poniedziałek, 17 grudnia 2012

Rejestracja: Nowa płyta "Szkoda słów" na wiosnę


- Normalnie nie chciałbym tego grać, ale będę, bo jeśli to się sprzeda, to chcę na tym zarobić. Po prostu. Wiem, że tylko takie granie sprzedaje się w mediach - Grzegorz "Gelo" Sakerski oraz Tomasz "Siata" Siatka opowiadają o nowej płycie Rejestracji zatytułowanej „Szkoda słów”.

Kiedy ostatnio rozmawialiśmy o nowych kompozycjach tematycznie materiał miał dotykać „polityki, pudernic oraz szeroko pojętych spraw społecznych”. Jak jest teraz? 

G: Utwór „Tunel” to opowieść ludzi sfrustrowanych otaczającą ich rzeczywistością, którzy uciekają w narkotyki. Oczywiście nie jest to powiedziane dosłownie, ale ktoś kto zna historię Rejestracji będzie wiedział o co chodzi. To taka opowieść z kluczem. Z kolei tytułowa kompozycja „Szkoda słów” to już czysto polityczny tekst opowiadający o wyborczych hasłach, które nie mają żadnego pokrycia.
S: Chyba już zawsze pozostaniem krytyczni. Ja przez 19 lat żyłem w Niemczech, a także trochę we Francji, Belgii i Holandii. Doskonale wiem co to znaczy prawdziwa Europa. U nas wciąż jej nie ma. Nadal jest tu dziki wschód. Przede wszystkim polityczny.

Przemysław Łosoś,, który gościnnie zagrał w utworze "Tunel" oraz  Grzegorz "Gelo" Sakerski (Fot. D. Kowalski)

Jest jakiś kawałek, który będzie miał dla Was jakieś szczególne znaczenie na tym albumie?

S:„Nie ma mnie z Tobą”!!!
G: To opowieść o tym, że mamy zbyt mało czasu na to, aby się kochać i dbać o siebie. Jesteśmy zbyt zajęci pogonią za pracą przez co rodzina zostaje na drugim planie.

Nie poznaję Was. Kiedyś najwięksi punkowcy Torunia, a dziś z takimi tekstami pchacie się chyba na Festiwal Eurowizji...

S: Najłatwiej być gwiazdą i szybko umrzeć. A jak ktoś starzeje się ze swoimi problemami, to o nich pisze. Jak „Gelo”. Ja swoje problemy chowam do kieszeni.

Na Waszej pierwszej studyjnej płycie „Uwolnij się” znalazły się same stare utwory nagrane na nowa. A tutaj?

S: Będą same premierowe kompozycje poza utworem Zbyszka Cołbeckiego „Otwórzcie te drzwi” oraz kompozycją powstałą na kanwie utworu „Reagan” Tomka „Murka” Murawskiego, dawnego gitarzysty Rejestracji.

Jak to będzie wyglądało od strony muzycznej? Ostatnio wspominaliście, że podążacie w bardziej komercyjną stronę.

G: Tak. W „Nie ma mnie z Tobą”, czy „Tunelu”. Powiem wprost. Normalnie nie chciałbym tego grać, ale będę, bo jeśli to się sprzeda, to chcę na tym zarobić. Po prostu. Wiem, że tylko takie granie sprzedaje się w mediach. Poza tym ludzie dobrze się przy tych utworach bawią.
S: „Gelo” myśli, że przebojami stają się utwory, które jemu wpadają w ucho. Ale moim zdaniem znowu będzie na przekór. Tak jak było przy okazji naszego „Wariata”.
G: Nagrywamy również piosenkę dla toruńskiego klubu „Unibax”, którego jestem ogromnym fanem. W refrenie jest „Go! „Unibaks!”. To muzyczna kompozycja, która powstała w dwóch wersjach. Z dwoma różnymi tekstami. Utwór podoba się kibicom, którzy go już słyszeli, a więc jest nieźle.

Ile kompozycji będzie na płycie?

G: Trzynaście utworów plus trzy bonusy - „Solarium”, „Stadion” i „Nie ma mnie z Tobą” - w których gościnie ma zagrać wspomniany „Murek”. Materiał powinien ukazać się wiosną.

Teledysk do utworu "Stwórca" z poprzedniej płyty "Uwolnij się". 


niedziela, 16 grudnia 2012

Koncert pamięci Grzegorza Ciechowskiego 2012


Czterogodzinna muzyczna wędrówka po twórczości Grzegorza Ciechowskiego okazała się w tym roku najmniej spójną ze wszystkich dotychczasowych edycji tego szczególnego koncertu. Szkoda. 

Obserwując reakcje publiczności, aż trudno było uwierzyć, że Republika zakończyła swoją działalność 11 lat temu. Emocje fanów są nadal tak żywe jakby zespół dopiero wczoraj zszedł ostatni raz ze sceny. Na pamięć znają teksty piosenek, niestrudzenie skandują nazwę swojego ulubionego zespołu. Zbigniew Krzywański, Leszek Biolik, Sławomir Ciesielski (wielki nieobecny sobotniego koncertu), Paweł Kuczyński oraz on - Grzegorz Ciechowski. Nigdy nie pojawią się już wspólnie pod szyldem Republiki, a grudniowy koncert jest w "Od Nowie" jedyną szansą, aby fani usłyszeli stworzone przez nich kompozycje raz jeszcze. Na żywo. 

Ania Rusowicz (Fot. T.Bielicki)
Co roku wydarzenie jest też okazją do wręczenie Nagrody Miasta Torunia im. Grzegorza Ciechowskiego. W tym roku to trafiła w ręce Meli Koteluk. Wokalistka zaprezentowała autorski 30-minutowy set składający się z kompozycji z debiutanckiej płyty „Spadochron”. Zabrzmiała i „Melodia ulotna”, i kameralna perełka „Stale płynne”. Na zakończenie sięgnęła nawet po „Ani ja, ani ty” Obywatela G.C z filmu „Stan strachu”.
Choć koncert reklamowany był jako wydarzenie, w którym z twórczością Ciechowskiego zmierzą się polskie wokalistki, to jednak nie do końca tak było. Po raz pierwszy w historii można było odnieść wrażenie, że organizatorzy trochę w pośpiechu konstruowali tegoroczny program i pod koniec z uwagi na zbyt mało liczbę zaproszonych wokalistek, postanowili dorzucić z braku pomysłu wirtuozerskie popisy Krzysztofa Ścierańskiego (zagrał niesamowicie rozimprowizowane „Tak długo czekam” i muzykę z „Wiedźmina”) oraz Tymon Tymańskiego, który pojawił się z grupą Transistors w finale (m.in. „Halucynacje”, „Psy Pawłowa”, „Republika” czy „Biała flaga”). Trochę nie zgrywało mi się to niestety w spójną całość, a porównując koncerty z poprzednich lat można było poczuć niedosyt. 
A same wokalistki? Na scenie mogliśmy usłyszeć Małgorzatę Ostrowską („Nieustanne tango” i wykonane z gościnnym udziałem Leszkiem Biolika „Tak, tak... to ja”), siostry Barbarę i Zuzannę Wrońskie z grupy Ballady i Romanse („W ogrodzie Luizy” i  „Sexy doll”; ta ostatnia kompozycja choć świetne zaśpiewana - nie przebiła tego, co zrobiła z tym utworem kilka lat temu na tym samym koncercie Ania Dąbrowska), Misię Furtak - szkoda, że samą, a nie z resztą Tres.b. („Lawa” i „Telefony”), kolejne siostry - Natalię i Paulinę Przybysz (wywrócony do góry nogami „Prąd”, bujające „Przeklinam cię za to” i „Siódma pieczęć”), a także Martynę Jakubowicz („Śmierć na pięć” i „Zapytaj mnie czy cię kocham”).

Siostry Wrońskie (Fot. T. Bielicki)
Najmocniejszym punktem tegorocznej edycji okazał się jednak big-beatowy zastrzyk, który zafundowała publiczności Ania Rusowicz. Takich braw nie zebrała nawet Koteluk. To może wydawać się nieprawdopodobne, ale przearanżowane „Gadające głowy” czy „Znak =” mogą naprawdę zabrzmieć jak rasowe hity ze złotych lat 60. nie tracąc nic ze swoje siły. Nieprawdopodobne! Rusowicz z zespołem to polski posthippisowski dynamit emanujący na scenie już od pierwszych taktów pozytywną energią. 
Na koniec smutna refleksja. Grzegorz Ciechowski przez całe życie uciekał artystycznie od tego, aby być stawiany przy takich twórcach jak Lombard czy Martyna Jakubowicz. I co mu przyszło po śmierci? To właśnie ich wytypowano, aby zmierzyli się z jego muzyczną spuścizną. Twórca „Białej flagi” nie przewraca się z tego powodu grobie. Ale z pewnością, gdy zobaczył jak autorka słynnego przeboju „W domach z betonu” śpiewa z kartki składający się niemal z jednego zdania tekst jego piosenki „Zapytaj mnie czy cię kocham”, musiał się uśmiechnąć. Gdzieś tam w artystycznymi niebie.

piątek, 14 grudnia 2012

DJ Funktion i Steve Nash: Mistrzowie Świata IDA 2012


Rezydenci toruńskiego klubu eNeRDe, Juliusz Pacek oraz Kacper Nowak, czyli DJ Funktion oraz Steve Nash zdobyli tytuł Mistrzów Świata IDA 2012 w kategorii „Show”. W zawodach wzięli udział reprezentanci 13 krajów w tym, aż 5 spoza Europy - Brazylii, Japonii, Indonezji, USA i Kanady.

DJ Funktion oraz Steve Nash (Fot. Jacek Smarz)

Jak trafiliście do tego konkursu?

KN: Mieliśmy farta. Jedną z osób prowadzących warsztaty, w których brałem udział był DJ Czarny, który razem ze swoim kolegą Tasem w zeszłym roku zostali wicemistrzami świata. Wtedy sobie pomyślałem, że fajnie by było kiedyś pojechać na podobne zawody. 2-3 miesiące później były Mistrzostwa Polski. Mieliśmy jechać w innym składzie, ale jeden z kolegów się rozchorował. Tydzień przed zawodami przygotowaliśmy nowy pokaz. Udało się. Wygraliśmy. Poszliśmy za ciosem i przygotowaliśmy się do mistrzostw świata.

DJ wciąż kojarzy się wielu osobom z gościem, który puszcza płyty na imprezach. Ale przecież nie tylko o to chodzi.

JP: Należy rozdzielić to, co robi DJ od tego czym zajmuje się turntablista. DJ jest od tego, aby miksować muzykę i prowadzić imprezę w klubie. Z kolei turntablista wykorzystuje gramofon jak instrument muzyczny i stara się coś kreatywnego z nim zrobić. 
KN: Ja podczas naszego finałowego 6-minutowego pokazu ani razu nie dotknąłem gramofonu. Na tym skupił się Julek. Miałem za to klawisze, pady i różnego rodzaju instrumenty, na co pozwalała nam kategoria „Show”, w której występowaliśmy. Gdybyśmy mieli ochotę wykorzystać fortepian, to też można było to zrobić. Jedynym wymogiem było użycie co najmniej jednego gramofonu i miksera. 

Przyznam szczerze, że Wasza zwycięska prezentacja, którą można obejrzeć na YouTube robi ogromne wrażenie. Ile było w niej improwizacji? 

KN: Forma była stała. Natomiast wszystkie sytuacja, w których Julek scratchuje, albo ja gram na padach to już są improwizowane motywy w ramach tej formy. Choć powiedziałbym bardziej, że było w tym wiele swobody. 
JP: Moim zdaniem naszym asem w rękawie okazało się to, że wszystko zagraliśmy na żywo. Dzięki temu cały czas mieliśmy kontrolę nad pokazem, czy też utworem. Jak graliśmy perkusję to naprawdę ją graliśmy, a nie puszczaliśmy, jak zdarzało się to w występach naszych rywali. Wszystko postawiliśmy na jedną kartę. 


Finałowy pokaz, który zapewnił duetowi zwycięstwo.

Co dostaliście w ramach głównej nagrody? 

JP: Mikser. I to taki najlepszy z najlepszych. Rane 62.

Co dalej? Po zdobyciu tytułu mistrzów świata posypały się propozycje? 

JP: Jak na razie zadzwonił tylko jeden telefon (śmiech). 
KN: Każdą wygraną trzeba umieć wykorzystać . W tym roku tylko my jesteśmy mistrzami świata. Zrobimy wszystko, aby grać jak najwięcej. Co jeszcze? Może teledysk? 

Opowiedzcie jeszcze skąd pochodzą Wasze pseudonimy? 

KN: Z moim wiąże się dość zabawna historia. Swoją pierwszą imprezę zagrałem jako Steve Nash z Londynu. To był warunek, abym w ogóle pojawił się na scenie. Organizatorzy chcieli podbić rangę wydarzenia zagranicznym artystą. Skąd wzięło się to imię i nazwisko? Byłem kiedyś na koncercie gdzie hip-hop próbowano łączyć z żywymi instrumentami. W pewnym momencie mój kolega pokazał jakiejś dziewczynie pewnego gości i mówi: „Popatrz! To jest Steve Nash, producent, który szuka dziewczyn do teledysku”. I później kiedy miałem zagrać jako zagraniczny artysta pierwszym pseudonimem, który przyszedł mi do głowy był właśnie Steve Nash. I tak już zostało. 
JP: U mnie historia jest dużo prostsza. Poruszam się po prostu po szeroko pojętej funkowej stylistyce. I stąd DJ Funktion. 

czwartek, 13 grudnia 2012

Przegląd prasy muzycznej


Miałem okazję zagłębić się ostatnio w rodzimą prasę muzyczną. „Twój Blues”, „Garaż”, „Jazz Forum”. „Teraz Rock” przemilczę. Poświeciłem mu zresztą oddzielny wpis na tym blogu. Refleksje?

Recenzje w „Jazz Forum” pisane zupełnie bez ikry jakby przez bibułkę (choć przyznaję, że czasami potrafią zaskoczyć wnikliwym podejściem do tematu - patrz chociażby analiza „Tempest” Boba Dylana). Ci panowie piszą tak, jakby bali się, że za chwilę ktoś niezadowolony podjedzie pod ich redakcję i puści ją z dymem. Jeśli już kogoś opiszą to tak, aby zrobić mu dobrze. Nie można jednak odmówić im braku wiedzy. Kiedyś przez pewien czas kupowałem poszczególne numery, ale od czasu, gdy dodają płyty tylko dla prenumeratorów, przestałem.

„Garaż” to zupełnie inny rodzaj pisarskiego chleba. Bliski fanzinowi. Tutaj nikt nie boi się wyraźnie zdradzać swoich sympatii. A nawet się tym chwali. Czasem potrafią mocno pojechać po bandzie, aby podkreślić swoją niezależność. Zaskakująca jest w tym piśmie liczba recenzji (29 stron!). I to nawet takich kapel, o których - przyznaję szczerze - nigdy nie słyszałem. Fajnie się to czyta, bo czuć zaangażowanie i wiarę w misję. Takiego podejścia do sprawy tylko pozazdrościć. 
Najgorzej na tym tle wypada „Twój Blues”, który momentami robi wrażenie pisma, do którego dorwała się zupełnie przypadkowa ekipa. Recenzje bywają czasem tak ogólne i nijakie, że lepiej poprzestać na oglądaniu drukowanych przy tekście okładek. Przynajmniej dla mnie. Rozmowy z muzykami? Warto posłużyć się tu przykładem. Dobry wywiad można poznać po samych pytaniach. Od razu wtedy widać, czy pytający wie o co chodzi i jak bardzo wnikliwe przygotował się do samej rozmowy. W jesiennym i jednocześnie jubileuszowym 50. numerze natrafimy na pogawędkę z synem słynnego Luthera Alisona, Bernardem. „Jak żyjesz w nowym mieście w Minneapolis w stanie Minnesota?”, „Masz dużo koncertów w Ameryce?”, „Myślisz już może o kolejnej płycie studyjnej?”, „Możesz przedstawić muzyków, z którymi grasz?”, „Grasz na wielu gitarach podczas koncertu, dlaczego?” itd. Do końca już nie doczytałem. Przypomina mi to jedną toruńską "dziennikarkę" radiową, która z klucza robi wywiady ze wszystkimi odwiedzającymi miasto celebrytami. Ogólnie i z każdym o tym samym, czyli o niczym. 

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Gribojedow w ramach "Music Panoptikon"

O Gribojedowie miałem napisać już wcześniej, ale jakoś to uciekło. Od momentu gdy zespół wzbogacił się o wokalistkę, to już zupełnie inna grupa niż kiedyś. Bardziej intrygująca. Poniżej teledysk, który powstał w ramach projektu "Music Panoptikon".

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...