Strony

środa, 19 sierpnia 2015

Toruńskie Gwiazdy 2015

Już po raz dziesiąty wielkim koncertem podsumowano najciekawsze zjawiska muzyczna na toruńskiej scenie. Tegoroczni zwycięzcy plebiscytu Toruńskie Gwiazdy?

Michał Juszkiewicz oraz Bart Kiciński z Moove na scenie. (Fot. Grzegorz Olkowski) 

Tomasz Organek, który obecnie jest najbardziej rozchwytywanym toruńskim artystą, do zdobytych w ubiegłym roku w plebiscycie dwóch Flisaków – dołączył w tym roku zasłużenie trzeciego – dla Wykonawcy Roku. Nagroda za Płytę Roku powędrowała do grupy Absurd za minialbum „Radiowe piosenki”. Płyta ukazał się nakładem wytwórni Hard Rock Pub Pamela Records z Torunia, a zatem toruńskiemu wydawcy również należy się część tego splendoru. DJ-em Roku został DJ Chmielix, a Nadzieją Roku - Funkologia.

Ta ostatni kategoria co roku potwierdza, że toruńska scena muzyczna wciąż jest w stanie wygenerować młodych i zdolnych wykonawców, którzy bez kompleksów są gotowi zawalczyć o swoje miejsce w muzycznym świecie. Z tegorocznych nominowanych najbardziej energicznie robi to grupa Moove, którą pojawiła się podczas piątkowego wieczoru na scenie. Panowie nie zdobyli co prawda w tym roku Flisaka (o przyznaniu nagród decydują internauci), ale zaprezentowali muzyczne show, warte co najmniej kilku takich nagród.

Bart Kiciński z Moove w akcji (Fot. Grzegorz Olkowski)
Siła rock’n’rolla tkwi w prostocie i ogromnej energii. Jednak niczym byłaby ta energia, gdyby nie udawałoby się zarazić nią publiczności. A grupa Moove skutecznie porwała publikę. Bartek Kiciński szalał ze swoją gitarą nie tylko na scenie. Kiedy postanowił zeskoczyć na dół, aby pokonać barierki i grając solo przejść między widzami, ostatni malkontenci (jeśli tylko tacy byli) dali uwieść się ich muzyce ochoczą włączając do zabawy. I nawet Urszula, która pojawiła się w finale Toruńskich Gwiazd, nie była w stanie im tego show ukraść.

Panom z Moove gratuluję i z niecierpliwością czekam na ich debiutancką płytę.

wtorek, 4 sierpnia 2015

"My lunatycy. Rzecz o Republice” - premiera 26 sierpnia

- Co ciekawe wszyscy muzycy mocno podkreślali inteligencję Grzegorza. A nawet się jej bali. Bardzo fajnie opowiedział o tym Grzegorz „Gelo” Sakerski z Rejestracji: „Gdy Grzegorz miał zły humor, to lepiej było nie podchodzić. Gdy miał dobry, to też, bo zabijał inteligencją" - Rozmowa z ANNĄ SZTUCZKĄ i KRZYSZTOFEM JANISZEWSKIM, autorami książki „My lunatycy. Rzecz o Republice”, w której okiem fanów przyglądają się legendzie polskiego rocka.

 
Okładka książki "My lunatycy. Rzecz o Republice"
Czego jeszcze nie wiemy o Republice, a będziemy mieli szanse dowiedzieć się z Waszej książki?

Dotychczasowe materiały na temat Republiki powstawały w oparciu o wywiady z członkami zespołu, dziennikarzami i osobami z branży muzycznej. Przez tyle lat nikt nie wysłuchał jeszcze opowieści fanów, bez których przecież żaden zespół nie miałby szans istnieć. To właśnie fani byli kluczem do powstania tej książki. Zależało nam, aby przybliżyć ich wspomnienia. Nie wszystkie zmieściły się, choć książka  liczy aż 576 stron.

Z czego zrezygnowaliście?

Z wielu fotografii, gadżetów, zdjęć, wierszy, rysunków, ankiet i różnych pamiątek.

Gdy za takie książki biorą się fani, istnieje zagrożenia, że przesadnie będą gloryfikować swoich ulubieńców.

Nie stawiamy Republice pomnika. Niektórzy wręcz opowiadają o tym, że oddalali się i przybliżali do Republiki. Urodziliśmy się na początku lat 70, a więc Republikę odbieraliśmy mając ok. 12 lat. W takim wieku przeżywanie muzyki zawsze jest niezwykle intensywne. W oczach mieliśmy wówczas tylko biało-czarne pasy. Później poszliśmy na studia, założyliśmy rodziny, zaczęliśmy pracować... Republika wciąż była obecna, ale już w nieco inny sposób. Z takiej też perspektywy sięgamy do wspomnień naszych rozmówców.

Przystąpiliście do jej napisania jako fani znający Republikę na wylot. Musiało być jednak coś, co zaskoczyło Was podczas pracy.
Anna Sztuczka oraz Krzysztof Janiszewski (Fot. Bogusław Pawłowski)


Tak, ale nie mogliśmy tego opisać (śmiech). Zaskoczyło nas, że w dyskografii zespołu tak mocno doceniana jest płyta „Siódma pieczęć”. Co ciekawe wszyscy muzycy - czy to z Kobranocki, Rejestracji czy Bikini -  niezwykle mocno podkreślali inteligencję Grzegorza. A nawet się jej bali. Bardzo fajnie opowiedział o tym Grzegorz „Gelo” Sakerski z Rejestracji: „Gdy Grzegorz miał zły humor, to lepiej było nie podchodzić. Gdy miał dobry, to też, bo zabijał inteligencją.” Do tego opowieści o jego tytanicznej pracy. Dyscyplina i ciężka praca. To cechowało Republikę.

O słynnych imprezach organizowanych przez Grzegorza Ciechowskiego napisaliście?

Tak. Samo życie towarzyskie w tamtych czasach było dość ciekawe. Rozmowy pokazują jak odczuwało się muzykę, gdy nie było internetu. Sam Grzegorz zdobywał płyty m.in. dzięki przyjaciółce Dancę Pawłowskiej, która była autorką fanzinów z tekstami zespołu. Jest nawet kartka z notesu, na której zrobił jej listę albumów, która miała mu przywieźć z Wiednia. Wszyscy spotykali się najpierw przy ul. Popiela, a później przy Szosie Lubickiej. Najwięcej o tych imprezach opowiadał „Max” (Grzegorz Pituła - przyp red.). Jego najtrudniej było przekonać, aby się otworzył. Był najbliższym przyjacielem Grzegorza i bardzo przeżył jego śmierć.

Najciekawsza rozmowa?

Jednym z najciekawszych było spotkanie ze Zbigniewem Ostrowskim. Szczera rozmowa na temat przyjaźni studenckiej i odczuwania poezji, o tym jak stworzyli słynny reportaż kreowany. To on udostępnił nam listy fanów pisanych do Trójki, które ukażą się po raz pierwszy w druku. Każda z rozmów odkrywa coś nowego. Menadżer Andrzej Ludew opowiada m.in. historie okładek i słynnego logotypu zespołu. Wspomnieniami podzieliła się też m.in. siostra Grzegorza - Aleksandra Krzemińska i jego córka - Weronika Ciechowska. Od Joli Muchlińskiej (pierwszej żony GC - przyp. red.) otrzymaliśmy wiele zdjęć z końca lat 70. Z randek, wspólnych wyjazdów... Jest też poruszająca rozmowa, w której Gosia Stec opowiada o śmierci Grzegorza. Dużo w tej książce jest emocji.

* "My lunatycy. Rzecz o Republice” ukaże się 26 sierpnia nakładem Wydawnictwa Muza. Zawiera 62 rozmowy. Anna Sztuczka w latach 80. prowadziła fanklub Republiki „Moje Modły” oraz współorganizowała koncerty związane z Republiką. Krzysztof Janiszewski jest wokalistą grupy Half Light, która m.in. w hołdzie Republice nagrała album "Nowe orientacje".

niedziela, 2 sierpnia 2015

Jak brzmi nowoczesny rock’n’roll? Oto Moove z Torunia

Zaczynali w Bydgoszczy, ale ostatecznie swoje losy związali z Toruniem. Energii, którą prezentują na scenie, można im pozazdrościć. Oto nowa nadzieja toruńskiego rocka: grupa Moove. 

Grupa Moove (Fot. Adam Juszkiewicz)

Choć „Love Payment Blues” może budzić skojarzenie z AC/DC, to już kolejny kawałek „21st Century Girl” unosi zespół w inne rejony. Obie piosenki grupy Moove zadebiutowały niedawno w sieci i zwiastują nadejście debiutanckiej płyty zespołu. - Odbiliśmy się właśnie od dużej wytwórni płytowej. Metal Mind gwarantował nam dystrybucję w sklepach, ale żadnej promocji. A kto kupi album zespołu, który nie jest znany? Lepiej wydać ją samemu i sprzedawać na koncertach - twierdzi gitarzysta Bartek Kiciński.




To właśnie od Kicińskiego zaczęła się historia zespołu.- Bardzo długo poszukiwałem kogoś do wspólnego grania. Dopiero gdy spotkałem grającego na basie Mateusza Fidlera, coś zaiskrzyło - mówi. - Znaleźliśmy się za pośrednictwem strony www.rockmetal.pl Próbowaliśmy grać z różnymi wokalistami i perkusistami. Bez skutku. Część nagrań wrzuciliśmy do sieci i wtedy odezwał się do nas Michał Juszkiewicz. Przesłał nam gotowe wokale do dwóch naszych piosenek. I ruszyliśmy. 

- To fascynujące, że nasz zespół powstał dzięki mediom społecznościowym. Przez pierwsze miesiące pracowaliśmy wspólnie, nie spotykając się nawet osobiście - mówi wokalista. - Przełomem okazało się zwycięstwo na KATAR-ze w 2014 roku. Dzięki niemu nie tylko nagraliśmy pierwszą EP-kę, ale także trafiliśmy na nowego perkusistę - Macieja Felka.

  

Średnia wieku w zespole to 20 lat. Najstarszy pracuje jako kelner w browarze „Jan Olbracht”. Najmłodszy nie ma jeszcze matury. A jednak razem brzmią jakby funkcjonowali na scenie od lat. Koncerty? - Pół roku temu po 30 przestałem już liczyć... Staramy się grać wszędzie - mówi Kiciński. 

Scenę dzielili już m.in. z Lao Che i z Acid Drinkers. Ich rock’n’roll w czystej gitarowej postaci rzucił na kolana publiczność oraz jurorów kilkunastu festiwali i przeglądów. Wrocławskiego Festiwalu Form Muzycznych, Śliwka Festu, Muzycznej Jesieni w Grodkowie. Giwery w Giżycku... - Wszystkie nagrody staramy się inwestować w zespół. Dzięki temu udało nam się uzbierać środki do nagrania i masteringu debiutanckiej płyty - opowiadają. 

Grupa Moove (Fot. Adam Juszkiewicz)

Całość zarejestrowali pod okiem byłego gitarzysty Acid Drinkers - Przemysława „Perły” Wejmanna - w Poznaniu. I to na setkę. Efekt? Podczas słuchania głowa mimowolnie sama rusza się w rytm utworów, a człowiek w jakiś nieprawdopodobny sposób czuje potrzebę śpiewania refrenów wspólnie z wokalistą. Ostatnio do zespołu Moove dołączył klawiszowiec - Dawid Burlikowski. - Chcemy teraz ubrać nasz styl w nieco inne ciuchy - nowoczesne i elektroniczne - twierdzi Juszkiewicz. - Chcemy unowocześnić i wprowadzić coś nowego do rock’n’rolla.