Michał Bryndal Fot. Justyna Klein |
- Zawsze marzyłeś o tym, aby grać na perkusji?
- To wyszło przez przypadek. W pierwszej klasie szkoły podstawowej poszedłem do Szkoły Muzycznej, gdzie uczono mnie grać na fortepianie. Muzyka klasyczna, a właściwie podejście do tej muzyki zupełnie mnie jednak nie kręciło. Kiedy więc w czwartej klasie padło pytanie: "A może chciałbyś grać na perkusji?", powiedziałem OK. No i tak się zaczęło.
- Sofa, z którą grałeś w pierwszym okresie jej istnienia nagrała dwie bardzo dobre płyty. Żałujesz czasem, że odszedłeś?
- Nie. Wiedziałem, że jeżeli zostanę, to będę grał wyłącznie w Sofie. Taki jest po prostu system pracy tego zespołu. Chciałem robić coś innego. Spotykać się z nowymi ludźmi, aby grać różne rodzaje muzyki. To jest zawsze niesamowita przygoda, zwłaszcza jeżeli chodzi o muzykę jazzową. Spotykają się osoby, które mogą nie zamienić ze sobą żadnych słów, a potrafią od razu znaleźć wspólny muzyczny mianownik.
- Powiedziałeś kiedyś, że w Toruniu wszyscy się ze sobą znają i wcześniej czy później i tak zagrają razem...
- Nadal tak jest, ale od tamtego czasu pojawiło się wiele nowych elementów np. jam session w klubie eNeRDe. Przychodzą tam osoby, które grają soul, funky, muzykę alternatywną jak Gribojedow, a także klasyczni rockmani jak np. Mc Butelka. Kiedy zaczynałem swoją przygodę z muzyką w Toruniu, zawsze brakowało mi integracji ze starszym środowiskiem i możliwości zapoznania się z innymi muzykami. Inicjatywy takie jak jam session w eNeRDe pozwalają poznać nowych, młodych muzyków. Moją uwagę zwrócił tam świetnie zapowiadający się pianista Sebastian Zawadzki.
- Masz aktualnie jakiś nadrzędny zespół?
- Działam w różnych projektach. Trio Stryjo, zespół Auaua, Gribojedow, a także Grzybobranie, projekt Wojtka Mazolewskiego z Pink Freud - przygotowujemy się z nim właśnie do nagrania płyty. No i jeszcze Nikola Kołodziejczyk Orchestra. Od czasu do czasu gram też z Marią Peszek i Mariuszem Lubomskim. Staff na razie jest na wakacjach, ponieważ każdy z nas robi aktualnie coś innego.
- Po czym poznać dobrego perkusistę?
- To zależy od stylu. Są muzycy, którzy skupiają się na samym rytmie i grają go tak, że nic więcej nie potrzeba. Są też bębniarze, którzy przywiązują większą uwagę do faktury dźwięku, brzmienia, przestrzeni. Starają się swą grą urozmaicać muzykę. Jeszcze inni mieszają oba te style. Ja staram się tak robić.
- Masz jakiegoś ulubionego bębniarza?
- Brian Blade, który gra m.in. z Waynem Shorterem. Generalnie jest stricte jazzowym bębniarzem znanym z nagrań z Joshua Redmanem, ale nagrywał też np. z Joni Mitchell. Niesamowity muzyk.
- Czujesz, że żyjesz nieco w cieniu swoich braci – Rafała i Jacka?
- Skądże. Mało ludzi z codziennego obiegu kojarzy muzyków. Sidemani są w zasadzie niezauważalni. Cieszy mnie, jak ktoś podejdzie i powie mi "Widziałem cię na koncercie, świetnie grałeś". Dla mnie to wystarczy. Tak samo cieszę się, gdy powie "Znam Rafała, słuchałem jego audycji".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz