Strony

poniedziałek, 6 grudnia 2010

Andrzej "Kobra" Kraiński: Ćwierć wieku z Kobranocką

Andrzej "Kobra" Kraiński, lider Kobranocki opowiada o swoich początkach na muzycznej scenie.

- Podobno z Szybkim Kazikiem, który gra w Kobranocce na basie znacie się już od I klasy szkoły podstawowej?

- Poznaliśmy się 1 września 1971 roku na boisku Szkoły Podstawowej nr 7. Chodziliśmy razem do klasy z roczna przerwą, kiedy to pojechałem do rodziny w Kanadzie. Kazik jest zresztą jedyną osobą, która dostała przy mnie dwa razy wstrząsu mózgu.

- Wstrząsu mózgu...?

- No tak. Pierwszy raz zaraz po moim powrocie z Kanady. Przywiozłem stamtąd oryginalną piłkę do amerykańskiego futbolu. Na boisku za szkołą postanowiliśmy sobie pograć. Kazik biegł ściskając tę piłkę tak długo, aż nasz kolega, który postanowił wykopać mu ją z rąk trafił go w skroń. Kazik zaczął słabnąć, zbierało mu się na wymioty… Wylądował w szpitalu.

Kobranocka

- A ten drugi raz?

- Dwa lata później, gdy byliśmy już w VII klasie. Znaleźliśmy takie miejsce za lotniskiem, gdzie ktoś zrobił kort do gry w tenisa. Jeździliśmy tam rowerami, aby sobie pograć. Raz kiedy wracaliśmy rakieta Kazika zawieszona w siatce na kierownicy wkręciła się między szprychy, a on wywinął fikołka. No i powtórka. Zaczął słabnąć… Samochód, szpital… Nic nie przebije jednak historii, gdy jadąc na koncert z Giżycka do Szczytna byliśmy siedem razy na pogotowiu. I za każdym razem z innej przyczyny.

- Już w podstawówce założyliście pierwszy zespół?

- No jasne. Kiedy wróciłem z Kanady Kazik kupił sobie litewski instrument klawiszowy – Pille. To był straszne gówno, ale jak na 70. lata i czasy, gdy zasłuchiwaliśmy się Omegą, to było coś. Ja kupiłem sobie w sklepie harcerskim drugie takie cacko. I Kazik niczym MacGyver zmontował dwupoziomowe klawisze. To właśnie on nauczył mnie pierwszych funkcji na gitarze: a-moll, d-moll i e-moll albo E-dur… Wtedy zaczęliśmy grać muzykę eksperymentalną… (śmiech)

- Jak to brzmiało?

- Nie za dobrze (śmiech). Ja uderzałem całe akordy, a Kazik, który od I klasy szkoły podstawowej uczył się gry na pianinie, grał do tego nieco szybciej dźwięki na klawiszach. Do tego otwieraliśmy pianino, aby mieć dojście bezpośrednio do strun i przeciągaliśmy po nich różnymi przedmiotami. Wszystko oczywiście rejestrowaliśmy na kasetach. Odsłuchiwaliśmy to później zafascynowani efektami, potakując głowami i szepcząc „Taaak… Super...”

- Macie jeszcze te nagrania?

- Całe szczęście, że nie. Mamy za to nagrania z końca lat 70, gdy mieliśmy po 14 lat. Jest tam kilka utworów nagranych z Wojtkiem Stefańskim. Raz tego posłuchałem i chyba nigdy już więcej tego nie zrobię. I to wcale nie z winy Wojtka.

- Jak nazywał się pierwszy zespół, który mieliście razem z Kazikiem?

- Pierwszy nie miał nazwy. Drugi nazywał się Impreza Dla Chętnych. Graliśmy własne kawałki. Z jakimi tekstami? „Jestem robol sobie/ Na budowie co dzień robię/ Bluesa przy łopacie śpiewam / A robotę olewam”. Pamiętam jeszcze kawałek z tekstem „Napisz do mnie kochana list pachnący rumiankiem/ Na różowym papierze świeżym leśnym porankiem”, a także „Rady z dzieciństwa w sercach trzymamy/ Tak pół od ojca, tak pół od mamy”. Melodię tego utworu z podstawówki wykorzystaliśmy później w utworze napisanym dla piłkarskiej reprezentacji Polski.

- Zagraliście z tym materiałem jakiś koncert?

- Nie, ale w 1979 roku był jeden człowiek, który słuchał naszego koncertu w domu u Kazika. Dziś jest dyrektorem Domu Muz i nazywa się Tomasz Grześkowiak. Mieliśmy zagrać przed Kryzysem na Rynku Staromiejskim, ale nic z tego nie wyszło.

- A w liceum?

- W I LO założyliśmy w dwójkę Fragmenty Nietoperza. Potrzebowaliśmy gitary basowej, więc powiedziałem do Kazika „Teraz będziesz basistą”. I jest nim do teraz. (śmiech) Autentyczna historia. Mieliśmy instrumentalny utwór pt. „LO I”. Drugi kawałek miał refren” Stary mi wciąż o maturze, a to jeszcze tyle czasu/ Umówiłem się z dziewczyną, chciałbym jechać z nią do lasu”. Pierwszy koncert zagraliśmy w 1981 roku na Inowrocławskich Spotkaniach Artystycznych. Był szał jak jasna cholera. W swoim życiu miałem wtedy okres hendriksowski i grałem wiele dźwięków niekoniecznie z sensem.

- Z powodu tego utworu o maturze mieliście podobno jakiś problemem w szkole?

- 1 kwietnia graliśmy koncert w I LO. Grono pedagogiczne opuściło salę. Następnego dnia pierwsza lekcja – chemia. „Bryndal, Kraiński do odpowiedzi…”. Dwie pały. Następna lekcja – to samo. Siedem lekcji – siedem pał. Strasznie słabe to było, nawet z dzisiejszego punktu widzenia.

- Komentowali coś?

- Pewnie. „Dziesięć godzin nauki i godzina grania, a nie odwrotnie” – takie było przesłanie.

- Co dalej?

- Z Fragmentami Nietoperza trafiliśmy pod skrzydła „Od Nowy”. Klub żył już wtedy Nową Falą i punk rockiem, a my graliśmy pseudobluesy. Kazik wkręcił nas na przesłuchanie. Prezentowaliśmy się przed komisją, w której byli m.in. Grzegorz Ciechowski, Waldek Rudziecki i Sławek Ciesielski. Byliśmy przerażeni, ale ostatecznie nas przyjęto. Grzegorz Ciechowski zdradził mi później po latach, że był wtedy temu przeciwny. Nieco później Kazik z Piotrem Wysockim wyrzucili mnie z Fragmentów Nietoperza.

- Za co?

- Za bardzo skumałem się z Ciechowskim i zacząłem wprowadzać innowację do ich muzyki. Grałem mniej dźwięków i zupełnie inaczej je dobierałem. Ciechowski zaopiekował się mną i wymyślił nazwę dla nowego projektu – Nowo-Mowa. Graliśmy tam w trzech: Mariusz Ziemba, Piotr Piątek i ja. Po pół roku dołączył Andrzej „Bruner” Gulczyński. Później za Piątka przyszedł Piotr Wysocki z Fragmentów. Było fajnie, a później już coraz mniej fajnie. Przekazałam pałeczkę lidera i dostałem bilet do wojska.

- Aby uciec przed wojskiem trafiłeś na oddział psychiatryczny i poznałeś wtedy Ordynata Michorowskiego, który do tej pory jest autorem waszych tekstów…

- Dokładnie. Wtedy narodził się zespół Latający Pisuar, który z czasem przekształcił się w Kobranockę. Nazwa pochodziła od jednego z utworów. „Kiedy przyszedł pierwszy maja wtedy wiedział każdy krajan/ Żeby znaleźć jakiś srocz, by na pochód oddać mocz/ Znalazł się podobno talent, co balkonu srał w transparent/ Cztery lata za ten swąd sprawiedliwie dał mu sąd”. I właśnie w refrenie było: „Latający pisuuuuar!”. Po wielu latach jeden z utworów Latającego Pisuaru „Na wzwodzie” nagraliśmy na płycie Kobranocki.

- Zagraliście słynny koncert podczas Balu Plastyka w klubie „Od Nowa”. Wszyscy wspominają, że było ostro.

- A kiedy nie było ostro? (śmiech) Pamiętam, że przed koncertem piliśmy duże ilości wina. Kazikowi, który miał gitarę basową - słynną „maczugę” odziedziczoną po Pawle Kuczyńskim z Republiki - zepsuł się instrument. Co robić? Obok był schowany Ibanez Andrzeja Gulczyńskiego. Jego wymarzona gitara, na którą musiał ciężko harować.

- Wzięliście?

- Wzięliśmy. Idziemy z nią po schodach i ktoś zawołał „Kazik!”. On się odwrócił i "bach" gryfem o barierkę. A kit z tym.. Idziemy dalej. Wywrotek na scenie już nie pamiętam ile było. Kazik miał na nadgarstku pieszczochę z ćwiekami, a graliśmy wtedy dość szybko... Do tego metalowy pasek. Po koncercie gitary wyglądała jakby ktoś po niej z obu stron jeździł gwoździami. Bruner jak to zobaczył, to nie było wesoło. Próbował reanimować gitarę, ale nie wyglądało to fajnie. Z numerów, które przeszły do repertuaru Kobranocki graliśmy tylko „List z pola boju”.

- Podczas imprezy cytując za waszą stroną „Kazik przebrany na monstrualnych rozmiarów fallusa przebijał symboliczną błonę dziewiczą zawieszoną na drzwiach klubu”..

- To był początek balu organizowanego przez Yacha Paszkiewicza. Na drzwiach wejściowych rozwieszono pergamin. Kazik na głowę dostał nasadkę z tektury i gipsu. W sumie miał może z trzy metry wysokości. Zrobił rozbieg i …

- Są z tego jakieś zdjęcia?

- Nie z przebijania. Mamy tylko z koncertu.

- Ile z utworów Latającego Pisuaru trafiło do Kobranocki?

- Tylko „List z pola boju”. Pierwsze nagrania Kobranocki robiliśmy w styczniu 1986 rok w Bydgoszczy. Wszystkie numery znalazły się później na pierwszej płycie, ale jeszcze raz zostały nagrane. Wszystkie oprócz „Ameryki” . Tylko ja mam ten kawałek wypalony na kompakcie. „Jak ten diabeł w nas pierdolnie/ Będzie wreszcie po wojnie”. Sławek Ciesielski przyniósł tekst. Może kiedyś wydamy go jako bonus.

Ćwierć wieku z Kobranocką, Kwadrat z 19 sierpnia 2010 roku.

Ps. Poniżej jako bonus teledysk Kobranocki promujący ich album "SPOX"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz