piątek, 16 grudnia 2011

Waldemar Rudziecki: Republika - początki

Toruńska Republika świętuje w tym roku 30-lecie swojego istnienia. Waldemar Rudziecki, który kierował studencką „Od Nową” na początku lat 80, opowiada o tajemnicy fenomenu tego zespołu. 

Dlaczego ze wszystkich zespołów, które grały wówczas w Toruniu trafiło akurat na Republikę? 

Nurt, w który grupa wpisała się ze swoją muzyką był w tamtym czasie niezwykle modny. Duże rolę przy sukcesie Republiki odegrały również kwestie pozamuzyczne. Co konkretnie? Zainteresowanie warszawskiego show biznesu, który poszukiwał czegoś nowego poza stolicą. Wyławiano niektóre zespoły i proponowano im preferencyjne warunki. 

Republika (Fot. ze zbiorów W. Rudzieckiego)


Więc gdyby Republika wystartowała 5 lat później, to nie miałaby szansy na taki rozgłos w latach 80.? 

Oczywiście, że nie. Początek lat 80. to był najlepszy moment, aby zaistnieć z taką muzyką. W Toruniu całe środowisko skupione było wokół klubu „Od Nowa”, który był już popularny w całej Polsce. Od 1977 roku wielu liczących się muzyków przewinęło się przez klub, choć nie byli stąd. Irek Dudek zamieszkał nawet na rok czy półtora w Toruniu. W klubie grywał w różnych konfiguracjach m.in. Andrzej Nowicki z Perfectu. Coraz więcej mówiło się o naszej scenie. Był taki moment, gdy koncerty organizowaliśmy trzy razy w tygodniu. Każdego dnia grały po trzy zespoły. I zawsze przychodziły tłumy.

Jak Republika była odbierana na scenie zanim zrobiło się o niej głośno w Polsce? 

Tak jak każdy inny zespół. Nie było żadnej ekstazy. Ich muzyka wciąż się zmieniała. Na początku grupa funkcjonowała jeszcze jako ResPublica z Wiesławem Rucińskim. On nadal ma w swoim archiwum nagrania z tamtego okresu, które nigdy nie zostały jeszcze wydane. Zmiany w Republice wiązały się z umiejętnościami muzycznymi Grzegorza Ciechowskiego. W pewnym momencie zaczęli grać nowofalowo. 

Waldemar Rudziecki
Później doszedł ten charakterystyczny chłodny wizerunek na scenie...

Ale to już znacznie później. Z tego co pamiętam to dopiero po tym, jak zainteresował się nimi warszawski show biznes, czyli Andrzej Ludew i spółka. Ekstaza zaczęła się po Festiwalu Nowe Fali w 1982 roku. Zjechało się wówczas wielu dziennikarzy, co miało przełożenia na liczbę artykułów, które ukazały się w prasie. Grzegorz był inteligentnym człowiekiem. Nie bójmy się tego powiedzieć - to był dobry materiał na gwiazdę. Cały zespół potrafił się - w pozytywnym tego słowa znaczeniu - sprzedać się. 

Zaglądał Pan często do ich legendarnej czarnej sali prób? 

Jasne. Nad repertuarem pracowali zespołowo. Czasem dochodziło do konfliktów. Dziś trochę niedoceniony jest Paweł Kuczyński, który miał olbrzymi wpływ na ich kompozycje. Pamiętam, że gdy opiekowałem się Republiką, to wciąż były z nimi problemy. Nie odbywały się zaplanowane koncerty... Prowadziłem nawet korespondencję w tej sprawie z Grzegorzem, którą przekazałem później do archiwum. 

Dzięki uwadze skupionej na Republice udało się rzucić światło Warszawy na inne toruńskie zespoły. 

To dosyć ciekawe zjawisko. Toruńska scena rzeczywiście wykorzystała szansę, która wtedy się pojawiła. Wypłynęła Kobranocka, a także te wszystkie grupy, które kręciły się zawsze na drugim planie. Faktem jest jednak, że Republika w porównaniu do innych zespołów - nie tylko w Toruniu, ale również w Polsce - była bardziej sprawna technicznie. I wmiksowała się w lukę, czego nie zrobiłaby bez pomocy Andrzeja Ludewa. Warszawskie komunistyczne układy. Innych wtedy nie było. Nie było szansy wejść do radia. Aby to zrobić, trzeba było mieć dojścia, których ja nie miałem. Nie mówię, że muzycy Republiki się sprzedali. Ale ich muzyka nie zmieniła się nagle z dnia na dzień, w chwili gdy przestałem się nimi zajmować. To były wciąż te same kompozycje. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...