"W studiu nigdy nie
uda się osiągnąć takiej energii, jaka wytwarza się na koncercie. Chyba,
że nagranie uda się zrealizować na tzw. „setkę”. Muzycy na koncercie
inspirują i dodają skrzydeł. O wiele lepiej jestem wtedy w stanie
zaśpiewać niż na próbie" - rozmowa z JOANNĄ CZAJKOWSKĄ-ZOŃ, toruńską wokalistką, która w najbliższą niedzielę podczas występu na żywo w Hard Rock Pubie "Pamela" będzie rejestrowała materiał na swoją debiutancką płytę.
Joanna Czajkowska-Zoń podczas koncertu w Hard Rock Pubie "Pamela" |
Nigdy nie chciałaś wynieść się z Torunia, aby rozwinąć swoje muzyczne skrzydła? Każdy gra u nas z każdym w różnych kombinacjach. W takim zamkniętym gronie można poruszać się bezpiecznie przez lata...
Oczywiście, że pojawiały się takie myśli. Kilka osób nawet mnie do tego namawiało. Ja jednak bardzo lubię ten nasz lokalny kocioł. Muzycy, z którymi miałam i mam okazję współpracować są świetnymi ludźmi. Nie mam powodu, żeby narzekać.
"Muzycy, z którymi mam okazję współpracować". Czyli kto?
Takim muzykiem jest m.in. Igor Nowicki. To jedna z osób, które sprawiły, że uwierzyłam w siebie. Co to znaczy? Zawsze lubiłam śpiewać, ale nigdy nie byłam przekonana, że robię to na tyle dobrze, aby zająć się tym profesjonalnie. Jako 15-latka pojawiałam się na imprezach z cyklu „Talent Show”, które odbywały się wówczas w Baranim Łbie. Już wtedy widziałam błysk w jego oku. Kiedy nieco dorosłam powiedział mi otwarcie „Fajnie śpiewasz. Powinnaś coś z tym zrobić” (śmiech). To dało mi energię do działania.
Zaprosił Cię do współpracy?
Polecił mnie Jackowi Bryndalowi. I tak też zaczęła się moja praca z Atrakcyjnym Kazimierzem. Dla mnie to był krok milowy. Bardzo kibicuje mi również Bartek Staszkiewicz, który motywuje mnie do nagrania autorskiej płyty.
Lubisz skakać po różnych rodzajach muzyki. Wystarczy przejrzeć Twoje muzycznie dossier. Atrakcyjny Kazimierz, Whiff, Astrolabium czy Hashir, w którym śpiewasz chasydzkie pieśni. Do tej dochodzą jeszcze różne jazzowe kombinacje. Wciąż poszukujesz swojego miejsca?
Każdy z takich projektów pociąga mnie tak mocno, że nie potrafię z żadnego zrezygnować. Do każdego wkładam dużo siebie. Bywam tak zapracowana, że brakuje mi często czasu na sen. Przykładowo z koncertami Hashir jest tak, że schodząc ze sceny jestem całkowicie wypruta z emocji. Być może wszystko przez to religijne przesłanie, które niosą te teksty.
Zdecydowałaś się wreszcie nagrać płytę. Dlaczego do razu koncertową?
Albumy live zawsze miały dla mnie największą wartość. W studiu nigdy nie uda się osiągnąć takiej energii, jaka wytwarza się na koncercie. Chyba, że nagranie uda się zrealizować na tzw. „setkę”. Muzycy na koncercie inspirują i dodają skrzydeł. O wiele lepiej jestem wtedy w stanie zaśpiewać niż na próbie.
Co złoży się na repertuar, który znajdzie się na albumie?
Wybrałam utwory, które lubię wykonywać i w których dobrze się czuję. „Cheek to Cheek”, „Georgia On My Mind”, „Summertime”, „Before You Eccuse Me”... Pojawi się też przypuszczalnie coś z repertuaru Czesława Niemena.
Największy problem dobrych wokalistek polega na tym, że nie mając własnego repertuaru, muszą skupiać się na graniu standardów.
Cały czas dążę do tego, aby występować z własnym materiałem. Żartuję, że społeczeństwo nie jest jeszcze gotowe, aby usłyszeć moje piosenki. Pomysłów jest wiele. Do głowy wciąż przychodzą mi nowe melodie. Największy problem mam z tekstami. Może dlatego, że z wykształcenia jestem polonistką i tak bardzo zwracam uwagę na każde słowo. Ostatnio sporo tekstów dostałam od Gosi Trzpil. Na Facebooku znalazła mnie też osoba, której spodobało się to jak śpiewam i podrzuciła mi swoje wiersze. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz