czwartek, 26 czerwca 2014

Andrzej "Kobra" Kraiński i "Kocham Cię jak Irlandię"

- "Irlandią" była jedną z dziesiątek naszych piosenek. Jedną z kilku ballad, które trafiły na nasze płyty. I nie ma pojęcia dlaczego akurat właśnie ona stała się tak bardzo popularna. Do dziś przez 90 proc.społeczeństwa Kobranocka kojarzona jest tylko i wyłącznie z tą piosenką - mówi ANDRZEJ "KOBRA" KRAIŃSKI, lider Kobranocki.

- Jakie były kulisy powstania piosenki "Kocham Cię jak Irlandię"?

- To było jeszcze w czasach kiedy współpraca z Ordynatem Michorowskim przebiegała w taki sposób, że zasypywaliśmy się nawzajem pomysłami. On mnie swoimi tekstami, a ja jego kasetami, na których śpiewałem po "norwesku". Obudziłem się pewnego dnia mając w domu kilogramy jego tekstów. Sam nie wiedziałem, który z nich jest fajniejszy i który do czego mam dołożyć. Zupełnie bezmyślnie chwyciłem za gitarę i zacząłem nucić tekst, który akurat leżał przede mną. I w ten oto dość trywialny sposób narodziła się piosenka, która okazała się przebojem 25-lecia.

- Jako typowo rock'n'rollowa grupa nigdy nie mieliście żadnych dylematów czy powinna trafić na płytę?

- Przy okazji pracy nad każdą płytą pojawiały się utwory, które gdy tylko wpadały nam do głowy, były nagrywane. Jeśli przy ich powstawaniu mieliśmy jakiekolwiek dylematy, to od razu lądowały na muzycznym cmentarzu. "Irlandią" była jedną z dziesiątek naszych piosenek. Jedną z kilku ballad, które trafiły na płyty. I nie ma pojęcia dlaczego akurat właśnie ona stała się tak bardzo popularna. Do dziś przez 90 proc.społeczeństwa Kobranocka kojarzona jest tylko i wyłącznie z tą piosenką.

- Nie żałujesz, że na fali jej popularności w pierwszej połowie lat 90. nie przenieśliście się z Torunia do Warszawy?

- Nie, nigdy. Choć nie ukrywam, że mieliśmy takie propozycje. Osobiście za bardzo kocham Toruń, aby się stąd wyprowadzać. Każdy wyjazd od Warszawy jest dla mnie męczarnią. Bardzo lubię ją jako stolicę, ale nie aby w niej zamieszkać. Oczywiście zdaję sobie sprawę z kontaktów, które moglibyśmy pozyskać. Powiem nawet inaczej, w pewnym momencie to było niemal naszym obowiązkiem, aby się tam przenieść. Klasycznym przykładem twórcy, który zdecydował się na taką przeprowadzkę był zresztą Grzegorz Ciechowski. Łatwiej tam rozkręcić karierę bywając na salonach. Jednak mnie takie bywanie kompletnie nie interesuje. Podobnie jak wchodzenie przy tej okazji różnym osobom w tylne części ciała. Kocham Toruń. I tyle.

- Wielokrotnie opowiadałaś jak olbrzymi wpływ na zespół i na Ciebie miał Grzegorz Ciechowski. Teraz Wasza katarzynka zagościła w tej samej Alei Gwiazd przed Dworem Artusa co katarzynka Republiki.

Republika była zespołem, który najbardziej zasłużył sobie, aby się w takiej Alei Gwiazd znaleźć. O swoich wątpliwościach dotyczących niektórych laureatów, którzy również się w niej znaleźli nie będę mówił. Cieszę się, że my dostaliśmy tę nagrodę jeszcze za życia, a nie pośmiertnie. Tyn bardziej, że nasz związek z Toruniem był zawsze niezwykle mocny.


wtorek, 24 czerwca 2014

Toruńskie Gwiazdy 2014

Tomasz Organek (Fot. T. Bielicki)
Mimo deszczu. Mimo dość niskiej frekwencji. Pod względem artystycznym to była jedna z najlepszych edycji Toruńskich Gwiazd. Najpierw Tomasz Organek ze swoim zespołem pokazał, że gitarowe riffowe granie wciąż ma się dobrze (a w przypadku jego zespołu nawet bardzo dobrze); a później w zupełnie inne rejony porwała torunian grupa Sorry Boys. Niezwykle klimatyczne to było podane. Dobry koncert. A w zasadzie dwa. Kto nie był może żałować. 

Organek, o którym pisałem już TUTAJ i TUTAJ zgarnął dwie nagrody. Za Płytę Roku oraz dla Nadziei Roku. Z powodzeniem mógłby jeszcze sięgnąć po trzecią za Wykonawcę Roku, ale internauci w tym przypadku wskazali grupę Absurd. Trudno. Hitem minionego 25-lecia wybrano „Kocham Cię jak Irlandię” Kobranocki, która dwa dni później odsłoniła swoją katarzynkę w Piernikowej Alei Gwiazd przed Dworem Artusa. Przyznam się, że żadna z tych wszystkich katarzynek nie uradował mojej gęby tak bardzo jak ta.

Tego samego dnia ekipa Andrzeja "Kobry" Kraińskiego pokazała torunianom co znaczy prawdziwy rock'n'nroll. Był ogień. 

Na katarzynkę, którą wyróżniono Kobranockę czekałem od dłuższego czasu. Gdyby to ode mnie zależało, to ekipa „Kobry”  dostałaby ją już dawno. Tuż po Republice. Należało im się. Abstrahując od jej wkładu w historię rocka, mam do niej szczególny stosunek. W liceum nagrania Kobranocki przemycałem na każdą szkolną dyskotekę. Przy jego piosenkach podrywałem dziewczyny. Regularnie - zresztą wspólnie z moim ojcem - od kilkunastu lat uczestniczę w każdym koncercie, który zespół gra w swoim rodzinnym mieście. To esencja rock’n’rolla ze znakiem jakości Torunia. Poza tym każdy kto zna choć trochę bliżej „Kobrę” wie, że ten gość od lat działa bezkompromisowo i szczerze. I za to go ogromnie cenię.

czwartek, 12 czerwca 2014

Letnie festiwale w Polsce 2014

Bob Dylan, Eric Clapton, Soundgarden, Metallica... Jakie gwiazdy zagoszczą w tym roku w Polsce przy okazji największych muzycznych festiwali?

Wczoraj w Polsce gościł Black Sabbath z Ozzym Osbournem, dziś zagra Aerosmith (wszystko w ramach tegorocznego edycji łódzkiego Impact Festu), a to tylko początek muzycznych wrażeń, które czekają nas do końca sierpnia. Już jutro na Stadionie Narodowym w Warszawie rusza bowiem trzydniowy Orange Warsaw Festival, którego gwiazdami będą m.in. The Pixies, Queens Of The Stone Age, Florence & The Machine, OutKast. Impreza udanie łączy w sobie prezentacje alternatywnego grania z popem, a nawet muzyką taneczną. W tym roku będzie miała akcent kujawsko-pomorski. Na scenie pojawi się toruńskie trio - Organek.


Bob Dylan
Kilka dni później, 20 czerwca w Warszawie miał ruszyć na Pepsi Arenie Pozytywne Wibracje Festival. To propozycja dla wszystkich, którzy lubią ambitny pop, r'n'b, soul, podany z nutką funky i ambientu. Tegoroczną gwiazdą tej imprezy miał być Pharell Williams, twórca popularnego "Happy". Jego występ został jednak odwołany, co sprawiło, że organizatorzy zdecydowali się przenieść całą impreza na późniejszy termin. "Sprawdzamy dostępność pozostałych artystów, postaramy się także o kolejną gwiazdę festiwalu" - piszą na swojej stronie internetowej. Kto i czy w ogóle go zastąpi? Póki co nic na ten temat nie wiadomo.

Koniec czerwca to aż dwie niezwykle mocne muzyczne imprezy. Life Oświęcim Festival (27-28.06), podczas którego na miejskim stadionie wystąpi legenda bluesa Eric Clapton oraz jeden z największych propagatorów muzyki grunge w jej najcięższej formie - Soundgarden. Jako czerwcowe wydarzenie zapowiada się również występ Damona Albarna podczas tegorocznego Malta Festival w Poznaniu. 29 czerwca lider Blues i Gorillaz będzie promował materiał ze swojej debiutanckiej płyty "Everyday Robots", która jak do tej pory jest jedną z najciekawszych rockowych płyt tego roku. Koncert odbędzie się w Starej Gazowni.

Początek lipca już tradycyjnie upłynie pod znakiem gdyńskiego Opener Festival. Powiedzieć o  tym, że lista wykonawców jest zacna, to za mało. Pearl Jam. Faith No More, The Black Keys, Interpol, Jack White, The Afghan Wings, MGMT. Impreza rusza 2 lipca i potrwa cztery dni. Muzyka zabrzmi na kilku scenach. Podobnie jak przed rokiem nie zabraknie teatralnych akcentów. Impreza, która ponad dekadę temu stawiała pierwsze kroki w Warszawie, nieprawdopodobnie rozwinęła swoje skrzydła w Trójmieście. Przez lata zazdrościliśmy Brytyjczykom festiwalu w Glastonbury. Teraz to oni zazdroszczą nam Opener. Przyjeżdżają do Polski w lipcu, bo jest taniej, a ranga wykonawców bywa podobna.

4 lipca w Dolinie Charlotty kolejna odsłona Festiwalu Legend Rocka. Tym razem mega gwiazdą - największą jaka wystąpi w tym roku w Polsce - będzie Bob Dylan, najsłynniejszy bard zza oceanu, którym inspirowały się i wciąż inspirują rzesze rockmanów, autor najsłynniejszych protest songów z "Blowin' In The Wind" i "The Times They Are A-Changin'" na czele. Impreza po tym jak w ubiegłym roku wystąpił na niej Carlos Santana kolejny raz śmiało zdradza swojej aspiracje, do bycie czymś więcej niż tylko przeglądem dinozaurów rocka. Poza Dylanem będzie można wysłuchać koncertu Jethro Tull i Fisha. Warto przy tej okazji wspomnieć, że 12 października były wokalista Marillion zaśpiewa także w Toruniu.

Co jeszcze? W dniach 8-13 lipca w ramach lubelskich Innych Brzmień wystąpi m.in. Goldfrapp. Niemal równolegle - bo od 10 do 13 lipca - w Węgorzewie będzie odbywał się Seven Festival, którego gwiazdami będą Szwedzi z Arch Enemy oraz grindcorowy Napalm Death. Kolejną gwiazda światową, choć z Polski, miał być Behemoth. Po protestach organizatorzy zdecydowali się jednak odwołać jego występ. - Używamy radykalnych środków, aby osiągnąć optymalną ekspresję. Być może są ludzie, którzy nie potrafią poradzić sobie z tym przekazem - komentował sytuację Adam "Nergal "Darski.

W tym samym czasie co Inne Brzmienia i Seven Festival na stadionie narodowym czeka nas jednodniowy Sonisphere Festival. I tutaj lista wykonawców również jest niezwykle kusząca. Alice In Chains, Anthrax, a także Metallica, która tego dnia zaprezentuje  zestaw utworów wybranych przez fanów w internetowym głosowaniu. Lipcowe muzyczne atrakcje zamykają Jarocin Festival od 18 do 20 lipca (obok Anathemy wystąpi m.in. reaktywowana na ten jeden koncert Pidżama Porno), a także Przystanek Woodstock od 31 lipca do 2 sierpnia (m.in. Manu Chao, Accept). Po obfitym muzycznie lipcu, w sierpniu królować będzie OFF Festival (1-3.08), na którego scenie zobaczymy w Katowicach Jesus and Mary Chain oraz Belle & Sebastian.

wtorek, 10 czerwca 2014

Gribojedow "Bruno z Grudziądza"

Poezja wielokrotnie krzyżowała swoje drogi z rockiem. Tym razem stało się tak ponownie. Co z tego wyszło?

Sięgnąłem po tę płytę z ciekawością. Zespół znam bowiem jeszcze z czasów, kiedy bębnił w nim Michał Bryndal; kiedy grupa miała swoje pięć minut na Jazz Od Nowa Festival. A było to kilka dobrych lat temu. Pewnego dnia wpadłem w sieci na ich nagranie stworzone w ramach projektu „Music Panoptikon”. Porwało. Czekałem na więcej. Zwłaszcza, że od czasów gdy do męskiego składu dołączyła Marlena Szubert zrobiło się w zespole dość intrygująco.

Gribojedow "Bruno z Grudziądza"
„Bruno z Grudziądza” to album, którego klamrą spinającą są wiersze Ryszarda Milczewskiego-Bruno. Płyta ukazuje się zresztą w 35. rocznicę jego tragicznej śmierci. Warto wspomnieć, że poeta swoje losy związał nie tylko z Grudziądzem, ale również z Toruniem. Studiował na Wydziale Sztuk Pięknych UMK. Muzycznie Gribojedow powędrował w takie nieco postrockowe klimaty, momentami z etnicznymi akcentami. Choć taki oto „Przypadek w pociągu relacji Gdynia – Poznań” mógłby np. spokojnie trafić na płytę Świetlików.

„Przyszedłem straszyć” to jeden z lepszych numerów na tym albumie. Interpretacyjnie i muzycznie. Oprócz niego wyróżniłbym jeszcze „Ziemię” (choć szkoda, że muzycy nie dali się w niej bardziej ponieść instrumentalnie) i „Z główką pogody”. Wiele z tych kompozycji otwiera spore możliwości do improwizacji podczas koncertów. Gribojedow zawsze miał ciągoty do grania bardziej ilustracyjnego niż tworzenia „piosenek”. Na „Brunie z Grudziądza” momentami zupełnie się w tej drugiej formie nie odnajduje.

Mimo tego, ciekawy to jest album. Inny. „Bruno z Grudziądza” na pewno nie jest płytą do przesłuchania na raz. Można do niej wracać po kilka razy i odkrywać nowe rzeczy. A to zawsze świadczy na korzyść. Koncertowy potencjał tych kompozycji będzie można poznać już 15 czerwca podczas koncertu w CSW. Na koniec wypadało jeszcze wspomnieć, że Gribojedow to - jakby ktoś nie skojarzył – knajpa z powieści „Mistrz i Małgorzata”, w której spotykali się moskiewscy artyści. I głównie pili wódkę.


środa, 4 czerwca 2014

Organek "Głupi"

O tym debiucie mówi się głośno w całej Polsce. Już dawno żaden z toruńskich wykonawców nie zdobył tylu pochlebnych recenzji i nie miał takiej promocji. 

Organek "Głupi"
Coraz rzadziej mam tak, że po włożeniu do odtwarzacza płyty i wciśnięciu przycisku „play”, jestem w stanie po pierwszych dźwiękach przysiąść na fotelu i powiedzieć sam do siebie „O, kurcze...”. Tomasz Organek zaskoczył. Nie tylko mnie, ale wszystkich. Jak sam mówi - nagrał wreszcie taką płytę, jaką zawsze chciał nagrać. Utrzymaną w duchu vintage rocka, a więc z ukłonem w stronę klasyki rocka lat 60. i 70.; muzyki, którą od zawsze się fascynował. Podaną w nowoczesnym sosie. Ze świetnymi gitarowymi riffami i mądrymi, życiowym opowieściami.

Album - nieco przekornie nazwany przez autora „Głupi” - otwiera rozpędzone „Nazywam się Organek” z frazą, która mogłaby stanowić credo całej płyty „Nazywam się Organek i mam w sercu ranę”. Trzeba przyznać, że gitarzysta uzewnętrznia się przed słuchaczami na tym albumie jak nigdy dotąd. Jego zespół nie zwalnia tempa w kolejnym utworze „Dziewczyna śmierć” z riffami, których można mu pozazdrościć (mój osobisty nr 1 z tej płyty). A to tylko jeden z wielu świetnych momentów na „Głupim”. 

W singlowym „Nie lubię” zespół zwalnia tempo, aby zanurzyć się w klimaty bliskie The Doors. Podobnie jest w „King of the Parasites” z muzycznymi nawiązaniami do „When The Music’s Over” tego samego zespołu. Przyznam się jednak, że gdy po raz pierwszy usłyszałem cały materiał Organka na koncercie, to moje skojarzenia powędrowały bardziej ku twórczości The Black Keys (m.in. „Stay”), a przede wszystkim eklektycznym dokonaniom Jacka White’a. 

Z Whitem łączy Organka co najmniej jedna mocna rzecz. Jeden i drugi to muzyczny kameleon, który uwielbia mieszać style sięgając do spuścizny muzyki i adaptując ją do swoich potrzeb. I to po swojemu. Na „Głupim” raz gra rocka, a nawet punk („Młodzież szuka sensacji”), aby po chwili chwycić za akustyczną gitarę i wykonać bluesujące, świetne tekstowo, mroczne „O, matko”. Bardzo lubię takie mieszanie klimatów, dzięki czemu płyta nie nudzi się nawet po dwudziestym, trzydziestym przesłuchaniu.

„Głupi” nie jest albumem, z którego piosenki mają szansę zagościć w radiu. Rozgłośnie nie lubią bowiem takiego brudnego gitarowego grania, a Tomasz Organek - z tego co go znam - nie ma też ciśnienie, aby na siłę wbijać się na top listy. Prędzej usłyszymy go na koncercie lub na którymś z ogólnopolskich festiwali. Dziś już wiadomo, że 14 czerwca zagra na Orange Warsaw Festival. Walczy też o udział w Męskim Graniu. W Toruniu usłyszymy go 20 czerwca na Rynku Staromiejskim w ramach koncertu „Toruńskie Gwiazdy”. 

Warto wspomnieć, że w tegorocznym plebiscycie Radia Gra debiutancki album zapewnił Organkowi nominację we wszystkich trzech kategoriach: Nadzieja Roku, Wykonawca Roku oraz Płyta Roku. Zasłużenie. „Jeśli nie kupicie sobie tej płyty, to za kilka lat wasze dzieci będą się z was śmiały”. To zdanie pochodzące z zupełnie innej recenzji można śmiało wykorzystać również tutaj. Album „Głupi” ukazał się nakładem wydawnictwa Mystic Production. 

Organek, Głupi, Mystic Production 2014. 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...