Strony

poniedziałek, 18 listopada 2013

MGM w wersji koncertowej

Choć zespół Mirosława „Gonza” Zacharskiego wraca w pewien sposób do swoich akustycznych korzeni, to jednak jakże inne jest to granie od tego, co ponad dekadę temu zaprezentował przy okazji  debiutu. 

Sympatii do grupy MGM nigdy nie ukrywałem. Zwłaszcza, gdy zespół postanowił odżegnać się od swoich bluesowych korzeni i za sprawą gitarzysty Tomasza Prasa postawić na hard rocka. A trzeba przyznać, że jak Pras się postara to potrafi na żywo nieźle przyłożyć na gryfie. Miałem nawet tę przyjemność, że obfotografowałem i zaprojektowałem MGM dwie okładki - singla i ostatniego album pt. "New Heads". Po jego wydaniu zespół wielokrotnie obiecywał, że kolejnym krokiem będzie płyta koncertowa. Album został już zarejestrowany. Trwa produkcyjna kosmetyka. Aby nie być gołosłownym muzycy podrzucili mi surowy materiał. A w zasadzie jego równą połowę.

Do posłuchania dostałem akustyczną - pierwszą część płyty. Druga będzie w całości elektryczna. Większość kompozycji to utwory z ostatniego albumu. Jest tu zarówno „Kot”, „Złamana”, jak i pulsująca „Gorąca krew”. Do zespołu po okresie przerwy powrócił Witold Puciński. Drugi gitarzysta sprawił, że kompozycje brzmieniowo stały się nieco bardziej treściwe. Pierwsze na co zwraca się uwagę w tym materiale to olbrzymia energia, która wylewa się niemal z każdego utworu i zmusza słuchacza, aby potupał sobie do rytmu nogą. Bronią się nawet te kompozycje, które pierwotnie - tak jak "Świat (Wyrwać się)" - pomyślane były jako mocne, elektryczne numery.

Mankamentem, a może dla niektórych atutem tego materiału, jest brak niespodzianek. MGM niezwykle solidnie gra tu wszystko to, do czego przyzwyczaił słuchaczy przez lata. Nikt nie mówi, aby przy okazji koncertowej płyty grupa miała teraz wywracać swoje piosenki do góry nogami, ale przydałby się jakiś powiew świeżości pod postacią premierowego utworu. Tym bardziej, że od „New Heads” minęło już trochę czasu.
Ale z ostateczną oceną wstrzymam się jeszcze do czasu przesłuchania całości. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz