sobota, 29 listopada 2014

Leszek Biolik i „Toruń/Od Nowa - Otwarta Scena - Live 13.12_2013”

- Jako Nowe Sytuacje pozostaniemy w gotowości do działania. (...) Mamy kilka pomysłów i choć każdy z nas ma nieco odmienne zdanie, wyciągamy wspólne wnioski - rozmowa z LESZKIEM BIOLIKIEM, basistą Republiki i prezesem Fundacji Otwarta Scena o unikatowym albumie „Toruń/Od Nowa - Otwarta Scena - Live 13.12_2013” oraz o kontynuacji Nowych Sytuacji.

Jak była idea powstania koncertowej płyty z ubiegłorocznego koncertu pamięci Grzegorza Ciechowskiego w klubie "Od Nowa"?? 

Zależało nam, aby dzięki młodym zespołom, które znalazły się na tym albumie, dotrzeć z muzyką Republiki do młodszego pokolenia słuchaczy, pokazując jednocześnie fanom Republiki wartościowych artystów młodego pokolenia. Jesteśmy dumni z tej produkcji. Na płycie znaleźli się nie tylko uczestnicy ubiegłorocznego koncertu w Toruniu. Usłyszymy również nagrania łódzkiego zespołu Sjón, laureata tegorocznego Festiwalu Grzegorza Ciechowskiego w Tczewie. Całość ukazała się w limitowanej edycji 500 egzemplarzy i nie jest przeznaczona na sprzedaż. Jest to materiał wyłącznie promocyjny, który trafi w ręce dziennikarzy muzycznych w całym kraju. 

Misia Ft laureatka Nagrody im. Grzegorza Ciechowksiego 2013
Czyli fani nie mają szans, aby stać się jego posiadaczami?

W pewnej ograniczonej liczbie egzemplarzy płyta pojawi się również do dyspozycji fanklubu Republiki. To taki pierwszy set. Być może w przyszłości uda się zrobić wersję, która będzie dostępna również na sprzedaż, a więc nie chce namawiać fanów do kopiowania (śmiech). Mam nadzieję, że dziennikarze wykorzystają to w swoich audycjach, a muzyka - zgodnie z zamiarem - trafi do słuchaczy. 

Są jakieś plany, aby rejestrować kolejne koncerty czy był to tylko jednorazowy projekt?

Był taki pomysł i bardzo bym go chciał kontynuować. To jednak bardziej skomplikowane niż się wydaje. Praca nad takim wydawnictwem zaczyna się już od wyboru wykonawców, co niejako buduje skład takiej płyty. Wymaga także czynnej współpracy przy organizacji wydarzenia, nagrania, nagłośnienia oraz sprzężenia tego z instytucją, która pomaga finansowo. Do tego dobra wola artystów... I jesteśmy w domu. Ważne jest zachowanie ciągłości, ponieważ nagrania z poprzedniego roku promują rok nadchodzący itd. W tym roku nie udało się tego kontynuować. Może w przyszłym...Myślę, że powinniśmy korzystać i budować platformy promocyjne dla młodej kultury korzystając z niezaprzeczalnego autorytetu jakim był Grzegorz i Republika. Coroczny koncert jego imienia mógłby i powinien spełniać również taką rolę. Po za tym byłoby to zgodne z ideą toruńskiej nagrody.

Na wspomnianej płycie zabrakło nagrań Kari Amirian. 

Bardzo nad tym ubolewam. Kari mieszka często w Londynie i po prostu nie daliśmy rady zsynchronizować kalendarzy, aby nad jej nagraniami popracować. Materiał istnieje i być może w przyszłości uda się do niego jeszcze wrócić. 

W tym roku Pana, Zbyszka Krzywańskiego i Sławka Cisielskiego nie będzie na grudniowym koncercie w klubie „Od Nowa”. Dlaczego? 

Tego samego dnia zagramy w radiowej Trójce. Będzie to koncert transmitowany na żywo w ramach organizowanych przez NCK obchodów „25 lat Wolności”. Nasz występ rozpocznie się o godz. 16 i potrwa 60 minut, a więc w żaden sposób nie będzie kolidował z koncertem w Toruniu. Wydaje mi się, że wręcz go wzbogaci o niebagatelną liczbę słuchaczy Trójki. W ramach projektu Nowe Sytuacje zaprezentujemy cały materiał z debiutanckiej płyty Republiki. Chciałbym też zaznaczyć, że przez 12 lat byliśmy w grudniu w Toruniu praktycznie zawsze. Zbyszek Krzywański jest wręcz pomysłodawcą tego koncertu.

Co dalej?

Może nadszedł czas by ten koncert się od nas uniezależnił i działał na własnych zasadach. Zawsze z radością przyjmiemy zaproszenie. Myślę, że mogę tu również mówić za kolegów. Co prawda w ubiegłym roku obiecaliśmy w Toruniu fanom, że wrócimy do nich z materiałem z „Nieustannego tanga”, ale okazało się, że cała trasa „Nowe sytuacje” przekroczyła nasze oczekiwania. Nie spodziewaliśmy, że potrwa aż do grudnia, co skomplikowało proces przygotowań do wykonania kolejnych utworów. Postanowiliśmy najpierw zakończyć to, co rozpoczęliśmy. 

Dalej będziecie wspólnie występować pod szyldem Nowe Sytuacje? 

Sądzę, że tak. Jako Nowe Sytuacje pozostaniemy w gotowości do działania. Teraz musimy wrócić do swoich prywatnych spraw i projektów, ale wierzę, że spotkamy się niebawem. Mamy kilka pomysłów i choć każdy z nas ma nieco odmienne zdanie, wyciągamy wspólne wnioski. Koncerty pokazały, jak wielki potencjał wciąż tkwi w muzyce Republiki. Będzie nam trudno o tym zapomnieć.  W tej chwili naszym głównym celem jest dokończenie tej trasy. Potem się zastanowimy.

*** Na płycie „Toruń/Od Nowa - Otwarta Scena - Live 13.12_2013”.można usłyszeć Misię Ff (samą i w duecie z Melą Koteuk), Drekoty, Magnificent Muttley, Tomka Makowieckiego i Sjon. Nagrania udało się nagrać dzięki Fundacji Otwarta Scena przy finansowym wsparciu Narodowego Centrum Kultury.

czwartek, 27 listopada 2014

Julia Marcell: Lubię muzyczne łamigłówki

- Dla mnie ważne jest aby szukać, pchać się w nieodkryte rejony. Nawet, jeżeli czasem takie eksperymenty mogą zawieść na manowce - ważne, żeby je robić - opowiada JULIA MARCELL, laureatką Nagrody im. Grzegorza Ciechowskiego z 2011 roku.

Julia Marcell (Fot. Materiały prasowe)
Piosenkę ”Piggy Blonde” z nowej płyty "Sentiments" napisałaś w nocy, wyrwana ze snu...

Obudziła mnie i właściwie nic w niej nie zmieniałam od tamtego momentu. Nie ze wszystkim utworami poszło tak szybko. Niektóre przeszły ogromną rewolucję. Np. historia „Lost My Luck” zaczęła się 18 lat temu. Jedną z rzeczy które pchnęły mnie do pracy nad płytą „Sentiments” było odkopanie u rodziców na strychu kaset z moimi starymi demówkami z czasów nastoletnich. Większość to były straszne bzdury, ale kilka wątków czy melodii wydało mi się na tyle interesujących, że postanowiłam poeksperymentować i zobaczyć co z tego wyjdzie. „Lost My Luck” jest jedyną piosenką, która ostała się z tych eksperymentów na płycie i pewnie, gdybyś usłyszał wersję oryginalną, nie mógłbyś znaleźć już między nimi wspólnego elementu (śmiech). Tak długą drogę odbyła.

W recenzjach „Sentiments” eksploatowano frazesy w stylu „trzyma poziom”, „utrzymała uniesioną wysoko poprzeczkę”... Dla artysty takie oczekiwania muszą być chyba strasznie frustrujące?

Starałam się o tym nie myśleć.  Pisanie muzyki to niesamowicie pochłaniająca, ale też dość delikatna sprawa. Dobrze jest się zamknąć w takim kokonie, w którym kompletnie wyłącza się krytyczne myślenie. Wtedy powstają najlepsze rzeczy - odważne, bo wszystkie pomysły, które przychodzą, nawet te z pozoru najgłupsze i bezsensowne, dostają szansę, a mogą się okazać właśnie tym, czego nam potrzeba. Dla mnie ważne jest aby szukać, pchać się w nieodkryte rejony. Nawet, jeżeli czasem takie eksperymenty mogą zawieść na manowce - ważne, żeby je robić. Pisanie muzyki musi być dla mnie wyzwaniem, musi być potrzebą, zrywem, albo łamigłówką, inaczej tracę zapał.

To dość surowy album w Twoim dorobku. Przyznam, że trochę mnie to zaskoczyło. Podobnie gdy usłyszałem w singlowym „Manners” wyeksponowaną gitarę. Skąd wzięła się ta zmiana?

Głownie z koncertów. Po trasie z „June” byłam zmęczona tamtą stylistyką i instrumentarium. Chciałam spróbować czegoś nowego. Zmieniłam się, zmieniło się moje życie i byłam głodna takiej transformacji również w muzyce, Czułam, że to co robimy na scenie z moim zespołem przestaje być aktualne, w kontekście moich własnych przeżyć czy fascynacji. Miałam też rosnącą potrzebę konfrontacji, opowiedzenia czegoś o sobie, złapania jakiejś innego rodzaju łączności ze słuchaczem na koncercie, bardziej introspekcyjnej, w głąb... To podyktowało zmianę stylu. Gitara okazała się mieć idealną barwę i rozpiętość dynamiki do tych piosenek.



To był Twój pomysł, żeby akurat do „Manners” nakręcić teledysk?

Od początku wszyscy w ekipie zespołowo-managementowo-wytwórnianej wiedzieliśmy, że „Manners” będzie singlem. To taka piosenka otwierająca, wprowadzająca do świata płyty. Spędziliśmy kilka miesięcy przygotowując ten klip. Wszystko było zaplanowane w najdrobniejszym szczególe - od scenariusza, przez dobór aktorów, kostiumy, wnętrza, po kamerę, format i kolejność ujęć.

Gdzie powstały zdjęcia?

Wiedzieliśmy, że lokacja to będzie jedna z najważniejszych rzeczy. Wtedy trafiliśmy na szkołę w Kłodzku - I LO. Dyrekcja zgodziła się na współpracę. Piękniejszych i bardziej pasujących do koncepcji wnętrz nie potrafię sobie wyobrazić.

Wyczytałem gdzieś, że większość utworów była pisana w formie listów do konkretnych osób.

Tak. Zorientowałam się dopiero po fakcie, że tak było; że te piosenki to tak naprawdę listy. Każdy z nich to bardzo osobista wypowiedź, coś, co być może chciałam powiedzieć komuś wprost, ale nie udało się, bo było nie po drodze, bo minęły lata, a ja nie potrafiłam wtedy dobrać odpowiednich słów. A teraz, z perspektywy czasu, jest to już ważne tylko dla mnie samej, dlatego pewnie zamknęły się one w piosenkach.

Od 6 lat mieszkasz w Berlinie. Nie jestem chyba osamotniony w zastanawianiu się jak wyglądałaby Twoja muzyka, gdyby powstawała w Polsce?

Częściowo powstaje. W Warszawie narodziła się część aranżacji smyczkowych do „Sentiments”. We Wrocławiu pisałam i nagrywałam muzykę do spektaklu „Kronos”. W Tarnowie powstała część nagrań, miks i mastering utworów do filmu „Jak całkowicie zniknąć” Przemysława Wojcieszka. Co by się stało, gdybym tworzyła wyłącznie w Polsce? Nie wierzę, że jakoś bardzo zmieniłoby to moją wrażliwość muzyczną. W Polsce się wychowałam, więc czym miałam nasiąknąć, tym już nasiąkłam. Największy wpływ na to jak tworzę mieli ludzie, których spotkałam na swojej drodze.

Co Cię tak naprawdę przyciąga do tego Berlina?

Znalazłam tam swoje miejsce. Podoba mi się ta punkowa energia – mimo że jest to duże miasto, nie czuje się tej nerwowości wielkomiejskiej, nie masz tam wrażenia, że ludzie wszędzie się spieszą. Czujesz raczej taki kreatywny chaos. A to jest niezwykle pociągające.



poniedziałek, 24 listopada 2014

25. Toruń Blues Meeting 2014

To znak czasów, w których żyjemy. Kiedyś na koncertach ludzie zapatrzenie w ulubionych wykonawców wyrażali swój entuzjazm pokrzykując i bijąc brawo. Dziś przy okazji utworów, które budzą największe emocje, coraz częściej wyciągają z kieszenie smartfony i skupiają się na nagraniu. Tak było gdy tylko gwiazda tegorocznej edycji festiwalu – czarnoskóry Sugar Blue - zapowiedział wykonanie nieśmiertelnego „Hoochie Coochie Man” Muddy’ego Watersa. Na bazie tego standardu muzycy improwizowali później przez kilkanaście minut. 

Why Ducky? (Fot. Sławomir Kowalski / www.sk-foto.pl)

Wykonawcy poprzedzający występ nowojorskiego harmonijkarza niewiele dali publiczności pretekstów do emocji. Acoustic, Why Ducky? (nie dość, że kiepskie teksty, to jeszcze kiepsko zaśpiewane), Los Agentos… Wszyscy wypadli blado przy czarnoskórym bluesmanie, który już od pierwszego utworu pokazał, kto tego dnia rządzi na scenie. Ogień, energia, zgranie. W tym występie było wszystko, o czym marzy wiele bluesowych kapel. Mimo tego Sugar Blue wypełnił salę klubu „Od Nowa” zaledwie w połowie. Dlaczego?

Łatwo zauważyć, że na Blues Meeting część festiwalowej publiczności przychodzi jedynie dla Dżemu, którego koncert wieńczy od kilkunastu lat każdą edycję imprezy – wtedy są tłumy. O tym, że cała impreza wymaga odświeżenia swojej konserwatywnej formuły pisałem już kilkakrotnie. Blues Meeting powoli zabija jego coroczna przewidywalność. Brakuje nowych elementów zapewniających rozwój. Warsztaty, konkurs młodych kapel, w którym nagrodą mógłby być np. występ wśród gwiazd… 

Kolejną furtką jest wyjście Blues Meetingu na Toruń. Skoro imprezę współfinansują władze miasta, to czemu z tych funduszy nie zrobić jednego koncertu poza Bielanami. Nowe możliwością otwiera przecież sala koncertowa na Jordankach, gdzie co roku mogłaby odbywać się kulminacja imprezy, na czym mógłby zyskać promocyjnie sam Toruń. Koncert Joego Bonamassy lub Erica Claptona w nowym toruńskim obiekcie? A czemu nie? Przy takich nazwiskach portfele sponsorów otwierają się o wiele chętniej. 

25. edycję festiwalu zakończył koncert Dżemu, który z klasycznie pojmowanym bluesem nie ma wiele wspólnego. Bliżej mu do amerykańskiego southern rocka. Mimo, że niemal wciąż grają to samo, ludzie – niezależnie od wieku - ich kochają. I to widać. Pamiętam Blues Meeting sprzed kilku lat, gdy Dżemu zabrakło. Był niemal płacz. I fanów, i organizatorów. Przy okazji jubileuszu Toruń Blues Meetingu warto wspomnieć, że - nie licząc Festiwalu Kapel Podwórkowych – jest to najdłużej nieprzerwanie odbywający się festiwal w Toruniu.

Nagroda im. Grzegorza Ciechowskiego: Tomasz Organek

„Za artystyczną wyrazistość i wyjątkową swobodę w poruszaniu się po różnorodnych - często odległych - gatunkach muzycznych; za porywający dźwiękowo i dojrzały tekstowo album „Głupi”, będący odważną i intrygującą podróżą do istoty rock’n’rolla, na którym szacunek do muzycznej tradycji połączony ze szczerością i bezkompromisowością tworzy na naszej scenie nową artystyczną jakość” - czytamy w werdykcie jury, które przyznało Tomaszowi Organkowi Nagrodę Artystyczną Miasta Torunia im. Grzegorza Ciechowskiego.
 
- Już w momencie wydania jego płyty mieliśmy w Toruniu świadomość, że to wyjątkowe przedsięwzięcie; że to płyta przełomowa zarówno dla rynku muzycznego, jak i dla miasta - twierdzi Mariusz Składanowski, dziennikarz Radia Gra oraz członek kapituły przyznającej toruńskie laury.  
 
Przypomnijmy, że dzięki albumowi „Głupi” Organek najpierw zdobył laury za Płytę Roku i Nadzieję Roku w plebiscycie Toruńskie Gwiazdy, a później zgarnął jeszcze Mateusza radiowej Trójki. To już drugi toruński laureat Nagrody im. Grzegorza Ciechowskiego. Pierwszym w 2006 roku była Galeria Rusz. Uroczyste wręczenie laurów odbędzie się 13 grudnia na scenie klubu „Od Nowa” podczas corocznego koncertu pamięci lidera Republiki.
 
Po raz pierwszy od kilku lat oficjalnie podano nazwiska wykonawców, którzy zagrają tego dnia utwory Republiki i Obywatela G.C. Wśród nich będą Variete, Kasia Nosowska, Maria Peszek, Marek Piekarczyk, Krzysztof Zalewski oraz Organek. Na koncercie zabraknie członków Republiki, którzy wystąpią tego dnia o godz. 16 na żywo w studiu radiowej Trójki. W ramach swojego projektu Nowe Sytuacje zaprezentują materiał z debiutanckiej płyty Republiki. Dzień później z tym samym materiałem pojawią w warszawskiej Stodole. 
 
Toruński koncert pamięci lidera Republiki będzie kulminacją Dni Grzegorza Ciechowskiego w Toruniu. - Zależy nam, aby w tych okresie całe miasto żyło legendą lidera Republiki - mówi Zbigniew Derkowski, dyrektor Wydziału Kultury. - Już od 1 grudnia na trasie linii nr 1 na Bielany będzie kursował specjalny republikański tramwaj promujący tegoroczną imprezę. 

11 grudnia na Rynku Staromiejskim pojawią się republikańskie flagi, a pomnik Mikołaja Kopernik zostanie przebrany na biało-czarno. Na billboardach przy CSW oraz Szosie Chełmińskiej Galeria Rusz zaprezentują prace inspirowane twórczością Ciechowskiego Co jeszcze? Każdego dnia od godz. 16 do 22 na elewacji kamienicy na rogu ul. Żeglarskiej i Szerokiej będzie prezentowany pokaz republikańskich grafik i teledysków. Przed Dworem Artusa, gdzie narodziła się Republika, zostanie otwarta plenerowa wystawa „Z dyskografii Grzegorza Ciechowskiego” Fabryki Sztuk w Tczewie, a 12 grudnia w Artus Cinema będzie można obejrzeć „Siódmą pieczęć Grzegorza Ciechowskiego” w reżyserii Jędrzej Dutkiewicza. Do tego specjalna edycja Wolnego Rynku Poetyckiego.
 
W piątek niejako swoją premierę miała też wydana przy wsparciu NCK płyta będąca zapisem ubiegłorocznego koncertu pamięci autora „Białej flagi” w „Od Nowie”. Album został wydany w limitowanym nakładzie zaledwie 500 egzemplarzy i (niestety) nie trafił do sprzedaży, ale w ręce dziennikarzy muzycznych. Głównie radiowych. - Dzięki młodym zespołom, które znalazły się na tej płycie, chcemy dotrzeć z muzyką Republiki do młodszego pokolenia - tłumaczy Leszek Biolik. Cała rozmowa o tej płycie wkrótce na blogu.

sobota, 22 listopada 2014

Marcin Pulkowski i Zagadka: Orzeł ucieka z narodowego godła

- Polaków jest coraz mniej, bo w kraju jest syf. Osobiście tego doświadczam - rozmowa z MARCINEM PULKOWSKIM, wokalistą i liderem ZAGADKI, która kilka dni temu zarejestrowała w studiu premierowe utwory.

Czy da się bez obciachu śpiewać o patriotyzmie?
  
Ja nie mam z tym problemu (śmiech). Chociaż takie teksty nie leżą u podstaw Zagadki. Po prostu jeśli przyjdzie mi do głowy jakiś temat, to siadam i piszę.

Marcin Pulkowski (Fot. Rafał Gaweł Gawlik)
Pytam, bo przykładem takiej piosenki są moim zdaniem „Ptaki”, które nagraliście właśnie  studio. Z refrenem: „W kraju jest coraz gorzej/ nawet z godła uciekł orzeł/ Jeśli nadal nic się nie zmieni/ nie będzie w Polsce nawet gołębi”. Z tego tekstu przekornie bije miłość do Polski. Bardziej mnie to rusza niż śpiewanie, że jesteśmy najlepsi. 

I taki też był zamysł tego tekstu. „Ptaki” opowiadają gorzką historię. W teledysku, który sobie wymyśliłem, student po odebraniu dyplomu ukończenia studiów, wsiada do samolotu Ryanaira i odlatuje. Ptaki kojarzą się z młodymi ludźmi z Polski. A że w godle mamy orła, to udanie to się wszystko skomponowało. Polaków jest coraz mniej, bo w kraju jest syf. Osobiście tego doświadczam.

 To znaczy? 

Wielokrotnie słyszałem, że Polska uniknęła kryzysu, dzięki temu, że jest u nas wiele małych i średnich przedsiębiorstw. Z drugiej strony płacimy na instytucje typu ZUS, które potrafią boleśnie dowalić nam karę. To mnie wkurza. Czuję się jakby ktoś rzucał między nas mięso i czekał, aż pozabijamy się próbując wydrzeć
choć drobny kawałek. I nie ma żadnego znaczenia czy rządzi PiS czy PO.

Dlatego z oryginalnego tekstu usunąłeś nazwisko znanego polityka? 

Zrobiłem to, ponieważ chciałem, aby utwór jeszcze za 10 lat też był aktualny. Nic nie wskazuje na to, aby nagle sytuacja w kraju miała się zmienić. Wmawiają nam, że jesteśmy w UE, że dużo się zmieniło i że to przecież widać. Widać, ale zaraz to się skończy. Pytanie co dalej? Toruń pięknie się rozwija, zbudowaliśmy most i drogi... Ale wszystko za pożyczone pieniądze. Ja też mogę pójść do banku, wziąć kredyt i postawić nowy ratusz i pomnik w mojej wsi pod Toruniem. A później niech ktoś inny to spłaca.

Można wyczuć ogromną złość w Twoim głosie. Znajdzie to przełożenie na nowe utwory? 

Na początku w Zagadce pisałem teksty zabawne i ironiczne. Cały czas jesteśmy zresztą kojarzeni przed wszystkim dzięki piosence „Jeść mi się chce”, choć na koncertach gramy ją już rzadziej. Nowy repertuar bardziej nadaje się do przemyśleń. Ideałem są proste teksty, które wchodzą do głowy, a po chwili przychodzi refleksja, że nie można ich brać dosłownie, że ich przekaz jest głębszy. Tak jak w „Ptakach”. Koledzy z zespołu nie chcieli   ich nagrać w studio. Twierdzili, że muzycznie jest zbyt prosty i nie pasuje do klimatu Zagadki.

Zarejestrowaliście w studio dwa nowe utwory. Co dalej?

Słyszałem, że nagrywanie płyt przestaje mieć sens. Teraz jest moda na nagrywanie pojedynczych utworów i robienie do tego obrazu. Mimo tego, jeśli wszystko dobrze pójdzie, to z początkiem roku wejdziemy do studia. Jestem już po słowie z jednym z wydawców.

środa, 19 listopada 2014

Dni Grzegorza Ciechowskiego w Toruniu

W Toruniu po raz pierwszy odbędą się Dni Grzegorza Ciechowskiego. Ich finałem będzie coroczny koncert jego pamięci. Jakie jeszcze czekają nas niespodzianki? Już za kilkanaście dni będzie można m.in. jeździć tramwajem w barwach Republiki. 

Impreza to efekt współpracy władz miasta z Narodowym Centrum Kultury. Umowę podpisano pod koniec ubiegłego roku. Już wówczas mówiono o rozszerzeniu formuły grudniowego koncertu w „Od Nowie”, na którym magistrat co roku wręcza Nagrodę Miasta Torunia im. Grzegorza Ciechowskiego. Planowano kilkudniową imprezę, podczas której z różnych perspektyw można by było przyjrzeć się twórczości autora „Białej flagi”. Dziś znamy już więcej szczegółów. Obchody wystartują 11 grudnia, na dwa dni przed koncertem.


- Wydarzenia odbędą się w całej przestrzeni miasta - zdradza Zbigniew Derkowski, dyrektor Wydziału Kultury. - Z Grzegorzem Ciechowskim ostatni raz spotkałem się pół roku przed jego śmiercią. Planował nakręcić film dokumentalny o narodzinach Republiki. Pamiętam jak chodziliśmy razem po korytarzach Dworu Artusa, w którego piwnicach zespół miał swoje pierwsze próby. Opowiadał o historiach jakie wiązały się z tym szczególnym miejscem. Wspólnie z NCK chcemy wrócić do tego pomysłu.

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że na kilka tygodni przed Dniami Grzegorza Ciechowskiego w Toruniu zacznie jeździć specjalny tramwaj wymalowany w charakterystyczne republikańskie barwy. W programie będzie m.in. kilka wydarzeń plenerowych, w tym duża wystawa zdjęć i pokaz teledysków. Organizatorzy zamierzają skupić się nie tylko na muzycznych, ale również na poetyckich dokonaniach lidera Republiki. Promocja wydarzenie wyjdzie poza Toruń.

13 grudnia kulminacją kilkudniowej imprezy będzie koncert w „Od Nowie”, w ramach którego na scenie wystąpi m.in. Kasia Nosowska. Już od dłuższego czasu wiadomo, że pierwszy raz zabraknie na nim członków Republiki: Zbigniewa Krzywańskiego, Leszka Biolika i Sławomira Ciesielskiego. Oficjalny komunikat pojawił się na stronie współtworzonego przez nich projektu Nowe Sytuacje

"Wyjątkowe okoliczności sprawiły, że w tym roku 13 grudnia 2014 roku, nie uda nam się uczestniczyć w Koncercie Specjalnym pamięci Grzegorza Ciechowskiego w Toruniu. Tak jak przez ostatnie 12 lat tak i w tym roku jesteśmy jednak obecni całym sercem z publicznością i wykonawcami zebranymi w klubie Od Nowa. (...) My pamiętając o fanach Republiki, przygotowaliśmy na ten dzień niespodziankę, o której poinformujemy już wkrótce..." - czytamy w oświadczeniu.

Krzywański, Biolik i Ciesielski wystąpią dzień później, 14 grudnia, w warszawskiej Stodole z Nowymi Sytuacjami. Przypomnijmy, że już w 2008 roku muzycy wycofali się z organizacji wydarzenia w Toruniu, które wziął na siebie klub "Od Nowa". - Impreza rozrosła się do tak gigantycznych rozmiarów, że nie mamy już ani sił, ani pomysłu, co dalej z nią zrobić - mówił wówczas Zbigniew Krzywański. - Dodatkowo przygotowanie tego przedsięwzięcia zajmuje kilka miesięcy, a każdy z nas zajęty jest przecież swoim życiem artystycznym.

Od tamtego czasu mimo, że odsunęli się nieco na bok, zawsze pojawiali się na wydarzeniu i w różnych odsłonach na scenie. Teraz ich zabraknie. Jaki to będzie miało wpływ na frekwencję? Przekonamy się już wkrótce. Podczas koncertu na scenie nie zabraknie za to tegorocznego laureata Nagrody im. Grzegorza Ciechowskiego. Już od dłuższego czasu z nieoficjalnych informacji wynika, że - po raz drugi w historii - otrzyma ją toruński artysta.

Dla fanów Republiki z okazji Dni Grzegorza Ciechowskiego przygotowano jeszcze jedną wydawniczą niespodziankę. To o niej pisali członkowie Republiki w swoim komunikacie.  Będzie to płytę będącą zapisem ubiegłorocznego koncertu w „Od Nowie”. Co zawiera? Wersje kompozycji Republiki w wykonaniu ubiegłorocznej laureatki Misi Furtak (w tym jej duet z Melą Koteluk), grup Drekoty i Magnificent Muttley, a także Tomka Makowieckiego. Do tego dwa nagrania piosenek Ciechowskiego zespołu Sjón z koncertu w Tczewie.

poniedziałek, 17 listopada 2014

CoRock Festival 2014

Coma. Ten zespół zawsze słynął z potężnego koncertowego uderzenia. Tym razem również nie zawiódł. Był ogień. Piotr Rogucki wił się na scenie w swoim rockowym balecie, a jego koledzy prześcigali się w technicznych popisach. Koncert Comy był o tyle szczególny, że zespół wykonuje podczas obecnej trasy koncertowej wszystkie kompozycje ze swojej debiutanckiej płyty. Wydanego dokładnie 10 lat temu „Pierwszego wyjścia z roku”.

Coma ponownie wychodzi z mroku (Fot. T.Bielicki)
Dekadę temu miałem okazję dwukrotnie gościć na koncertach, na których muzycy prezentowali taki sam zestaw utworów. Co się od tego czasu zmieniło? Najbardziej sam  Rogucki. Kiedyś potrafił kompletnie zniszczyć się fizycznie, szalejąc na scenie jak opętany. Teraz nieco stonował. A przede wszystkim zmienił się jednak jego sposób śpiewania. Jest bardziej aktorsko, z manierą. I nie jest to wyłącznie moja opinia.

Zabrzmiało wszystko, czego można było się spodziewać. Od „Leszka Żukowskiego” po wieńczące koncert „Sto tysięcy jednakowych miast”. To zawsze robi ogromne wrażenie, gdy podczas wykonywania tego ostatniego utworu publiczność, podobnie jak Rogucki, siada tak jak on - na podłodze. Tym razem w hali widowiskowo-sportowej w ciągu 3-4 sekund usiadło prawie 1,5 tysiąca osób. Na bis „Listopad”

Koncert Comy poprzedził promujący swój najnowszy album „Jakby nie był jutra” Happysad. A może raczej należałoby napisać Orkiestra Happysad, albowiem zespół zaprezentował się w Toruniu z trzyosobową sekcją dętą oraz klawiszowcem. Dzięki takim kompozycjom jak chociażby „Tańczmy” impreza po raz drugi – po świetnym wcześniejszym energetycznym występie Łąki Łan - nabrała nieco tanecznego charakteru.

Happysad w poszerzonym składzie (Fot. T. Bielicki)
Happysad zdecydował się pójść swoim nowym albumem w nieco innym kierunku niż dotychczas. Mniej jest na nim tych typowo happysadowo radosnych refrenów i harcerskich akordów. Odbiór tego materiału na żywo bywał rożny. W sumie bardzo trudno było orzec na kogo nastawiała się festiwalowa publiczność. Najwięcej chyba na Comę, ale gdy zespół w finale skończył grać jeden bis, wszyscy po kolei zrobili spod sceny odwrót.

Organizatorzy CoRock Festivalu tak dobrali program, aby każdy znalazł w nim coś dla siebie. Był Mjut, znany z telewizji Lorein, OSTR w zaledwie 30 minutowej odsłonie, co zrekompensował fanom rozmawiając z nimi drugie tyle po występie, a także wspomniany już Łąki Łan, który zmienił halę w jedną wielką funkową dyskotekę. Mimo tego udało się wypełnić ogromny obiekt zaledwie w 1/6. Było więc nieco pusto. 

Choć impreza niezła, to sobotni siedmiogodzinny muzyczny maraton CoRock Festivalu w zamkniętej przestrzeni hali widowiskowo-sportowej przy ul. Bema był wykańczający... I to tym bardziej, że po drugim zespole w barze skończyło się piwo.

CoRock Festival, Toruń 15 listopada 2014. 
Coma, Happysad, O.S.T.R., Łąki Łan, Lorein, Mjut. 

piątek, 14 listopada 2014

"20.000 dni na ziemi"

Jeden dzień z życia Nicka Cave'a. Podczas Międzynarodowego Tofifestu nie udało mi tego filmu się obejrzeć. Nadrobiłem to kilka dni później podczas pokazu w kinie Centrum. Świetny, choć momentami przegadany, niby-dokument z ciekawym pomysłem narracyjnym. Dla fanów Cave'a rzecz obowiązkowa. Ze świetną muzyką i zapadającymi w pamięci leniwymi ujęciami. Wizualnie dopieszczony. Kto czytał biografię Iana Johnstona ten wiele z opowieści, które płyną z ekranu już słyszał.

Z nowych rzeczy - zapamiętałem szczególnie te fragmenty o pisaniu tekstów piosenek. O mitologizowaniu zdarzeń, które się w nich pojawiają.O tym jak rodzą się w głowie australijskiego wokalisty. "Buduję je na zasadzie kontrapunktu. W jednym pokoju zamykam małe dziecko i mongolskiego socjopatę. I patrzę co będzie się działo. Jeżeli nic się nie wydarzy, to wpuszczam do pokoju klauna. Jeśli dalej nie przynosi to efektów, to trzeba zrobić kolejny krok. Zastrzelić klauna."

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...