Bilety na piątkową odsłonę tegorocznej edycji „Jazz Od Nowa Festiwal” nie można było kupić już od początku tygodnia. Wielbicieli jazzu i tych, którzy nie słuchają takiej muzyki na co dzień, zelektryzowało szczególnie jedno nazwisko na festiwalowym plakacie: Leszek Możdżer. Dla tych, którzy znają twórczość pianisty sprzed okresu albumów „Piano” i „Time” ważniejsze było jednak to, że obok nazwiska Możdżera widniało drugie: Tymon Tymański.
Obaj panowie na początku lat 90. przecierali ścieżki dla yassu, awangardowej odmiany jazzu nowoczesnego. A Miłość - zespół, który wówczas stworzyli – pisząc wręcz encyklopedycznie - na trwałe wpisał się do klasyki gatunku zyskując swoją legendę. Ich ostatni album „Talkin’ About Life And Death” nagrali wspólnie z Lesterem Bowiem 11 lat temu. Później zespół przestał istnieć - Tymański oddał się nowym projektom, a Możdżer rozpoczął karierę solową.
Leszek Możdżer Fot. T.Bielicki |
Teraz wrócili. Zagrali razem jako trio z udziałem Kuby Staruszkiewicza na perkusji. Trzeba przyznać, że przez te ponad 10 lat wiele się w ich grze pozmieniało. Nieprawdopodobnie rozwinął się Możdżer. Za czasów Miłość równoprawny członek zespołu, dziś wyraźny lider, który swoją grą wysuwał się w piątek na pierwszy plan. Tak naprawdę to właśnie on był gwiazdą koncertu pozostawiając w tyle kolegów. Choć brawa zebrał również Staruszkiewicz.
Zaczęli od „Luke’a the Skywalkera” z debiutanckiej płyty Miłości. Z tego pierwszego okresu ich znajomości zabrzmiało zresztą tego wieczoru więcej utworów. W symboliczny sposób zakończyli koncert wybierając jednak „Incognitora” z solowej płyty Możdżera, co w odniesieniu do całego występu pokazało długą drogę jako przeszedł w swoje karierze pianista. Sporo było w tym występie sentymentalnej podróży wstecz.
Pamiętam koncert Miłość podczas pierwszej edycji „Jazz Od Nowa”. Już bez Możdżera i po tragicznej śmierci Jacka Oltera. Pod starym szyldem zagrali wówczas Tymański-Trzaska-Grzyb. Wypadło - delikatnie mówiąc - średnio. Pamiętam też inny koncert. Możdżer z projektem Ola Walickiego – Metalla Pretioza. Rozwalili na łopatki. Sobotni koncert w klubie „Od Nowa” pokazał, że dysproporcje między muzykami dawnej Miłości są tak ogromne, że na kolejne albumy ich starej formacji nie ma już co liczyć.
Poniżej Miłość ze swojej ostatniej płyty w przeróbce "Venus In Furs" Velvet Underground:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz