- Podstawowym celem każdego artysty jest przekraczanie, swoista forma transgresji. I mam nadzieję, że w swoim życiu wielokrotnie przekraczałem siebie - mówi Adam "Nergal, Darski, lider grupy Behemoth.
Podobno w lodówce trzymasz dwie probówki. W jednej masz
swoją krew, a w drugiej swoje nasienie. Po co?
Zrobiłem to intuicyjnie. Ale teraz jak mnie o to pytasz,
doszedłem do wniosku, że być może jest to jakieś nawiązanie do naszej flagi
narodowej.
Nergal (Fot. Aleksander Ikaniewicz) |
Prowokujesz.
Trochę się z tego śmieję, a trochę prowokuję. A może coś jeszcze innego... Tak naprawdę moje nasienie jest tylko symbolicznie w mojej
lodówce. Aby przetrwało nie mógłbym go przecież trzymać u siebie w domu. To
moje zabezpieczenie, z którego skorzystałem jeszcze przed chemioterapią, będąc świadom spustoszenia jakie ten napalm zrobi w moim organizmie. Z kolei o krew
poprosiłem pielęgniarkę w Akademii Medycznej, gdzie byłem częstym gościem po
przeszczepie. I rzeczywiście mam ją w domu. To już druga fiolka. Pierwszą
oddałem Denisowi Forkasowi, który jest autorem okładki do naszej ostatniej
płyty „The Satanist”. Po co mam kolejną? Nie wiem.
Forkas zanim namalował obraz, który trafił na Waszą
okładkę, wymieszał Twoją krew z farbą. To prawda czy tylko zgrabny chwyt
marketingowy?
Prawda. Jest znanym rosyjskim malarzem i okultystą.
Zaczepiłem go kiedyś na Facebooku, później przenieśliśmy się z rozmową na
Skype’a. Nasz dialog był obopólnie inspirujący. Twarzą w twarzą spotkaliśmy
dopiero przed naszym koncertem w Moskwie. Wtedy przekazałem mu fiolkę.
Zakochałem się w jego sztuce. Od razu kupiłem kilka obrazów, które zdobią
ściany mojego domu. Mam nadzieję, że obraz „The Satanist” też się wkrótce u
mnie znajdzie.
Kim dla Ciebie jest ten tytułowy satanista z Waszej płyty?
Odpowiem krótko. Celowo umieściliśmy na tej okładce lustro.
Sądzisz, że gdybyście nie nazwali tak Waszej płyty, to by nie
odwołano koncertu Behemotha podczas tegorocznej edycji Seven Festival w
Węgorzewie?
Nigdy nie zastanawiam się nad takimi rzeczami. Zawsze
staram się być odpowiedzialny tylko za siebie. Nie mogę brać odpowiedzialności
za innych ludzi, którzy nie radzą sobie ze swoimi emocjami.
Musiałeś jednak spodziewać się takiej reakcji.
Sądzę, że taka reakcja jest efektem ubocznym tego, co
robimy. To nie jest tak, że mam obmyśloną strategię na wszystko. Moim głównym
celem nie jest prowokacja. Zdaję sobie sprawę z tego, że treści, które
proponujemy - również dźwiękowo - to sztuka ekstremalna. Używamy w niej radykalnych
środków, aby osiągnąć optymalna ekspresję. Dla mnie i środowiska, w którym
tworzę, to chleb powszedni. Jeśli jednak coś z tego co robimy przenika do
mainstreamu, to zawsze mierzy się z opinią publiczna, która nie jest wychowana
w duchu takiej muzyki. Być może są ludzie, którzy nie potrafią poradzić sobie z
tym przekazem. Jest dla nich kompletnie niestrawialny. Ale tak jak powiedziałem
na początku – nie mogą brać odpowiedzialność za innych.
Im Ty jesteś popularniejszy, tym protesty są silniejsze. I
odwrotnie – im protesty są silniejsze, tym Ty stajesz się popularniejszy.
To chyba idealne rozwiązanie?
Inaczej Cię zapytam. Dziś chyba już każdy w Polsce na
hasło Behemoth jest w stanie podać kilkanaście skojarzeń typu: Nergal, black
metal, satanista, podarcie Biblii... Często są to osoby, które nie znają nawet
żadnego Waszego utworu. To sukces, czy częściowo porażka?
Dlaczego porażka?
To przecież na muzyce powinno Wam zależeć najbardziej.
Oczywiście. Album „The Satansit” sprzedał się już w
nakładzie 11 tysięcy płyt. Skupiam się na wymiernych liczbach. Wiem, że jak
gramy trasę koncertową, to będzie prawie w większości wyprzedana. To jest
probierzem tego, co dla mnie jest definicją sukcesu. Że są ludzie, którzy
rozumieją to, co robię. Którzy kupują płyty w czasach, kiedy coraz mniej osób
to robi. I chodzą na koncerty w czasach, gdy sytuacja finanasowa w kraju jest
dość kiepska. To jest dla mnie sukces. Co mnie tak naprawdę obchodzi reakcja
pana X i pani Y? Nie mam na to wpływu. Robię swoje. Szczerze. I mimo dwóch
dekad grania takich dźwięków, przy wydawaniu kolejnej płyty, jestem
podekscytowany jak dzieciak.
Rola w „Ambassadzie” Juliusza Machulskiego i udział w
telewizyjnym „The Voice of Poland” miał ocieplić Twój wizerunek?
Nie wiem. Nie mam żadnego PR-owca. Poruszam się po tym świecie bardzo intuicyjnie i czasem – jak każdy - popełniam błędy. I Bogu, tfu,
dzięki za nie. A ocieplił? Nie czytam mediów, z których mógłbym się o tym
dowiedzieć. Próbuję po prostu co jakiś czas różnych rzeczy. Właśnie jestem na
etapie nagrywani audiobooków, na których czytam kryminały. Strasznie mnie to
ekscytuje. Jestem w takiej komfortowej sytuacji, że mogę pozwolić sobie na
robienie w życiu wyłącznie tych rzeczy, które mnie kręcą. Nie pamiętam, abym zrobił
coś dla pieniędzy, co by nie było koherentne z moim systemem wartości, etyka i
estetyką. Lubię próbować nowych rzeczy. Dzięki temu mogę się też dowiedzieć
wielu rzeczy o sobie, kulturze, mediach…
Polityka się o Ciebie nie upomniała?
Upomniała. Łatwo się domyślić kto, ale ode mnie się tego
nie dowiesz (śmiech). Jeszcze tego nigdzie nie mówiłem, że dostałem ostatnio
propozycję, aby z ramienia jednej partii wystartować w wyborach do Parlamentu
Europejskiego.
Podjąłeś już decyzję?
Raczej z tego nie skorzystam. Staram się kierować w życiu
wewnętrznym głosem. Bardzo prosto można przy tej okazji zrobić spory dym i nie
ukrywam, ze cieszy mnie jak widzę ogień. Polityka to jednak nie jest moja
przestrzeń. Kompletnie się na tym nie znam.
Jesienią znów zagracie koncert w Toruniu. Znów w
studenckim klubie „Od Nowa”. Poprzedni występ Behemotha poprzedziła fala
protestów. Listy do rektora UMK słali zarówno przeciwnicy, jak i zwolennicy
koncertu. Zważywszy na to, jaki tytuł nosi Wasz nowy album, można się
spodziewać, że i tym razem będzie podobnie. Chciałbyś powiedzieć coś tym,
którzy będą próbowali odwołać Wasz występ?
Pewnie. Do wszystkich tych, którzy sprzeciwiają się naszym
koncertom, mam jeden niezmienny przekaz: Nie ustawajcie w trudzie!
Tylko w Polsce macie takie problemy?
Tak. Zdarzały się czasami pikiety w Stanach Zjednoczonych.
To bipolarny kraj. Z jednej strony największa technologiczna potęga i
szafowanie hasłami wolnościowymi, a z drugiej zacietrzewienie i zaściankowa
bogobojność charakterystyczna dla południowych stanów. I właśnie tam raz albo
dwa razy wydarzyła się taka sytuacja.
Był jakiś moment w Twoje karierze, kiedy pomyślałeś, że
poszedłeś trochę za daleko?
Mam nadzieję (śmiech).
Bliżej Ci chyba to libertarianina niż satanisty, którym
straszą księża na lekcjach religii.
Nie wiem. Każde myślenie jest dobre, jeśli jest twoje i
szczere. Nie podejmuję się tego, aby kogoś oceniać. Czasami intuicyjnie robię
coś, za czym dopiero później nadążam logicznie. Ale muszę to zrobić, bo jeśli
nie, to dojdzie do poważnej implozji i zaleję się żółcią od środka (śmiech).
Muszę zatem czasem krzyknąć, wyrzygać się na zewnątrz. Podstawowym celem
każdego artysty jest chyba przekraczanie, swoista forma transgresji. I mam
nadzieję, że w swoim życiu wielokrotnie przekraczałem siebie.
***
Behemoth zagra w Toruniu 11 października 2014 roku w ramach V Od Nowa Metal Fest.
***
Behemoth zagra w Toruniu 11 października 2014 roku w ramach V Od Nowa Metal Fest.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz