niedziela, 25 stycznia 2015

Grupa Ergo zakończyła nagrywanie drugiej płyty

- Ogromnie zależało nam, aby ten album był kolorowy. Aby mienił się różnymi barwami - mówi gitarzysta Łukasz Fijałkowski. - Dlatego też pojawia się na nim większa liczba instrumentów.

„Anabaza” to spolszczony tytuł pierwszego starożytnego dziennika wojennego, który wyszedł spod ręki Ksenofonta. Tak też będzie się nazywała druga płyta Ergo. - W dosłownym tłumaczeniu to słowa oznacza „idę w górę” - mówi Łukasz Fijałkowski. - Traktujemy to dość metaforycznie. Mam nadzieję, że zarówno z tekstami, jak i z muzyką zmierzamy w dobrym kierunku. Płyta będzie inna niż pierwsza, na której krążyliśmy wokół smutnych tematów. Teraz kładziemy nacisk na walkę.

 Łukasz Fijałkowski z realizatorem Marcinem Lampkowskim (Fot. Angelika Plich)
 
Od ich debiutu minęły cztery lata. To sporo. Ale jak mówi gitarzysta nie było sensu, aby zespół wcześniej wchodził do studia. - Lepiej jest czasem dać sobie trochę czasu, poczekać, aż poszczególne kompozycje nabiorą właściwy kształt - mówi. Na singla ma trafić utwór tytułowy, który zdaniem muzyków najbardziej uwidocznia tę nową odsłonę Ergo. - Gramy w tej chwili nieco mniej rockowo, co nie oznacza, że muzyka nie ma swojego pazura - uważa Fijałkowski.
Zapewnia, że całość brzmi bardziej jazzująco. I to zarówno pod względem  harmonii, jak i brzmienia zespołu. Utwory są mniej zamknięte w tradycyjnych schematach: zwrotka - refren. Przykład? Chociażby „Brzask - ostatni taki wieczór” czy „Homo erectus”. W „Rebelii” pojawia się free jazzowe solo Agnieszki Grajkowskiej-Wierzby na saksofonie. Z kolei w „Anabazie” na klawiszach solo zagrał Igor Nowicki. Na nowym albumie znajdzie się 10 kompozycji. W tym jedna instrumentalna, która będzie rozpoczynała każdy koncert.

Ergo w studiu (Fot. Angelika Plich)

- Podczas występów przewidujemy dużo improwizacji gitarowych - twierdzi Łukasz Fijałkowski. I nie są to słowa bez pokrycia. Każdy kto go zna, wie, że specjalizuje się technice oburęcznego tappingu. - W ciągu miesiąca pojawi się pierwszy singiel, do którego chcemy nakręcić teledysk. Cała płyta powinna ukazać się najpóźniej jesienią - opowiada. Warto wspomnieć, że muzyk pracuje także nad autorskim wydawnictwem, które wypełni muzyka instrumentalna spod znaku fusion. Szczegóły wkrótce.

wtorek, 20 stycznia 2015

Trzecia płyta Manchesteru i solowy album Macieja Tachera

Najpierw było "Zapominanie", do którego nakręcono teledysk będący wizytówka inwestycji Torunia. Teraz do sieci trafił utwór "Za mało". Oba zwiastują wydanie trzeciej płyty.

"Zabierz mnie/ W mroczne nieznane zaułki/ Duszy twej/ Gdzie nie bywał nikt przede mną/ Za mało, ciągle za mało/ Mi ciebie ciągle za mało"... - śpiewa w refrenie najnowszego utworu Maciej Tacher. Tekst premierowej piosenki, która kilka dni temu trafiła do internetu, napisał sam. Również on jest autorem słów do "Miłości we Wrocławiu", autoironicznego spojrzenia na potrzebę napisania tekstu piosenki o miłości, mającego sprostać radiowym oczekiwaniom. Wszystkie trzy utwory trafią na nową płytę Manchesteru. W sumie znajdzie się na niej dziesięć utworów.

Manchester (Fot. Materiały promocyjne zespołu)

- Album nie ma jeszcze tytułu. Trwają właśnie ostatnie miksy – mówi wokalista. Czego można się spodziewać? Fani poprzednich płyt mogą spać spokojnie. Manchester nie szykuje żadnej gwałtownej rewolucji swojego brzmienia. – Na trzeciej płycie będą normalne gitarowe piosenki. Będzie jeden anty-hit wakacyjny i trochę autoironii, ponieważ dane mi było napisać nieco więcej tekstów niż zazwyczaj. Utworem, który będzie muzycznie najbardziej odstawał od reszty będzie piosenka zatytułowana „Turcja” – mówi.

Data premiery nie jest jeszcze znana. O ile przy okazji trzeciej płyty Manchesteru nie będzie zbyt wielu niespodzianek, o tyle intrygująco zapowiada się solowy album Macieja Tachera. Gra w zespole zawsze łączy się z godzeniem się na kompromisy oraz niewychodzeniem poza pewną konwencję. Solowy projekt daje muzykowi szanse zaprezentowania swoich własnych fascynacji i kierunków poszukiwań. Czy tak będzie w tym przypadku? Wokalista już od dłuższego czasu gromadzi autorski materiał. Zanim całość trafi na płytę będzie go szlifował na klubowych koncertach.

- Mam już sporo utworów. Czy to będzie coś zupełnie innego? W dużej mierze tak, ale nie mnie to oceniać. Nie napinam się, aby się na siłę się od czegoś odróżniać. Tak naprawdę chodzi zawsze o jedno - o dobre piosenki – mówi Maciej Tacher. - Moje kompozycje są różnorodne - od onirycznych idiosynkrazji ocierających się o "poezję śpiewaną" po proste komunikatywne popowe numery. Nie lubię o tym rozmawiać, bo to jest zawsze tańczenie o architekturze. Zapraszam wkrótce do klubów.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...