Strony

sobota, 19 lutego 2011

Los Angeles Trio "Carissima"

Los Angeles Trio "Carissima"
Kto powiedział, że Toruń z Bydgoszczą nie może nic wspólnie stworzyć? Przykładów jest kilka. Najwięcej na gruncie muzycznym. Wspomnijmy chociażby festiwal "Harmonica Bridge" Sławka Wierzcholskiego i jazzowe koncerty zespołu Los Angeles Trio. Ten ostatni wydał niedawno swoją najnowszą płytę. Tytuł? "Carissima", czyli "Najdroższa". Spis zawartych utworów może budzić lekki uśmiech, ale nie ocenia się przecież albumu bez jego przesłuchania. Zajrzyjmy więc do środka. 
"Ada, to nie wypada", "Sex appeal", "Już taki jestem zimny drań", "Ach śpij, kochanie". Znamy to? Oczywiście. Ale na pewno nie w takich wersjach. Jeśli więc potraficie zanucić te piosenki i spodziewacie się usłyszeć je tak, jak je zapamiętaliście, to nie jest to płyta dla was. Każde z 12 nagrań na płycie brzmi tutaj jak klasyczny jazzowy evergreen. I nie ma się czemu dziwić. Przecież taki Henry Wars mógłby, jak zapewnia kontrabasista Andrzej "Bruner" Gulczyński, przy odrobinie szczęścia zostać polskim Georgem Gershwinem. 
Jest spokojnie i nastrojowo. Muzyka z "Carissimy" nadaje się jednak nie tylko na wieczory z lampką wina, ale również na leniwe niedzielne poranki czy popołudnia. Raz wolno, raz szybciej, ale wszystko na tej płycie płynie. I to w odpowiednim tempie. Na które utwory warto zwrócić uwagę? Przede wszystkim na otwierające album i wspomniane już "Ada, to nie wypada", gdzie panowie Bogdan Hołownia i Józef Eljasz dają subtelny popis swojego kunsztu. O takich nagraniach mówi się "jazz w białych rękawiczkach". I jest ich na płycie więcej. 
Pędzący do przodu "Sex appeal", lekkie "Już taki jestem zimny drań", czy, co może wydać się sporym zaskoczeniem, "Kiedy znów zakwitną bzy" z partię fortepianu pulsującą rytmiką reggae. Oj, ci, którzy lubią takie kojące, nieśpieszne granie, będą do tej płyty wracać wielokrotnie. Warto zaznaczyć, że to już kolejny album, który ukazał się nakładem autorskiego wydawnictwa Bogdana Hołowni "HoBo Records". 
Jest jeszcze jedna kwestia, o której należałoby wspomnieć, a która nadaje bardzo osobisty wymiar tej płycie. Członkowie Los Angeles Trio mieli początkowa nagrać album w hołdzie Erollowi Garnerowi. Plany uległy jednak zmianie. Pod koniec roku zmarła matka Bogdana Hołowni. Pianista zaproponował, aby nagrać płytę, którą mógłby właśnie jej zadedykować. Osobiście wybrał kilkanaście piosenek pochodzących z czasów jej młodości i zaaranżował jazzowo. Powstał wyjątkowy prezent.

Los Angeles Trio, Carissima, HoBo Records. 

2 komentarze: