Subiektywne rzut oka na polskie płyty w minionym roku. Bez
Hey’a, Peszek, Kampu, Koteluk, Babadag i innych...
UL/KR „UL/KR”
Jeden z najciekawszych debiutów minionego roku. Wycieczka w
mroczną elektronikę stworzoną przed gorzowski duet. Projekt intrygujący zarówno
muzycznie jak i tekstowo. Niepokój wylewa się z tych kompozycji i karze prosić
o jeszcze. Po przesłuchaniu całości pozostaje niedosyt, że ten materiał nie trwa
nawet 30 minut.
Tres.B “40
Winks Of Courage”
Niezwykle urozmaicone granie na światowym poziomie. Na
poranek, wieczór i środek dnia. Wszystko tu płynie. Tres.B jest o krok do
przodu przed resztą polskich kapel.
Polsko-duńsko-amerykańsko-holendersko-angielski projekt. I może to właśnie dzięki
tej mieszance międzynarodowych korzeni tworzą muzykę, której słucha się z taką
przyjemnością.
T.Love “Old
Is Gold”
Renesans T.Love. Po czasach zaglądania w ślepe uliczki ekipa
Muńka Staszczyka wyszła na prostą nagrywając najspójniejszy album w swoje
historii od czasu "Prymitywu". Dwa krążki, a słucha się jak jednego.
To krótka historia muzyki minionego wieku podana w pigułce. No i literacko
Staszczyk może się tutaj kilkoma kawałkami pochwalić.
Paula & Karol „Whole Again”
Folk spotyka się tutaj z popem. Dawno nie słyszałem tyle
radości z grania na jednej płycie. To nie są wirtuozi. Robią to co lubią i tak
jak potrafią. A przy tym zupełnie nie oglądają się na boki. Bez zadęcia i
pchania na afisz. Pod sztandarem polsko-kanadyjskim nagrali album lekki i
przyjemny. Taki jakich na polskim rynku wciąż mało.
Voo Voo „Nowa płyta”
Wojciech Waglewski z kolegami wciąż formie. Po raz kolejny
łączą nuty na styku różnych gatunków w charakterystycznym dla Voo Voo stylu.
Pierwsza płyta nagrana bez Stopy, ale za to z młodym Bryndalem, który nadał
zespołowi zupełnie inną pulsację. I te teksty Waglewskiego, który już dawno
posiadł dar opowiadania historii własnym językiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz