Strony

czwartek, 12 listopada 2015

Paraliż Band "Na brzegu rzeki"

Paraliż Band "Na brzegu rzeki"
Paraliż Band pamiętam jeszcze z czasów, kiedy sięgał w swoim repertuarze po przeboje Kultu i zabarwione szkockim akcentem melodie. Bardzo dawno temu. Jakże daleką drogę przebył ten zespół od czasów debiutanckich nagrań, które krążyły pod koniec ubiegłego wieku w szkołach przepalane po piracku z płyty na płytę. Jak bardzo rozwinął się instrumentalnie nie tracąc przy tym swojego unikalnego charakteru, który od lat nadają mu świetnie zaaranżowane dęciaki, charakterystyczne chórki i sekcja rytmiczna, który trzyma puls kompozycji za gardło. 

Biorąc „Na brzegu rzeki” do ręki wiemy czego można się spodziewać. To nie zarzut. Zespół konsekwentnie wydeptuje swoją ścieżkę korzennego reggae. Nie sili się na  nowatorstwo. Trwa przy tym co lubi i w czym czuje się najlepiej. Nie wiem czy bardziej na atmosferę tych nagrań ma wpływ to, że członkowie zespołu tak długo ze sobą grają, czy fakt, że poza sceną również tworzą niemal rodzinną ekipę. Potrafią też czasem - jak w instrumentalnym „Żwirek i Muchomorek patrzą na spadające sputniki” - mrugnąć relaksacyjnie do słuchacza. 

- Nie gramy z innych pobudek niż radość z bycia blisko muzyki i dzielenia się nią. Muzyka reggae jest niszowa,  a my jesteśmy niszą tej niszy. To nie ogranicza - wręcz przeciwnie. Daje możliwości. Pozwala robić to, na co mamy ochotę. Chcemy nagrać utwór smutny - nagrywamy. Wesoły, ale bez tekstu - proszę - twierdzi Jędrzej Bączyk, gitarzysta grupy Paraliż Band. - Wartością jest to, że gramy jak potrafimy i tyle. Zadaliśmy sobie pytanie: kto na tę płytę tak naprawdę czeka? Z wyjątkiem kilku wiernych fanów chyba nie ma wielu oczekujących. Mamy wolną drogę. Nagrajmy dla tych ludzi, których twarze regularnie widujemy na koncertach. I dla siebie, żeby móc iść dalej.

I to chyba jest najlepsza rekomendacja tego albumu.

Paraliż Band, Na brzegu rzeki, 2015.

1 komentarz: