Jeden dzień z życia Nicka Cave'a. Podczas Międzynarodowego Tofifestu nie udało mi tego filmu się obejrzeć. Nadrobiłem to kilka dni później podczas pokazu w kinie Centrum. Świetny, choć momentami przegadany, niby-dokument z ciekawym pomysłem narracyjnym. Dla fanów Cave'a rzecz obowiązkowa. Ze świetną muzyką i zapadającymi w pamięci leniwymi ujęciami. Wizualnie dopieszczony. Kto czytał biografię Iana Johnstona ten wiele z opowieści, które płyną z ekranu już słyszał.
Z nowych rzeczy - zapamiętałem szczególnie te fragmenty o pisaniu tekstów piosenek. O mitologizowaniu zdarzeń, które się w nich pojawiają.O tym jak rodzą się w głowie australijskiego wokalisty. "Buduję je na zasadzie kontrapunktu. W jednym pokoju zamykam małe dziecko i mongolskiego socjopatę. I patrzę co będzie się działo. Jeżeli nic się nie wydarzy, to wpuszczam do pokoju klauna. Jeśli dalej nie przynosi to efektów, to trzeba zrobić kolejny krok. Zastrzelić klauna."
Z nowych rzeczy - zapamiętałem szczególnie te fragmenty o pisaniu tekstów piosenek. O mitologizowaniu zdarzeń, które się w nich pojawiają.O tym jak rodzą się w głowie australijskiego wokalisty. "Buduję je na zasadzie kontrapunktu. W jednym pokoju zamykam małe dziecko i mongolskiego socjopatę. I patrzę co będzie się działo. Jeżeli nic się nie wydarzy, to wpuszczam do pokoju klauna. Jeśli dalej nie przynosi to efektów, to trzeba zrobić kolejny krok. Zastrzelić klauna."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz