Strony

poniedziałek, 2 marca 2015

Cały ten pop, czyli Maciej Tacher solo

- Muzyka zawsze była obecna u mnie w domu. Ojciec gra na saksofonie i śpiewa. Jeździł po świecie, grał standardy po hotelach i na statkach. Wspólnie z siostrą chodziliśmy do szkoły muzycznej, choć dla mnie ta przygoda bardzo szybko się skończyła - rozmowa z MACIEJEM TACHEREM, wokalistą grupy Manchester, który w najbliższy czwartek w toruńskim klubie Lizard King po raz pierwszy zaprezentuje się ze swoimi solowym projektem.

Maciej Tacher (Fot. Grzegorz Olkowski)

- Kiedy pierwszy raz pomyślałeś, aby wkroczyć na solową ścieżkę?

Dokładnie nie pamiętam. Parę lat temu doszedłem do wniosku, że fajnie byłoby zrobić równolegle coś swojego. Planuję płytę, ale to jeszcze potrwa, a póki co uznałem, że to dobry moment, aby pokazać się z tym materiałem na scenie. Postanowiłem trochę się tymi utworami pobawić, wyjść z nimi do ludzi, zobaczyć jaki będzie ich odbiór.

- Ile masz już tych piosenek?
   
Około dwudziestu. Niektóre mają po kilka lat. Jedną piosenkę odkopałem z czasów liceum, wtedy  miałem swoją pierwszą kapelę, zresztą britpopową. Pewnie to właśnie wtedy zacząłem wymyślać jakieś pierwsze utwory. Muzyka zawsze była obecna u mnie w domu. Ojciec gra na saksofonie i śpiewa. Jeździł po świecie, grał standardy po hotelach i na statkach. Wspólnie z siostrą chodziliśmy do szkoły muzycznej, choć dla mnie ta przygoda bardzo szybko się skończyła. Muzyka nie zaczęła się dla mnie w zespole Manchester. Jeśli dorastasz w muzycznym środowisku, to wiadomo, że prędzej czy później zaczniesz kombinować i próbować klecić jakieś piosenki.

- Od tego britpopu z liceum, do teraz dzieli Cię muzyczna przepaść.

Nadal lubię brytyjskie granie, ale to tylko ułamek moich muzycznych zainteresowań. 

- Po Twoim solowym projekcie spodziewałem się totalnej zmiany stylu - skoku np. w elektronikę, albo flirtu z ostrzejszymi gitarami. Przynajmniej tak to sobie wyobrażałem. Tego wszystkiego nie ma. Prezentujesz się z zupełnie nowej popowej strony.

Pop to bardzo szerokie pojęcie, a ostry rock to zupełnie nie moje klimaty. Od strony produkcji sprawa jest jeszcze otwarta, ale ciągnie mnie do akustycznego, przestrzennego brzmienia. Mój materiał jest dosyć różnorodny i nie chcę też szukać tu na siłę wspólnego mianownika.

- Piosenki, w których śpiewasz "Tu się z motylami godzą ćmy, te najdziksze i najbardziej kosmate ćmy" oraz w kolejnym numerze do przesterowanej gitary z tekstem "zgasło słońce, a księżyc spadł" to moim zdaniem potencjalne przeboje z wpadającą w ucho linią wokalną. Muzycznie podążają nieco w kierunku takich klimatycznych kołysanek.

Skoro tak mówisz. Klimatyczne kołysanki, jest coś na rzeczy.

A praca nad tekstem? Inaczej się pisze do autorskiego projektu niż dla zespołu?

To dwie zupełnie różne bajki. Pisanie dla Manchesteru polega na chodzeniu ścieżką kompromisów. Przy własnych utworach tego nie ma, podobnie jak pośpiechu. Kiedy zdarza się, że piszę dla Manchesteru, a na trzeciej płycie będzie nawet tego sporo, to z reguły trzeba to zrobić „na zaraz”. Wtedy potwornie się spinam. Konwencja jest radiowa, takie są też oczekiwania, więc trzeba zrobić to tak, aby wszystkim się podobało, a jednocześnie żeby samemu nie cierpieć później na scenie, albo gdy piosenka poleci w radio.

Maciej Tacher (Fot. Grzegorz Olkowski)

- Czyli…

…wcale nie jest łatwo napisać dobrą złą piosenkę (śmiech). Nie chcę być jednak odbierany tak, że oto stoję po stronie zacietrzewionych niszowców, którzy uważają, że wszystko co puszczają w radiu jest złe. Nie. Robienie piosenek do mainstreamu rządzi się swoimi prawami i choć wydaje się, że ogólnie poziom leci na łeb na szyję, to są też artyści którzy nie obniżają poprzeczki i funkcjonują. Np. Lemon. To oznacza, że się da.  

- A gdy piszesz dla siebie ?

Gdy mam już pomysł na piosenkę, muzykę i formę, to nie spieszę się z tekstem. Jeśli do mnie nie przyjdzie, to piosenka potrafi przeleżeć latami. Do tego mogę pisać o czymkolwiek i nie muszę być wcale komunikatywny. 

- Podczas czwartkowego koncertu w klubie Lizard King zagrasz w trio. Dwie gitary i instrumenty dęte. Dlaczego takie oszczędne instrumentarium?

Będą jeszcze klawisze. To pierwszy koncert. Nie wiem jak to się dalej rozwinie. Miałem taką koncepcję, aby to wszystko było w miarę delikatne, akustyczne. Dzięki temu nie muszę się przebijać głosem przez ścianę dźwięku. Brakowało mi tego.

- Można zgadywać w ciemno, że w 99 proc. Twoje nazwisko przyciągnie na ten koncert fanów, a raczej fanki Manchesteru.

No i część z nich będzie zadowolona i zostanie, a część nie będzie i wyjdzie. Zobaczymy. Muzyka wszystko zweryfikuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz