poniedziałek, 22 grudnia 2014

Po prostu Ser Charles

Okładka płyty Ser Charles
Toruński laureat nagrody radiowej Trójki w kategorii sztuki wizualne przyzwyczaił nas już do tego, że lubi angażować się w wiele niekonwencjonalnych projektów. Wysadzał już w powietrze martwe kurczaki, w galeriach wystawiał sztuki mięsa, a w międzyczasie ratował od śmierci stare neony. W Ser Charlesie daje upust swoim muzycznym ciągotom. Na ballady nie mamy tutaj co liczyć.  

Debiutancka płyta Ser Charlesa przynosi trzydzieści siedem minut nagrań. To szesnaście krótkich piosenek. Tak krótkich, że zanim człowiek zdąży się na dobre wciągnąć w snutą przez Kornackiego poetycką opowieść, to zdąży się ona już skończyć. I trzeba tej płytę włączyć ponownie. Jeszcze raz, jeszcze raz i jeszcze raz. Nie wiem czy można się od tych nagrań uzależnić, ale na pewno nie można obok nich przejść obojętnie. Uwagę przykuwa zwłaszcza język lidera, który flirtuje ze słuchaczem na granicach absurdu i prowokacji. 

Kornacki lubi bawić się rymami i wieloznacznością stosowanych pojęć. Łączy w wersach wyrazy o podobnym brzmieniu, serwuje słuchaczom zapadające w pamięć powykręcane i przewrotne frazy. „Będę kochał Cię przez całą noc, myśląc o twojej matce” („Never Saved”), „Kocham beton, zamiast seksu wolę broń, zamiast książek gazety, zamiast rąk dłonie” („Irak”), „Zepsuty czarny ford, kupię Ci go” („Niesymetryczne”). A to tylko fragmenty tekstów z trzech pierwszych utworów.

Później jest równie ciekawie. „Niepokój jak wafel trzasnął. Ojciec zasnął. Udaje, że śpi, Udaje, że jest kimś”, „Szkoda, Skoda Fabia. To już może już. Kic, kic, nic.” („Vanilla Ice”) ,  „Zawiedliście nas. Już pora najwyższa opuścić spodnie” („Kolejne cuda”), „Chciałbym rzucić butelką w sektor gości, chciałby Cię tam ugościć” („Mager fan”). Jeśli kto lubi taki językowe zabawy, to będzie urzeczony. Kornacki w czasie krótszym niż trwa godzina lekcyjna urządza tymi tekstami pranie mózgu wszystkim językowym purystą. 

Muzycznie Ser Cherles to całkiem przyjemna wycieczka na przedmieścia post punka i alternatywnego rocka. Olbrzymi wkład  w brzmienie płyty mieli grający w zespole – Tomasz Organek na gitarze i Adama Staszewski na basie. Przypomnijmy, że obaj panowie pod szyldem Organek mają na koncie wydaną również w tym roku niesamowita płytę „Głupi”. Myślę, że zakup tego albumu w określę przedświątecznym i puszczanie go przy blasku choinki zamiast kolęd może wywołać sporą konsternację u pozostałych członków rodziny. Sięgnąć po płytę jednak warto. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...