Pokazywanie postów oznaczonych etykietą julia marcell. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą julia marcell. Pokaż wszystkie posty

sobota, 31 grudnia 2011

Płyty 2011 roku

Nie jest to może ranking najlepszych płyt mijającego 2011 roku, ale zestaw 10 albumów, po które sięgałem najczęściej. Jednak kilka pozycji z poniższej listy po prostu wstyd nie znać. Kolejność alfabetyczna.

Baaba Kulka - Baaba Kulka 
Sporo się uśmiałem przy słuchaniu. Iron Maiden jakiego nie znamy. Nagie i pozbawione wszelkiej świętości. Baaba Kulka potraktowała ich kompozycja niczym własne. Kto nie zna klasyki heavy metalu przy słuchaniu będzie miał nieco mniejszą zabawę. (Recenzja TUTAJ)


Coldplay - Mylo Xyloto
Dobra płyta. Wpadająca w ucho. Pozytywna. Momentami może nawet za bardzo. Album na każdą okazję. Grzechu nie ma gdy się przy nim sprząta, albo pędzi samochodem na umówione spotkanie.



Explosions In The Sky - Take Care, Take Care, Take Care
Wystarczy puścić ich płytę, położyć się na ziemi, popatrzeć w niebo. I od razu wszystko wydaje się proste. Od czasu albumu The Earth Is Not A Cold Dead Place nie można powiedzieć o nich złego słowa. Jeszcze nigdy rock nie był taki przestrzenny.

Fleet Foxes - Helplessness Blues
Gdyby pięć lat temu ktoś puścił mi te nagrania i powiedział, że będę się tym zasłuchiwał – nie mógłbym pewnie uwierzyć. Neo-progresywny folk? Nie wiem. Całość zagrana w duchu lat 60. Dziewczyny się na to nie zbajeruje, ale ponucić sobie czasem można.


Fucked Up - David Comes to Life
Wisienka na torcie całego rockowego grania minionego roku. Swoista hard-core-opera. Współczesne The Pixies. Dziki słoń skaczący po kilkumetrowej scenie. A wszystko w jednym półtoragodzinnym materiale prosto z Kanady.



Jane's Addiction - The Great Escape Artist
Nie mogłem się od tego albumu uwolnić przez parę tygodni. Panowie z Jane’s Addiction znów w świetnej formie. Dopieszczali ten album dość długo w studiu, ale było warto. Niesamowite brzmienie. Wciąga od pierwszego riffu gitary.



Julia Marcell – June
Czapki z głów. Nadchodzi dziewczyna z toruńskiego Rubinkowa. Z własnymi pomysłami, muzyką; czerpiąca ogromną radość z tego co robi. Kiedy pierwszy raz usłyszałem jej nagrania, dałem się nabrać, że nie jest z Polski. Na June pokazała się z zupełnie innej strony niż na debiucie. 

Nosowska - 8
Każda jej płyta to już wydarzenie. Nosowska znów o krok do przodu przed polską sceną. Bez szkody dla siebie i zespołu Hey dzieli swój talent na dwa. Zapędza się w nowe muzyczne rejony. Z sukcesem.


Piotr Rogucki - Loki - wizja dźwięku
Jedna z najbardziej niedocenionych polskich płyty tego roku. Rogucki upuścił nieco pary z balonu, który napompował razem z Comą i nagrał niezły rockowy album. Urozmaicony, pełen potencjalnych przebojów. (Recenzja TUTAJ)


PJ Harvey - Let England Shake
Oszczędnie tu jest. A może dlatego każdy dźwięk, który się pojawia ma takie znaczenie. Płyta nagrana jakby wbrew obecnym rockowym trendom. A taka już jest PJ Harvey. Nic nie musi nikomu udowadniać. Nagrywa co chce. Jak Bob Dylan.




niedziela, 18 grudnia 2011

Koncert pamięci Grzegorza Ciechowskiego 2011

Przyznam szczerze, że ten koncert wyobrażałem sobie zupełnie inaczej. 10. rocznica śmierci Grzegorza Ciechowskiego oraz 30-lecie Republiki obiecywały iście wyjątkowy wieczór w towarzystwie największych tuzów polskiej sceny. Gwiazd - co najmniej kilka - było. Prawdą jest jednak to, co już 3 lata temu powiedział Zbigniew Krzywański, gitarzysta Republiki. Impreza rozrosła się do takich rozmiarów, że trudno jest zaprosić na nią jeszcze głośniejsze nazwiska niż dotychczas i zaproponować z nimi coś jeszcze bardziej ekscytującego niż było. 

Acid Drinkers na scenie (Fot. Jacek Smarz)

W tym roku płyty z muzyką Republiki nagrały dwa zespoły. Toruński Half Light oraz Agresssiva 69. Było czymś oczywistym, że obie grupy pojawią się na scenie I tak też się stało. Pierwszej przypadło dość trudne zadanie rozpoczęcia imprezy. Elektroniczne wersje kompozycji z debiutanckiej płyty Republiki mogły wywołać lekką konsternację wśród tych republikańskich ortodoksów, którzy nie znali wcześniej tego materiału. Od publiczności powiało chłodem. Ale i tak na tle industrialnej Agressivy 69 grupa wypadła o wiele lepiej. 
Kogo jeszcze mogliśmy oglądać na scenie? Depresjonistów Zbigniewa Krzywańskiego, Leszka Biolika z zespołem, Glacę, Weronikę Ciechowską (w finale zaśpiewała „Odchodząc”) czy Kazika Staszewskiego, który – ku rozczarowaniu wielu osób – wpadł na scenę, aby wykonać tylko jeden utwór - „Układ sił”. Ktoś może powiedzieć, że podczas corocznych koncertów najważniejsza jest nie liczba gwiazd, ale muzyka Grzegorza Ciechowskiego i Republiki. I też będzie miał rację. 
10. rocznica śmierci Ciechowskiego oraz uroczystość wręczenia 10. nagrody jego imienia aż prosiły się, aby na koncert zaprosić wszystkich dotychczasowych muzycznych laureatów tego toruńskiego wyróżnienia. Gdzie więc był Piotr Rogucki z Comy? Czemu nie zaproszono Pauliny Bisztygi, która tego samego dnia kilka godzin wcześniej miała koncert w Dworze Artusa? Pytań rodziło się wiele. Z poprzednich laureatów pojawiła się jedynie Joanna Piwowar z projektem Ms No One wykonując m.in. rozpędzoną „Sado-maso piosenkę".
Jednymi z najlepszych tego wieczoru okazali się panowie z Acid Drinkers. „My lunatycy”, „Gadające głowy”, czy „Kombinat”, któremu muzycznie bliżej było do acidowego „Slow and stoned”. Po swojemu i z klasą. Jeszcze nigdy utwory Republiki nie zabrzmiały w taki sposób. Kto odstawał od reszty? Nastoletnia Majka Babyszka. Widziałem w życiu wiele zdolnych dzieciaków, ale proszę - nie róbmy z koncertu pamięci jednego z największych muzycznych fenomenów XX wieku cyklu „Od przedszkola do Opola”. I to już drugi raz. 
Na koniec warto wspomnieć o Julii Marcell, tegorocznej zdobywczyni Nagrody im. Grzegorza Ciechowskiego, która podczas sobotniego wieczoru odebrała laury. Jeszcze żaden laureat tego wyróżnienia nie miał tak ciepłego przyjęcia na scenie jak ona. Niezwykłą artystką jest Marcell, która zresztą dorastała na toruńskim Rubinkowie. Wykonała „Będzie plan” Republiki oraz kilka własnych kompozycji z ostatniej płyty „June”. Jeśli ktoś jeszcze nie ma tego albumu w swoje płytotece, to niech szybko pobiegnie go kupić. Koniecznie. 

Koncert pamięci Grzegorza Ciechowskiego, klub "Od Nowa", 17 grudnia 2011 roku. 

poniedziałek, 31 października 2011

Julia Marcell: Z Torunia do Berlina

 Julia Marcell, polska wokalistka, pianistka i kompozytorka, która robi karierę w Europie opowiada o swoich toruńskich korzeniach i nowej płycie pt. „June”.

- Jak to jest, że córka profesora, a nawet rektora wyższej uczelni nie wybiera drogi naukowej, tylko muzyczną?

- Wyłamałam się! Ale moi rodzice chyba się tego spodziewali. Nazywali mnie zawsze „artystką ze spalonego teatru” (śmiech). Zawsze chciałam być na scenie. Przyzwyczaili się do tego. Zawsze mi jednak powtarzali, aby zrobiła choć jakiegoś magistra. Przychodzą teraz na moje koncerty. Wspierają. Sądzę, że gdybym chciała zostać mechanikiem i była tym zajęciem maksymalnie zafascynowana, też by mi pozwolili.

- Narodziła się jednak Julia Marcell. Skąd ten pseudonim?

- Traktuję go bardziej jako nazwę dla całego projektu. W życiu miałam ich mnóstwo. Zawsze coś mnie gnało, aby zakładać teatrzyki, robić instalacje artystyczne i maratony malarskie. Zawsze wydawało mi się, że dobra nazwa to jest to. Że wszystko co się robi trzeba jakoś opakować, spuentować, związać. Kiedy zaczynałam pisać piosenki studiowałam sztuki piękne. Postanowiłam uszczknąć coś z Marcela Duchampa. To dobra wróżba. Duchamp zmienił świat sztuki, przewartościował rzeczy, które były przed nim. Pomyślałam, że warto mieć takiego patrona.

 - Urodziłaś się w Toruniu?

- W Chełmnie. W Toruniu spędziłam dzieciństwo. Do 14 roku życia mieszkałam z rodzicami na Rubinkowie. Wciąż przenosiliśmy się z miejsca na miejsca, ale zawsze w ramach tego samego osiedla. W Toruniu ważny jest dla mnie Teatr Horzycy, a także cała starówka. No i Aula UMK jest szczególna.

- Aula UMK?

- Tak. Organizowano tam kiedyś bale dla dzieci pracowników uniwersyteckich. Uwielbiałam brać w nich udział! Występy, słodycze... Zawsze wyczekiwałam tej imprezy. Cała mapa Torunia usiana jest miejscami, do których mam sentyment. W grudniu przyjadę, aby na spokojnie wszystkie te miejsca odwiedzić.

- Co zaważyło na tym, że przeniosłaś się do Niemiec?

- To była spontaniczna decyzja. Potrzebowałam odmiany, nowej inspiracji. Chciałam znaleźć dla siebie nowe miejsca. A że strasznie lubię podróżować... Ten Berlin to też nie jest na zawsze. Mieszkam tam dopiero 3 lata.

- Mówią, że to miasto odcisnęło na „June” swoje piętno.

- Tak. Pod względem poszukiwania inspiracji i dźwięków z różnych miejsc. Wcześniej miałam bardzo dogmatyczne podejście do muzyki. Akustyczne granie i nagrywanie na tzw. setkę. W Berlinie dostrzegłam więcej możliwości i zaczęłam eksperymentować. Spore piętno na tym albumie odcisnęli również producenci, którzy zajęli się elektroniką. Potrzebowałam jej do przełożenia swojej częstotliwości na inne spectrum,. Aby album nadal był organiczny, ale miał jednocześnie więcej przestrzeni w sobie. Przy nowej płycie odkryliśmy, że mamy coraz większą frajdę z grania energetycznych utworów, w których można się wyżyć i poskakać.

- Skąd pomysł, aby na anglojęzycznej płycie w utworze „Echo” wykorzystać polski tekst?

- Przyjeżdżając do Berlinie znalazłam się w takim tyglu kulturowym. Otaczali mnie ludzi z najróżniejszych stron. W pewnym momencie zaczęłam poszukiwać swoich korzeni. To może śmieszne, ale będąc w Polsce nigdy nie oglądałam się na polskich wykonawców. Słuchałam zagranicznych twórców. Tym, co dzieje się na polskim rynku zaczęłam interesować się dopiero po przyjeździe do Berlina. Odkrywać nowe zespoły, zasłuchiwać się po długiej przerwie np. w Ewie Demarczyk. Odezwała się we mnie taka wewnętrzna potrzeba, aby przemycić na ten album coś polskiego. Wyszło dość spontanicznie w takiej nieco ludowej konwencji.

- Nagroda im. Grzegorza Ciechowskiego to szczególne wyróżnienie. Jakie miejsca zajmuje on na mapie twoich muzycznych zainteresowań?

- Choć w dzieciństwie w moim domu były płyty Republiki oraz Obywatela G.C, to dopiero teraz na nowo odkrywam jego piosenki. One rzeczywiście zachwycają swoim stylem i zastosowanymi rozwiązaniami. Był świetny! Republika, Maanam, Ewa Demarczyk.. To są kamienie milowe w historii polskiej muzyki.

- Usłyszymy w grudniu w „Od Nowie” piosenki Republiki w wersji Julii Marcell?

- Chciałabym się z nimi zmierzyć i dowiedzieć się czy wyjdę z tego obronną ręką. To dla mnie szalenie interesujące wyzwanie.


wtorek, 25 października 2011

Julia Marcell z Nagrodą im. Grzegorza Ciechowskiego

Drugi raz Nagroda im. Grzegorz Ciechowskiego trafiła w moje muzyczne gusta.  Julia Marcell. Wyróżnienie zostało przyznane za "hipnotyzujący głos, który potrafi oddać, ale i wyzwalać w odbiorcy najbardziej intymne uczucia. Za poszukiwania nowych środków wyrazu; za muzyczną erudycję, wszechstronność i perfekcyjną wręcz dbałość nie tylko o każdy dźwięk, ale i każdy element tej wyjątkowej artystycznej wizji. Za stworzenie opartej na rytmie i niezwykle oryginalnej przestrzeni muzycznej, która wprowadza odbiorców niemalże w pierwotny trans".

Teledysk do utworu "Matrioszka" z drugiego albumu pt. "June"

Pamiętam, że kiedy pierwszy raz słuchałem jej debiutancką płytę „It Might Like You”, to nie mogłem uwierzyć, że za tymi dźwiękami ukrywa się Polka. Jutro drugi raz w swojej karierze wystąpi w Toruniu. Przyjdźcie jej posłuchać. Koniecznie.Warto.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...