Strony

sobota, 18 grudnia 2010

Jerzy Tolak: Grzegorz Ciechowski to nie Michael Jackson

Rozmowa z Jerzy Tolakiem, menedżerem Republiki i przyjacielem Grzegorza Ciechowskiego, m.in. o tym, co jeszcze skrywają archiwa autora „Białej flagi”.

- Jest nadzieja, że ukażą się jeszcze jakieś archiwalne nagrania Republiki lub Obywatela G.C.?

- Nieodkrytych nagrań studyjnych nie ma już żadnych. Wiele występów było jednak nagrywanych dla programów telewizyjnych i kiedyś co najwyżej może ukazać się jeszcze jakiś koncert. Na razie nikt z nas jednak o tym nie myśli.

- Zapytałem o to, ponieważ jakiś czas temu prezentował Pan w radiowej „trójce” fragment roboczej wersji piosenki „Nie pokonasz miłości”. Można było usłyszeć śpiew Grzegorza Ciechowskiego, a wersja znacząco różniła się od tej, którą znamy ze ścieżki dźwiękowej do „Wiedźmina”...

- To było nagranie demo. Grzegorz nagrał je specjalnie z myślą o Zbyszku Zamachowskim, aby ten mógł nauczyć się śpiewać ten utwór. To tylko drobna ciekawostka i nie sądzę, aby kiedykolwiek została wydana. Dlaczego? Uważam, że nie ma jakiegokolwiek sensu wyciągać na siłę tego typu nagrań. To nie Michael Jackson.

- A materiały wideo? Przy kompletowaniu płyty DVD w 2002 roku sam Pan pisał, że ograniczono nagrania koncertowe Republiki.

- Są plany, aby pokazać koncerty dobrze zrealizowane pod względem dźwięku i obrazu. Zdradzę, że takie wydawnictwo ukaże się w przyszłym roku. Na DVD będzie znajdował się m.in. koncert Republiki. Materiał będzie zawierał również dokument o Grzegorzu nagrywany dla TVP. Nie jest to tylko moja inicjatywa. W 2011 roku chcemy wydać coś specjalnego z okazji 10. rocznicy jego śmierci.

- Dziś fani Grzegorza Ciechowskiego zjadą do Torunia na specjalny koncert poświęcony jego pamięci. Wybór artystów co roku spada na Pana barki. Jaki jest klucz?

- Nie zależy nam, aby zapraszać wyłącznie popularnych wykonawców, których dzisiaj jest pełno. To mają być artyści, którzy wyróżniają się w tłumie słabizny na polskim rynku muzycznym.

- Sugeruje im Pan, aby nie wywracali utworów Republiki za bardzo do góry nogami?

- Wręcz odwrotnie. Oczekuję, że nie przyjadą z kopią nagrania, ale wykonają wybrany utwór całkowicie po swojemu. Skoro zjawia się na przykład Gaba Kulka, to wiem, że zagra i zaśpiewa we własnym stylu. Jeżeli chodzi o wybór piosenek, to pozostawiam im wolną rękę. Czasami tylko koryguję, aby utwory się nie powtarzały.

- Podczas dotychczasowych koncertów usłyszeliśmy już kilkanaście muzycznych perełek. Chociażby Ewelinę Flintę z Bogdanem Hołownią w utworze „Odchodząc” czy Anię Dąbrowską, która rozłożyła na łopatki wersją „Sexy Doll”. Dlaczego nie wydano tych utworów w wersjach z Torunia?

- Sami artyści sugerowali, aby tego nie rejestrować. Dlaczego? Każdy z nich, poza Kasią Kowalska, która również wystąpi w tym roku, przygotowuje utwory specjalnie na ten jeden koncert. Zazwyczaj nie mają ich wcześniej ogranych i może się zdarzyć, że ich wykonania nie będą doskonałe. A jeśli zdecydujemy się nagrać koncert na płycie, to nie będzie już odwrotu. Jest jeszcze jedna sprawa. My nie robimy tych koncertów pod kątem komercyjnym.

- Jako menedżer przygląda się Pan artystom, którzy funkcjonują lub wkraczają na muzyczną scenę. Czego im brakuje, a co miała Republika?

- Nie chciałbym o tym mówić tylko w kontekście Republiki. Dziś z małymi wyjątkami nie ma wykonawców, którzy są po prostu oryginalni. Wszystko jest znane i przewidywalne. Rynek muzyczny zdewaluował się, ponieważ wszystkim wydaje się, że każdy może wejść na scenę. Zapomina się o czymś takim jak talent. To okrutne, że ludzie podchodzą do muzyki w sposób typu „Nagrajmy sobie płytę”. Niech więc ktoś ją nam napisze i wyprodukuje.

Muzyka nie tylko w biało-czarnych barwach, Nowości z 18 grudnia 2010 roku. 


Ania Dąbrowska dwa lata temu w Od Nowie. Jakoś nagrania średnia. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz