Strony

niedziela, 19 kwietnia 2015

The Blues Nightshift "Back to the roots"

- Po sukcesie w Memphis, kiedy doszliśmy do półfinału światowego festiwalu bluesa, otworzyły się nowe możliwości. Mamy propozycje koncertowe z różnych części świata. Potrzebowaliśmy materiału, który pokazywałby to, co zespół potrafi obecnie na scenie.  - rozmowa ze SŁAWKIEM WIERZCHOLSKIM, wirtuozem harmonijki ustnej oraz liderem Nocnej Zmiany Bluesa o albumie koncertowym "Back to the Roots". 

The Blues Nightshift "Back to the Roots"
Wasza najnowsza płyta przypomniała mi czasy, gdy bywałem na swoich pierwszych koncertach Nocnej Zmiany Bluesa. 

To dobrze! Taki zresztą był zamysł tej płyty. Nasz pierwszy koncertowy album ukazał się prawie 30 lat temu. Na „Nocnym koncercie” śpiewałem wyłącznie w języku angielskim. Od tamtego czasu sporo się nauczyłem. Lepiej gram i śpiewam. Zresztą na tym pierwszym koncertowym albumie też znalazł się utwór-symbol „Good Morning Blues”, do którego mam szczególną słabość. 

Skąd ten nagły powrót do korzeni? 

Moja poprzednia płyta „Matematyka serc”, którą uważam za najdojrzalszą w swoim dorobku, była próbą bardziej twórczego podejścia do bluesa z wykorzystaniem szerokiego instrumentarium. Zawsze lubiłem eksperymentować z bluesem. Nagrywałem albumy z jazzmanem Wojtkiem Karolakiem, z muzykami folkowymi, z zespołem wokalnym Affabre Concinui… Zawsze mnie ciągnęło do mieszania stylistyk. 

A teraz? 

Co bym nie zrobił, to i tak będę muzykiem bluesowym. Może chyba powiedzieć, że zatęskniłem za tymi korzeniami. John Mayall też w swoim życiu sporo eksperymentował, aby potem nagrać własne  „Back to the Roots”. Takich płyt było zresztą w historii muzyki sporo. Wydaje mi się, że po tych ponad 30 latach grania taki powrót wydaje się być czymś naturalnym. 

Niektóre z tych koncertowych wersji znamy z Twoich poprzednich płyt, gdzie były śpiewane po polsku. "Four O 'Clock in the Morning” to “Czwarta zero dwie”, a "If Trouble Was Money” to nagrane z Dżemem „Ani słowa o kłopotach".

Skoro sięgamy do korzeni bluesa, to postawiliśmy również na język angielski. Przez wiele lata śpiewałem po polsku, ponieważ wydawało mi się, że śpiewać powinno się w języku ojczystym. Na albumie gramy jednak wiele kompozycji w rytmie shuffle, co nie wypada dobrze po polsku. Kilka piosenek zdecydowałem się przetłumaczyć.  

Nazwę Nocnej Zmiany Bluesa zastąpił na okładce jej angielski odpowiednik – The Blues Nightshift, do tego poza bonusem w postaci „Chorego ba bluesa”, wszystkie numery zaśpiewane są po angielsku. To celowy zabieg, aby zaistnieć z tym wydawnictwem na Zachodzie?

W pewnym sensie to rzeczywiście taktyczne działanie. Po sukcesie w Memphis, kiedy doszliśmy do półfinału światowego festiwalu bluesa, otworzyły się nowe możliwości. Mamy propozycje koncertowe z różnych części świata. Potrzebowaliśmy materiału, który pokazywałby to, co zespół potrafi obecnie na scenie. 

Wybór Olsztyna na miejsce nagrywani płyty miał jakieś znaczenie?

W Olsztynie grałem wiele razy i mam tam świetne układy (śmiech). W moim domu na ścianie wisi nawet taki ozdobny obraz-dyplom, na którym jest napisane „Sławek Wierzcholski – ikona festiwalu Olsztyńskie Noce Bluesowe”. Wiedziałem, że skoro zorganizujemy tam koncert pod kątem nagrania i wydania go na płycie, to na pewno będzie odpowiednia atmosfera. Z nagrań celowo usunęliśmy zapowiedź oraz liczne komentarze między utworami, które słuchane po kilkanaście razy mogą być nudne. Nie ma tutaj żadnych dogrywek. Utwory, które wydawało nam się, że wypadły słabiej, wyrzuciliśmy.

The Blues Nightshift "Back to the Roots", MTJ 2015. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz