Projekt "Kozmic Blues" zabrzmiał w toruńskim Dworze Artusa. Choć koncert był przedni, a wokalistka śpiewała z olbrzymią pasją, to jednak po jego zakończeniu pojawiło się nurtujące pytanie. Komu należały się te brawa? Natalii Przybysz czy Janis Joplin?
W tym roku minęło dziesięć lat od czasu wydania „Siły sióstr”. Debiutanckiego albumu Sistars, który wstrząsnął polskim rynkiem muzycznym. Co ciekawe zespół przemówił na początku tego roku nowym singlem po sześciu latach milczenia. Natalia i Paulina Przybysz nie marnowały w tym okresie czasu i wydeptywały osobne muzyczne ścieżki. Starsza z nich wydała w tym roku dość odważną płytę, na której postanowiła zmierzyć się z piosenkami kojarzonymi z najbardziej znaną wokalistką soulowo-bluesową na świecie - Janis Joplin.
Natalia "Natu" Przybysz (Fot. Materiały promocyjne) |
Albumu „Kozmic Blues” w całości nie słyszałem, ale koncert pod względem muzycznym był niezwykle udany. Pasja, energia, brzmienie... Natalia Przybysz z rozbudowanym o sekcję dętą zespołem zaprezentowała w Dworze Artusa prawie wszystkie wypromowane przez Joplin evergreeny. Z „Piece of My Heart”, „Maybe” i „Move Over” na czele. Wokalistka uczyła się tych piosenek długo i zadane lekcje odrobiła, co wcale nie było takie proste. Nie zdecydowała się przy tym na burzenie hipisowskich pomników, pozostając wierna oryginalnym wersjom.
„Dobre piosenki zasługują na to, aby je grać” - podkreślała wielokrotnie w wywiadach. I ma rację. Prawda jest również taka, że większość osób przyszło na ten koncert nie tyle z sympatii do Przybysz, ile z ogromnego sentymentu do twórczości Janis Joplin, co dało się zauważyć i wyczuć na sali. Średnia wieku podczas piątkowego wieczoru była zresztą dość wysoka.
Co będzie dalej z muzycznym projektem starszej z sióstr Przybysz? Zespół uchylił rąbek tajemnicy podczas bisów, kiedy to zagrali m.in. „Do kogo idziesz?’ Miry Kubasińskiej. Czyżby więc kolejnym krokiem było odkurzenie polskiej spuścizny blues-rocka?
Na koniec dość osobista refleksja. W życiu naoglądałem się już wielu koncertów. I to zarówno polskich, jak i zagranicznych wykonawców. Jeszcze nigdy nie widziałem jednak, aby ktoś wpier... podczas występu banany i mówił z pełnymi ustami do mikrofonu. Dla jednych może to być przejaw luzackiego stylu bycia wokalistki - co znalazłoby nawet potwierdzenie w jej ubiorze - ale ja nazwałbym to zwykłym brakiem szacunku dla publiczności. O jej kręceniu nosem na warunki nagłośnieniowe wspominać już nie będę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz