Wracam po długiej przerwie spowodowanej promocją książki o Camino... Na razie kilka słów o muzyku, o którym miałem napisać już wcześniej. Piotr Orzechowski zwany w muzycznych kręgach jako Pianohooligan. Jego pianistyczne popisy redefiniują nieco myślenie o grze na fortepianie. Zupełnie inaczej niż zrobił to kiedyś Możdżer. Choć Orzechowski ma dopiero 22 lata, to już zdążył sięgnąć po laury najważniejszego festiwalu jazzowego w Europie. Ale po kolei.
Orzechowski narobił w ostatnim półroczu sporo zamieszania w muzycznym wiecie. Nie tylko ze względu na swoje umiejętności, ale również z powodu swojego dość krytycznego podejścia do obecnej muzyki. I nie chodzi tutaj o radiowy pop, który zwykliśmy z umiechem wytykać palcami. Orzechowski w wywiadach krytykuję jazz i naszych rodzimych klasyków tego gatunku, o których mawia krótko: "Muzeum".
- Muzycy w Polsce grają to, co Amerykanie grali kilkadziesiąt lat temu. Koszmar. Ci ludzie pracują w muzeach. Nie mam zamiaru być muzealnikiem. Chcę ożywić ducha jazzu, odejść od muzyki akademickiej. Czekam na konfrontację - prowokował niedawno w wywiadzie dla "Newsweeka". Mówi się o nim, że jest cudownym dzieckiem muzycznej sceny. Zaczął grać w wieku 5 lat. Dwa lata później zdobył pierwszą nagrodę na krakowskim Festiwalu Instrumentalistów i Multiinstrumentalistów.
Orzechowski dziś? Na nogach trampki i krótko cięte włosy. Przezwisko Pianohooligan jest nie tylko określeniem jego sposobu gry, ale również buntem przeciwko muzycznym epigonom. Zafascynowany sonoryzmem Krzysztofa Pendereckiego postanowił w ""Experiment; Penderecki" przenieść jego muzykę na fortepian. Sam mistrz był zaskoczony tym pomysłem. Zaskoczony i jednocześnie zaintrygowany.
Drzwi do kariery Orzechowski wyważył w 2011 roku, gdy zdobył główną nagrodę w szwajcarskim "Montreux Jazz Piano Competition". Jako pierwszy Polak w historii tego konkursu. W tym samym roku na festiwalu "Sacrum Profanum" zagrał w duecie z Adrianem Utleyem z Portishead. W Toruniu miał zagrać ze swoim High Definition. Nie zagrał. A posłuchać go sobie warto...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz