Strony

niedziela, 4 listopada 2012

Leszek Możdżer: Od Chopina po Komedę


Kilka lat wystarczyło Leszkowi Możdżerowi, aby dokonał artystycznego skoku do przodu. Dziś to polski towar eksportowy, którym powinniśmy mocno chwalić się za granicą. 

Za pomocą jednego fortepianu zaczarował w piątek słuchaczy. Ile zagrał kompozycji podczas swojego półtoragodzinnego koncertu w toruńskim Dworze Artusa? Nie wiem. Wystarczyło, że dotknął palcami klawiszy, aby publiczność popłynęła razem z nim po muzycznej tafli jeziora. Jak to jest, że gdy zasiada do fortepianu każdy utwór, który zagra jest inny. Ma inną barwę. I niezależnie czy gra kompozycje Fryderyka Chopina czy Krzysztofa Komedę, słychać w tym myślenie o muzyce Leszka Możdżera. I to nie tylko dzięki charakterystycznemu staccato.
Zaczął od „Tactics”, autorskiej kompozycji, która otwiera jego najnowszym album z archiwalnym koncertem sprzed kilku lat. Nagrał go wspólnie z amerykańskim pianistą Walterem Norrisem. Później poszło już niemal zgodnie z programem. Trochę wspomnianego Chopina i więcej Komedy z balladą „Nim wstanie dzień” na czele. To nie wszystko. Był również „Incognitor” i cudownie rozciągnięte „Suffering”, w którym Możdżer preparując dźwięki fortepianu improwizował przez dłuższy czas na jednej figurze basowej.
Prawie wszystko czego się Leszek Możdżer dotknie, muzycznie definiuje na nowo. Najbardziej słychać to bodaj na jego płytach z muzyką Chopina, nieco mniej na albumie z muzyką Komedy czy nagraniach z kompozycjami Jana A.P. Kaczmarka. Zachwyt nad jego występem jest uzasadniony, bo chyba nikt opuszczający w piątkę Dwór Artusa – mimo drogich biletów - nie był rozczarowany. Bisy? Były. Krótkie, ale aż trzy. Wśród nich główny temat Andrzeja Kurylewicza z filmu „Polskie drogi”. Owacja, a później kolejka po autografy.
Pianista już dawno wyprzedził swoich kolegów z legendarnej grupy Miłość, w której rozpoczynał swoją jazzową ścieżkę. A wszelkie próby powrotu tamtego zespołu kończą się niepowodzeniem, co mogliśmy usłyszeć w Toruniu dwa lata temu podczas „Jazz Od Nowa Festival”. Możdżer przyćmił wówczas grą pozostałych muzyków zadając ostateczny cios szansie na reaktywację grupy. Dziś Możdżer koncertuje przed wszystkim sam. Zapełnia zarówno kluby, jak i koncertowe sale. I nie wypada jego dokonań nie znać.

Możdżer, Danielsson, Fresco, Suffering. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz