Strony

poniedziałek, 2 marca 2015

Jazz Od Nowa Festival 2015

Tego można było się spodziewać. Włodek Pawlik najmocniejszym akcentem „Jazz Od Nowa Festival”. Jubileuszowa, bo już piętnasta, edycja toruńskiego festiwalu odbyła się w tym roku w dwóch miejscach. W klubie „Od Nowa” i wyremontowanej  Auli UMK.

Pierwsze dwa klubowe dni stały się polem prezentacji dokonań Adama Pierończyka (występ dość nietypowy, bo zagrał solo), słynnego sekstetu Jana Ptaszyna Wróblewskiego, międzynarodowego trio Trzaska – Harnik – Brandlmayr oraz formacji Piotr Schmidt Electric Group. Zgodnie z festiwalową tradycją było zatem miejsca na typowe mainstreamowe granie, a także na odrobinę szaleństwa pod postacią muzycznej awangardy. I to w świetnej odsłonie.


Włodek Pawlik i Paweł Pańta (Fot. Grzegorz Olkowski)

Przyznaję, że od czasu, kiedy Mikołaj Trzaska przestał grywać z Miłością, nie było mi z nim muzycznie po drodze. Pomimo, że to świetny muzyk, to jednak nigdy nie potrafił całkowicie porwać mnie swoja grą  - czy to na płycie, czy to na koncercie. Aż do tegorocznego festiwalu. Oto dostaliśmy bowiem świetny przykład muzyki improwizowanej w najczystszej postaci. Zagranej przez muzyków, którzy doskonale wiedzą jak w tym obszarze należy się poruszać, aby nie zbliżyć się do miejsc, w których można się już zgubić.

Jeśli może zaistnieć coś takiego jak baśniowa awangarda, to Mikołaj Trzaska właśnie ją podczas drugiego dnia „Jazz od Nowa Festival” stworzył. Granie za pomocą odkręconych talerzy na bębnach, ślizgi tępymi narzędziami po strunach fortepianu, arytmiczne uderzanie w klapy saksofonu, przeciąganie smyczkiem po instrumentach perkusyjnych. Wbrew pozorom, każdy z tych dźwięków miał znaczenie i tworzył spójną całość. Świetne, choć przyznaję, że niektóre z tego typu improwizowanych kompozycje mają tylko koncertową rację bytu.

Na tym tle prezentujący się tego samego dnia projekt Piotra Schmidta wypadł nieco blado, choć zapewne ci, którzy oczekiwali klasycznych brzmień – po muzycznej podróży zafundowanej publiczności przez Trzaskę - byli zadowoleni. Kwartet zaprezentował materiał ze swojej wydanej dwa lata temu debiutanckiej płyty „Silver Project”, a także premierowe kompozycje. Całość usytuowana muzycznie gdzieś między jazzem, funkiem i soulem. 

Na trzeci dzień festiwal przeniósł się do Auli UMK, gdzie mieliśmy okazję wysłuchać największej gwiazdy tegorocznej imprezy – trio Włodka Pawlika, który dzięki świetnej płycie „Night in Calisia” sięgnął po Nagrodę Grammy. Publiczności, która masowo stawiła się na koncercie, organizatorzy nie sprawili tym razem takiego psikusa, jak przed rokiem. Koncert Michała Urbaniaka poprzedziło wówczas totalnie freejazowe trio Ballister, które bardzo szybko uzmysłowiło wszystkim „niedzielnym” fanom jazzu, że grać można również na… podpórce od wiolonczeli. Tym razem było mniej awangardowo.

W piątek przed jednym z najsłynniejszych obecnie polskich muzyków jazzowych na świecie, wystąpił Przemek Strączek International Group. Zabrzmiała m.in.  i „Konstancja”, i tytułowy utwór z jego ostatniego albumu „White Grain Of Coffee”. Dobry koncert. Bardzo dobry międzynarodowy skład. Jednak to co usłyszeliśmy później, spowodowało, że nikt nie miał wątpliwości, kto był tego wieczoru największą gwiazdą.

Najprościej byłoby napisać o pianiście Włodku Pawliku, że dał znakomity koncert. Jednak żadne nawet najbardziej pozytywne słowo nie odda tego, co działo się na scenie. Włodek Pawlik, kontrabasista Paweł Pańta, perkusista Cezary Konrad (brawo!). Trójka muzyków, z których każdy potrafił zaznaczyć dany utwór swoją indywidualnością. To się ceni. Już dawno nie było tak mocnego jazzowego akcentu w Toruniu. Rzecz godna jubileusz 15-lecia festiwalu. Technika, finezja wykonania… Oj, działo się na scenie.

Zespół zagrał materiał z płyty „Anhelli”, inspirowanej poematem Juliusza Słowackiego, a także kompozycje z utytułowanej „Night in Calisia”, które zapewniła liderowi światowy rozgłos (tę ostatnią można było zresztą kupić po koncercie na winylu za 100 zł). Mam nadzieję, że Pawlika wkrótce w Toruniu jeszcze usłyszymy, bo reakcja po koncercie pokazała, że głód na jego granie jest w mieście potworny. Może więc na Jordankach? Z orkiestrą?  

Ostatni dzień „Jazz od Nowa Festival” należał do Tomasz Stańko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz