wtorek, 17 grudnia 2013

Koncert pamięci Grzegorza Ciechowskiego 2013

Zaskakujące jest to, że choć frekwencja tego koncertu od początku utrzymuje się na wysokim poziomie (w sobotę szczelnie nabita była nie tylko cała sala, ale również schody, prowadzące do jej wnętrza), to jednak z każdym rokiem publiczność jest coraz młodsza. Coraz mniej jest w tym tłumie tych, dla których początki Republiki zbiegły się z ich młodością. Dla których przywiązanie do biało-czarnych pasów było tak ogromne, że nie wyobrażali sobie, aby tego nie manifestować na zewnątrz. To nie zarzut. To fakt. 

Misia Furtak (w środku) śpiewa "Lawę" w duecie z Melą Koteluk (Fot. T. Bielicki)

To już gdybanie, ale zaryzykuje stwierdzenie, że coraz częściej ci, którzy zaglądają w grudniu do „Od Nowy” robią to przede wszystkim zwabieni obietnicą kumulacji gwiazd, które z różnym skutkiem  mierzą się na scenie z twórczością autora „Białej flagi”. Bo ilu wśród nich było w tym roku takich, którzy znali debiutanckie „Nowe sytuacje” na wylot? Którzy wiedzieli, że gdy Republikanie, odtwarzający w finale materiał ze wspomnianej płyty, zagrają „Arktyką”, to tuż po niej zabrzmi „Śmierć w bikini”? Że w finale usłyszymy „My lunatycy”?

Leszek Biolik wykorzystał tegoroczny koncert do promocji twórców, z którymi związał się za pośrednictwem swojej „Otwartej Sceny”. To właśnie Magnificent Muttley (zaledwie średnie wykonanie „Psów Pawłowa” i „Masakry”) oraz Drekoty (dość intrygująca wersja „Fanatyków ognia”, „Sam na linie”) otworzyły toruńskie wydarzenie. Od pierwszych dźwięków w górę poszła jedyna powiewająca fanowska flaga w biało-czarne pasy. W takie pasy podczas całego koncertu w „Od Nowie” układały się zresztą nawet światła scenicznych reflektorów. 

Po nich przyszedł czas na tegoroczną laureatkę Nagrody im. Grzegorz Ciechowskiego – Misię Furtak. Koncertowy potencjał jej popowej debiutanckiej EP-ki okazał się zaskakująco bardzo dobry. Jako bonusy zabrzmiał nowy utwór zatytułowany roboczo „Egyptian”, świetna (!) rozimprowizowana  wersja „Ola” z repertuaru jej Tres.b oraz „Układ sił” i „Lawa”, którą Misia Furtak miała już kiedyś okazję zaśpiewać na tej samej scenie. Tym razem – tę bodaj najbardziej radośnie brzmiącą piosenkę Republika – wykonała w duecie z Melą Koteluk. 

Tymon Tymański z członkami Republiki podczas odgrywania całych "Nowych syyuacji"

Sztuka sensownego zmierzenia się z kompozycją innego artysty polega na tym, aby wykonać ją bez muzycznego gwałtu i przy okazji pozostawić swój ślad. O ile Kari Amirian siląc się na przesadzony artyzm w „Nie pytaj o Polskę” i „Odchodząc” zderzyła się ze ścianą, to Tomasz Makowiecki wyszedł z tego obronną ręką. Były ciarki na plecach, gdy płynącym „Ciałem” podryfował w hipnotyczne rejonu. Podobnie w „Telefonach”, które rozmarzone i spowolnione wyewoluowały w codzie w dyskotekowe obszary bliskie chociażby grupie Kamp!. Właśnie dla takich chwil warto zajrzeć do „Od Nowy” w grudniu. 

I wreszcie finał. Coś na co wszyscy fani Republiki czekali. Zbigniew Krzywański, Leszek Biolik i Sławomir Ciesielski pojawili się razem na scenie, aby z okazji 30-lecia wydania debiutanckich „Nowych sytuacji” zagrać ten materiał na żywo. Utwór po utworze. Z brzmieniem, którego nie da się podrobić. Przy mikrofonie wspierali ich nieco zbyt teatralny przy tej okazji Piotr Rogucki, rozszalały na scenie Jacek „Budyń” Szymkiewicz oraz najsłabiej wypadający z całej trójki - Tymon Tymański. Piękne jest to, że niezależnie od tego jak dobrze czy źle by wypadali, tłum i takie nie przestawałby skandować: Re-pu-blika!

piątek, 13 grudnia 2013

Andrzej "Kobra" Kraiński: Ciechowski, Nowo-Mowa i Kobranocka

- Republika nie robiła skandali jak Lady Pank czy Oddział Zamknięty. Ale nie byli spokojną załogą. Pierwszego prawdziwego jointa wypaliłem właśnie z Grzegorzem w „Od Nowie” - ANDRZEJ „KOBRA” KRAIŃSKI opowiada o swojej przyjaźni z Ciechowskim i jego wpływie na Kobranockę.

Grzegorz Ciechowski (Fot.??)
Jak dowiedziałeś się o jego śmierci?

Jechałem w niedzielę na obiad do teściowej i zadzwonił do mnie Wysol (Piotr Wysocki z Kobranocki - przyp red.). Pół godziny później zaczęli dzwonić dziennikarze. Za dwie kolejne godziny byłem już na żywo w TVN24. Podobno cały czas miałem spuszczono głowę. Nie ukrywam, że trudno było mi wtedy opanować wzruszenie. I wówczas od prowadzącego rozmowę dziennikarza padło pytanie, które mnie załamało: „Czy uważasz, że zabiła go muzyka?”. Ręce mi opadły. Beznadzieja.

Jego odejście musiało Tobą mocno wstrząsnąć?

Mocno. Tym bardziej, że nikt nie spodziewał się jego śmierci. I tym bardziej, że mieliśmy z Grzegorzem jedną rzecz do wyjaśnienia, czego nie zdążyliśmy zrobić, gdy jeszcze żył. Gdy w 1986 roku rozpoczęła się kariera Kobranocki przy okazji wywiadu dla Rozgłośni Harcerskiej zapytano mnie o teksty i związki z  Ciechowskim i Republiką. Stwierdziłem wówczas, że Grzegorz pisze w taki sposób, że nie wykłada od razu kawę na ławę, tylko trzeba się nad jego twórczością trochę zastanowić. To, co powiedziałem dotarło do niego w formie plotki, że niby go krytykowałem. Mocno się wkurzył.

Od 1986 do 2001 roku, gdy umarł, to kawał czasu. Mogliście sobie tę sprawę wyjaśnić.

Tak, ale za każdym razem, gdy spotykaliśmy się albo unikaliśmy tego tematu, albo byliśmy zbyt pijani, aby to wyprostować. Zadzwonił do mnie przed 20-leciem Republiki, gdy mieli w Toruniu zagrać słynny koncert w fosie zamkowej. Mówił, że trzeba wreszcie wyprostować te bzdury. Niestety. W dniu koncertu wróciłem do domu tak skonany, że pomimo iż mieszkałem kilka ulic dalej, na ten koncert nie poszedłem. I nie wybaczę sobie tego nigdy. Pół roku później już nie żył.

To on zaraził Cię literaturą i nowofalową muzyką?

George Orwell, Kurt Vonnegut.... A z drugiej strony Stranglers, XTC, Nina Hagen, Patti Smith... Puszczał mi muzykę, która mnie powaliła. Zafascynowałem się jego osobą i transformacją Res Publiki w Republikę. Nie wszystkim to się podobało. Koledzy z Fragmentów Nietoperza stwierdzili, że za bardzo wchodzę Ciechowskiemu w d... i wyrzucili mnie z zespołu. To był 1982 rok. Wtedy Grzegorz wymyślił nazwę dla mojej nowej kapeli: Nowo-Mowa.




Jaki miał wpływ na repertuar, który w niej stworzyliście?

Sam podsunął mi swoje teksty. Część z nich była znana jeszcze z repertuaru Res Publiki. Był wśród m.in. taki numer „Smutna rzecz”. Później teksty pisali też inni.

W 1983 roku ruszyliście w wspólna trasę z Republiką, która była wówczas u szczytu popularności. Koncerty na stadionach, w ogromnych halach...

....którym towarzyszył wrzask przypominający histerię na koncertach The Beatles. Tłum cały czas skandował Re-pu-blika. Działo się.

Bywałeś u  niego na imprezach, gdy jeszcze mieszkał przy ul. Popiela?

Pewnie. Mieszkał w jednym pokoju u teściów. Na parterze. Żeby nie wiedzieli, że przyjmuje gości wchodziło się przez okno. Imprezki odchodziły tam konkretne. Gdy w 1982 roku „Kombinat” zajął w Trójce 1. miejsce na liście przebojów świętowaliśmy u niego w trójkę. Ja, Grzegorz i jego żona - Jola. Pamiętam jak wtedy przy wejściu zajrzał mi do siatki i powiedział: „O, rum Negrita. O! Jest i drugi”. To właśnie tam słuchaliśmy jego nowych kompozycji. Każdy nowy numer odtwarzał wielokrotnie na magnetofonie. Jeszcze raz, jeszcze raz i jeszcze raz.

Był otwarty na krytykę?

Oj, trzeba było uważać. Był nieprawdopodobnym cholerykiem. Na próbach potrafił grzmotnąć ręką w klawisze i ustawić pozostałych członków Republiki po kątach. Rządził. Kiedyś siedząc u niego w domu poinformowałem go, że Sławek Ciesielski zaczął grać w Kobranocce. Wiesz jak zareagował? Powiedział „Sławek nie gra z wami”. A ja do niego: „No przecież ci mówię, że gra”. I wtedy do mnie dotarło, że on już definitywnie określił jak jest.

Imprezował?

Republika nie robiła skandali jak Lady Pank czy Oddział Zamknięty. Ale nie byli spokojną załogą. Pierwszego prawdziwego jointa wypaliłem właśnie z Grzegorzem w „Od Nowie”. W biurze Waldka Rudzieckiego palił Ciechowski oraz dziennikarze. „Eeee, ujarany jesteś” - powiedział. Wtedy do mnie dotarło, że w końcu wiem, jakie to jest uczucie. Nie wiem czy o tym gadać.

To Ciechowski poznał Cię z Ordynatem Michorowskim, nadwornym tekściarzem Kobranocki, dzięki któremu uniknąłeś wojska?

Tak. Miałem tysiąc głupich pomysłów na to, co zrobić, aby się od tego wojska wywinąć. Trzy dni przed moim wyjazdem do Morąga, gdzie miałem zostać wcielony do jednostki moździerzy, zadzwonił Grzegorz. Mieszkał już wówczas na Rubinkowie. Pokierował mnie do pracującego w psychiatryku Andrzeja Michorzewskiego, przez którego sam próbował się wcześniej wykręcić od armii. Michorzewski spojrzał na mnie i stwierdził „Podejrzewam depresję endogenną”. Do wojska nie poszedłem.

Nowo-Mowa. Na pierwszym planie Andrzej "Kobra" Kraiński

Jaki był jeszcze wpływ Ciechowskiego na Kobranockę?

Zawiózł nas swoim maluchem na pierwszą sesję nagraniową do Bydgoszczy. Jechaliśmy tym samochodem w pięciu. Do dziś nie wiem jak to było możliwe. I jeszcze trzymaliśmy jego nowe klawisze - Yamaha DX7. Grzegorz zagrał wówczas z Kobranocką całą sesję, o czym chyba nikt nie wie. Pierwsze surowe wersje „I nikomu nie wolno” i „Póki to nie zabronione” z jego udziałem puszczano w Trójce. Ostatecznie materiał na płytę nagraliśmy później jeszcze raz. Bez niego. Załatwił nam jeszcze występ w Jarocinie w 1986 roku. Później miał miejsce ten wspomniany wywiad dla Rozgłośni Harcerskiej. I posypało się.

Ale spotykaliście się nadal?

Tak, ale sporadycznie. W 1987 roku imprezowaliśmy u niego w domu. Podobnie w 1990 roku, gdy reaktywowano Republikę. Teraz w Opolu i w Sopocie nie wyczujesz od nikogo alkoholu. A kiedyś to, co działo się na scenie, było tylko przykrywka balangi, która rozgrywała się na tyłach. Poważnie! Oglądam nagrania z Opola z 1990 roku i widzę, że wszyscy na scenie byli pijani. A po koncercie Ciechowski wynajął jeszcze klub w Opolu, gdzie imprezowaliśmy do rana.

czwartek, 12 grudnia 2013

Manchester: "Turcja", "Zapominanie" i "Miłość we Wrocławiu"

Już jest. Skompletowany materiał na nowym album Manchesteru. Przedpremierowo miałem szansę przesłuchać kilku utworów.



„Generalnie coś o miłości musi zawsze być, bo zespoły z radia z systemem już nie walczą” - stwierdził niedawno jeden z moich znajomych. I miał rację. Tekstowo Manchester po raz kolejny sięga więc po bezpieczne i sprawdzone tematy, które można wyczuć już po samych tytułach piosenek. Jest więc „Miłość we Wrocławiu” - rozpędzona i zdradzająca dyskotekowe zapędy Sławka Załeńskiego kompozycja, który przypomina „Lawendowego” z poprzedniego albumu, a także typowo manchesterowo zagrane i dość przewidywalne „Zapominanie”. „Jak trudno jest oderwać cię ze ścian/ Jak ciężko zamalować każdy ślad” - śpiewa w tej ostatniej Maciej Tacher. 

Małą niespodziankę przynosi piosenka ukrywająca się pod tytułem „Turcja”. Jako jedyna z tych wszystkich trzech utworów zdradza nieco inną niż dotychczas muzyczną stronę toruńskiej grupy. Jest w jej gitarowym wstępie coś, co może budzić nawet skojarzenia z ostatnimi płytami Lady Pank. Jest jakaś zupełnie inna odświeżająca dla zespołu pulsacja. I jeśli nowa płyta przyniesie więcej takich ciekawostek, to trzeci album Manchesteru może okazać się sporym zaskoczeniem nie tylko dla fanów. Tak naprawdę wszystko teraz w rękach producenta, który pochyli się nad materiałem. A to tym jaki może mieć wpływ na płytę wiedza wszyscy, którzy znają wersję demo pierwszego przeboju Manchesteru „Nie na pierwszej randce”. 

* Kilka dodatkowych szczegółów o nowej płycie Sławek Załeński i Maciej Tacher zdradzili w rozmowie, którą można przeczytać TUTAJ

wtorek, 10 grudnia 2013

Leszek Biolik: Republika i Otwarta Scena

- Będziemy nagrywali najbliższy koncert pamięci Grzegorza Ciechowskiego. Ale tylko audio. I zapewne za jakiś czas będzie można sobie tego materiału posłuchać - mówi LESZEK BIOLIK, basista Republiki oraz Obywatela GC, producent nagrań i współtwórca Otwartej Sceny

Fot. www.leszekbiolik.com
Co Pan czuje, kiedy wychodzi się na scenę w Toruniu po tylu latach od zakończenie działalności zespołu, a tłum nie przestaje skandować: „Re-pu-blika”?
 
Jest pewien rodzaj energii związanej z tym zespołem, który pojawi się zawsze w momencie, kiedy gramy publicznie. To sprawie, że z powrotem znajdujemy się w tej kuli czasu i energii, który niesie ze sobą Republika. A to zawsze jest niesamowite przeżycie. Co ciekawe z mojej wiedzy wynika, że większość uczestników tego wydarzenia nigdy nie była na występie Republiki w oryginalnym składzie.
 
Koncert w klubie "Od Nowa” to nie tylko okazja, aby usłyszeć muzyków Republiki ponownie razem na scenie, ale również posłuchać laureatów Nagroda im. Grzegorza Ciechowskiego. Podobno to Pan ma najmocniejszy głos w kapitule przyznającej te laury?

Nie wiem. Ale miło to usłyszeć. Każdy z nas co roku ma zawsze swoich kandydatów. Wszystkie propozycje są zapisywane na kartce, a następnie każdy głosuje sam w zaciszu domowym. W efekcie nikt z nas tak naprawdę nie wie kto wygrał, dopóki nie dostaniemy oficjalnego maila z toruńskiego magistratu.

A więc może władze Torunia wybierają laureatów, a wy nawet o tym nie wiecie?

(Śmiech) Przyjrzę się temu bliżej.

Paristetris, Mela Koteluk, Misia Furtak... To były podobno Pana propozycje?

Misię Furtak zaproponował Jerzy Tolak (menadżer Republiki - przyp red.). Z uwagi na to, że ja wyprodukowałem jej solową płytę, postanowiłem wstrzymać się w tym roku od głosowania. Przyznaję, że sytuacja była dla mnie dość krępująca. Z drugiej strony pomyślałem sobie, że skoro cenni artyści mieliby nie dostać nagrody tylko przez to, że jesteśmy z nimi w jakikolwiek sposób związani, to też nie byłoby to OK.

Dlaczego od pewnego czasu wybieracie laureatów, którzy działają jedynie na polu muzycznym?

Być może to wynik tego, jaki mamy obecnie skład kapituły. Są jednak plany, aby w kolejnych latach rozszerzyć ten koncert na 2-3 dniowe wydarzenie i stworzyć z niego cały festiwal pamięci Grzegorza Ciechowskiego. Formuła zostałaby wówczas rozszerzona o plastykę i poezję. Mogę też zdradzić, że planujemy zmienić formułę samego procesu wybierania laureatów tej nagrody. Jedna z propozycji polega na tym, aby członkowie kapituły ogłaszali oficjalnie nominacje swoich kandydatów. Dzięki temu udałoby się wyróżniać ciekawych artystów, którzy do tej pory przepadali w eliminacjach.


Otwarta Scena to Pana nowe, bo roczne dziecko. Projekt wymyślony, aby pokazywać muzyków w ich naturalnych warunkach i czasem w dość nietypowych konfiguracjach. Pomysł chwycił, co widać po reakcjach w internecie.  Artyści muszą się zatem ustawiać do Pana w kolejce?

Jest wielu twórców, którzy chcą wystąpić i drugie tyle tych, których my chcielibyśmy zaprosić. Mamy jednak swoje ograniczenia budżetowe. Ostatnio pojawiły się szanse pozyskania środków na takie promowanie młodej polskiej kultury. Póki co dzięki finansowemu wsparciu Narodowego Centrum Kultury będziemy nagrywali najbliższy koncert pamięci Grzegorza Ciechowskiego. Ale tylko audio. I zapewne za jakiś czas będzie można sobie tego materiału posłuchać.

Zgaduję, że kilkunastu artystów z Otwartej Sceny pojawi się w tym rok na koncercie w klubie "Od Nowa"? 

Nie mogę o tym opowiadać (śmiech). Grzegorz Ciechowski jako artysta był zawsze mocno zainteresowany tym, co nowego dzieje się w kulturze. Myślę więc, że na tym koncercie powinni zagościć twórcy, którzy nie tylko mają spory dorobek artystyczny i są znani przez szeroką publiczność, ale także ci całkiem młodzi i mniej znani. Prawdopodobnie gdyby Republika wydała swoją pierwszą płytę dzisiaj, mogłaby zostać niezauważona przez popularne radiostacje. Grzegorz byłby na pewno zadowolony, że chcemy pomóc artystom szukającym własnych środków wyrazu i tożsamości, a nie takim, którzy szukają okazji do szybkiego zarobienia pieniędzy w jednym z programów telewizyjnych.

* Koncert pamięci Grzegorza Ciechowskiego już 14 grudnia w klubie "Od Nowa".
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...