Voo Voo "Wszyscy muzycy to wojownicy" |
Nie jest to płyta która zmienia postrzeganie polskiej muzyki, ale wszyscy, dla których w rocku liczą się przede wszystkim gitarowe riffy powinni mieć ją w swojej kolekcji. Obowiązkowo. Wojciech Waglewski po raz kolejne pokazuje, że jest gitarzystą nietuzinkowym. Powtórzę za innymi jeśli napiszę, że jeszcze nigdy Voo Voo nie nagrało w swoje karierze tak bardzo rockowej płyty. Ale to prawda.
„Zbroja po to by/ Bronić naszych drzwi/ By już nie mógł żaden łoś/ W naszym życiu zepsuć coś” – śpiewa lider Voo Voo swoim charakterystycznym głosem w piosence otwierającej album. „Zbroja” przypomina nieco wczesne kompozycje Morphine. Takich utworów - granych unisono przez gitarę, saksofon i momentami bas - jest zresztą na płycie więcej. „Wszyscy muzycy to wojownicy” to jednak przede wszystkim hołd dla muzyki lat 60. i 70.
Lekko Hendriksowskie solówki - rozpędzona i hałaśliwa w „Miło byłoby mi”, czy spokojniejsza w „Za głupi”, gitarowa jazda w „Mało mnie rusza” i „Mają się nas bać”. No i jeszcze kompozycja pilotująca w radiowej Trójce projekt „Męskie granie”, czyli „Wszyscy muzycy to wojownicy” (od czasów „Oni zaraz przyjdą tu” Breakoutu bodaj najbardziej rozpoznawalny polski riff). Jest na tej płycie w co się wsłuchiwać.
Ostatni album Voo Voo to wbrew pozorom nie tylko szybkie wycieczki po gryfie. Mamy tu i nieco psychodeliczny „Za głupi”, a nawet echa country – w „Gruz” i „Nico”. Jakie ma się ostatecznie wrażenie po przesłuchaniu tej płyty? Cytując Waglewskiego z kompozycji zamieszczonej na samym końcu, można powiedzieć, że „Wszystko znika a zostaje muzyka”. Oczywiście w głowie. I to na długo.
Voo Voo, Wszyscy muzycy to wojownicy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz