Strony

środa, 19 stycznia 2011

Manchester: Druga płyta w kwietniu

"Łatka z napisem "elementy punk rocka" łazi za nami do teraz. Jeśli my graliśmy punk rocka, to należy uznać, że grała go również Edyta Bartosiewicz" - wokalista Maciej Tacher oraz gitarzysta Sławek Załeński z grupy Manchester opowiadają o planowanej premierze drugiej płyty swojego zespołu. 


- Podobno rok 2011 będzie należał do Manchesteru? Wydajecie wreszcie drugą płytę. 

- Po trzech latach. Premiera kwiecień 2011. Za dwa tygodnie wchodzimy do studia. Materiał jest już gotowy. 

- Ile znajdzie się na niej utworów? 

- Chcielibyśmy, aby było ich czternaście. Zobaczymy czy to przejdzie. Dwa single z tej płyty funkcjonują już w radiu. "Tajemnica" oraz "Lawendowy".  

- Dają pewien obraz tego jak ten album będzie wyglądał? 

- Właśnie nie. Na płycie będzie można wyróżnić dwa nurty. Nie ukrywamy, że ostatnio zafascynowały nas wszystkie synth-rockowe rzeczy. Używamy teraz nieco więcej elektroniki. Z drugiej strony znajdą się również utwory "staromanchesterowe". Sięgamy wręcz do piosenek, które powstały na początku naszej działalności. 


Manchester z Torunia

- Skąd ten powrót do korzeni? 

- Na pierwszej płycie nie zmieściło się wiele rzeczy, które są w naszym repertuarze. Nie oznacza to, że będziemy teraz wygrzebywać same starocie. Chcemy wyjść z czymś nowym. Nasz problem polega jednak na olbrzymiej płodności. 

- Może powinniście wydawać płytę co miesiąc? 

- Bardzo chętnie (śmiech). Maciej ma taki pomysł, aby wydać te stare rzeczy na winylu. Stary oldskoolowy surowy Manchester na czarnym krążku. Na nowej płycie chcielibyśmy wrócić m.in. do piosenki "Ostatni raz z moją klasą". To jest chyba pierwszy numer, który razem zrobiliśmy. Piosenka powstała na pewną okoliczność. 

- Jaką? 

- Sławek uczy angielskiego w jednym z toruńskich liceów. Poproszono go, aby napisał utwór dla maturzystów. Nagraliśmy go na samym pianinie. Później poproszono nas, aby wykonać to u niego w szkole. To były początki Manchesteru. W sumie piosenka zupełnie mało rock'n'rollowa. Patrzę teraz na ten tekst "Moja szkoła jak majowy dzień"...  Jak ze śpiewnika ZMS-u. Utwór graliśmy tylko dwa razy na koncercie, a mimo tego jest na trzecim miejscu pod względem odsłuchań na YouTube. Piosenka zaczęła żyć własnym życiem. 

- Na YouTubie ludzie z całej Polski na wyścigi dołączają do niej swoje szkolne zdjęcia...

- ... a w tle Maciej tym swoim nostalgicznym głosem "Ostatni raz z moja klasą...". Łzy w oczach (śmiech). Jesteśmy za tym, aby utwór pojawił się w takiej samej surowej wersji na nowej płycie. Może dorzucimy do niej tylko jakieś zgrzyty starej płyty. Ze starszych piosenek powinny pojawić się także "Polski Londyn" oraz "Chemiczna broń twoich łez". 


- Skąd wziął się pomysł na teledysk do "Tajemnicy". Wszyscy masochiści oglądając go muszą zazdrościć Maćkowi. 

- Szczerze? 

- Pewnie. 

- Nasze zdania na jego temat są mocno podzielone. Na przykład Sławek nigdy nie obejrzał tego teledysku do końca. Nie podoba mu się. Pomysł wyszedł chyba od wytwórni. Kręciliśmy go w Boże Ciało. Wszystko odbyło się bardzo szybko... Teledysk miał przełamać ckliwy i romantyczny tekst utworu. "Tak blisko jesteś tu/ a tak bardzo za daleko"... Facet śpiewa o miłości, a tu nagle pojawia się laska z pejczem. 

- No właśnie. Laska z pejczem w teledysku, a jak się wsłuchać w wasze teksty to przeważa romantyczna miłość, ognisko, pierwszy raz i temu podobne szkole rzeczy. 

- Zespół to jest pięć różnych osób, cały czas trwa walka (śmiech). 

- Kto za to odpowiada? 

- Autorem muzyki Manchesteru w całości jest Sławek. Pod tym względem panuje hegemonia. Ma tyle pomysłów, że jest w czym wybierać. A teksty piosenek? Dzielimy się. 

- Rozumiem, że Sławek komponuje piosenkę. Jak jest punkowa to ląduje w jego drugim projekcie Aberdeen. A jak wyszedł mu pop, to idzie do Manchesteru? 

- Wiesz, kiedy Sławek grał jeszcze w Toronto (poprzedni zespół braci Załeńskich - przyp. red.), w pewnym momencie grupa stała się tak bardzo popowa, że on chciał się od tego już uwolnić. Wtedy tak naprawdę narodził się Manchester. Graliśmy wówczas nie tyle punkowe kawałki, co brit-popowe. Mimo tego łatka z napisem "elementy punk rocka" łazi za nami do teraz. Jeśli my graliśmy punk rocka, to należy uznać, że grała go również Edyta Bartosiewicz. 

- Jakie będą teksty na waszej nowej płycie? 

- Bzdetne, czyli takie do radia (śmiech). Na początku powstało kilka tekstów niemal kabaretowych, ale Maciej stwierdził, że nie chce występować w Big Cycu. Odeszliśmy od tego dość szybko. Przy pierwszej płycie teksty były anty-kobiece, a teraz? Będą ociekać seksem. Erotyka przede wszystkim. 

Manchester - druga płyta już w kwietniu

- Erotyka pierwszych razów czy dojrzalsza? 

- Oczywiście, że pierwszych razów. Jesteśmy przecież zespół popkulturowym i musimy trzymać pewną linię. W "Lawendowym" główny bohater budzi się po pierwszym razie z dziewczyną. I jest fajnie. Najnowszy utwór, który chcemy puścić jako kolejnego singla opowiada historię tego samego chłopaka dwanaście tygodni wcześniej. Spotyka dziewczynę i robi wszystko, aby zdjąć jej majtki. Oczywiście wszystko w tym tekście ubrane jest w ładną poezję. 

- Dzięki temu będzie można to wszystko bez przeszkód usłyszeć w radiu... 

- Do tego będzie jeszcze kilka tekstów Maćka, o których niektórzy członkowie naszego zespołu mówią, że nie mają pojęcia o czym opowiadają. W radiu nie pójdą, ale będzie trochę ambitniej na płycie (śmiech). To dla tych, którzy między słowami poszukują konkretnych refleksji. Sławek otwarcie przyznaje, że nie pisze ambitnych tekstów, a jak takie już napisze, to zazwyczaj lądują w szufladzie. Lubi proste teksty. Jak pisze "Dziewczyno nie oddawaj się na pierwszej randce" to właśnie o to dokładnie mu chodzi. 

- Jaki tytuł będzie nosił ten trzeci singiel, o którym wspominaliście?

- "Czas nas nie goni". Chłopak namawia dziewczynę, aby została u niego w pokoju. - Czas nas nie goni, a może coś się wydarzy - mówi. - A wino już jest. 

- I to jest pomysł na radiowy przebój? 

- Nikt na świecie nie ma pojęcie co może chwycić. Przykład? Opowiem ci o "Lawendowym". Współpracujemy z wieloma warszawskimi radiowcami z tzw. mainstreamu. Pokazujemy im swoje utwory. Wiesz co słyszymy? "To nie. To nie. Do dupy. To za ambitnie. Za rockowo. Tak się teraz nie gra." I  nagle posłuchali "Lawendowego" i zabij mnie, ale nie wiem, dlaczego właśnie wskazali ten utwór. 

- Jak dziś określacie to, co gracie? Na początku to był brit-pop z elementami rocka, a teraz? 

- Najbliżej jest nam teraz chyba do new rave i synth-rocka... Czy to co gramy jest jeszcze brit-popem? On wciąż nas fascynuje, ale to już chyba nie to. 

Seks między wersami, "Kwadrat" z 20 stycznia 2011 roku. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz